Polscy siatkarze pokonali Amerykanów 3:1 (17:25, 25:19, 25:23, 25:15) w swoim dziewiątym, niezwykle ważnym meczu Pucharu Świata! W tej chwili są jedyną wciąż niepokonaną drużyną w turnieju! Awans na igrzyska w Rio de Janeiro jest już naprawdę blisko.
W ostatnich dwóch sezonach Amerykanie byli dla Polaków najbardziej niewygodnym rywalem. Tylko z ekipą USA biało-czerwoni przegrali w drodze po mistrzostwo świata w zeszłym roku. W tym sezonie - przed spotkaniem w Pucharze Świata - obie drużyny mierzyły się pięć razy i aż czterokrotnie zwycięsko z tych potyczek wychodzili Amerykanie.
Aż do poniedziałkowego meczu oba zespoły miały w japońskim turnieju status niepokonanych. W tabeli dzielił je jednak jeden punkt - na korzyść ekipy USA, która w ośmiu wcześniejszych spotkaniach straciła jedynie dwa sety. Polacy natomiast zgubili punkt w meczu z Irańczykami, których pokonali dopiero po tie-breaku.
Do poniedziałkowej potyczki z Polakami Amerykanie wyszli bardzo pewni siebie. W pierwszej partii niemal wszystko im wychodziło. Szybko wyszli na prowadzenie 8:5 i nawet proste błędy, jak przekroczenie czasu do serwisu, nie wyprowadziły ich z równowagi. Stephane Antiga robił zmiany - na parkiecie pojawili się Marcin Możdżonek i Mateusz Mika - ale nie przyniosło to efektu. Rywale wygrali 25:17.
Drugi set zaczął się od rewelacyjnej postawy Michała Kubiaka w polu serwisowym i sytuacja się odwróciła. Polacy wygrywali 5:2, kiedy szkoleniowiec USA John Speraw postanowił wziąć pierwszy czas. Później biało-czerwoni powiększali przewagę. Przy 10:6 po raz pierwszy udało im się zatrzymać blokiem Matthew Andersona - to był znak, że wszystko zmierza w dobrym kierunku. Nasi siatkarze coraz pewniej prezentowali się w ataku i bloku, a Aaron Russell coraz częściej mylił się w przyjęciu. Ostatecznie mistrzowie świata - którzy zresztą zdobyli tytuł dokładnie rok temu! - wygrali drugą partię do 19.
Bardzo źle rozpoczęła się natomiast dla biało-czerwonych trzecia odsłona. Przegrywali już 0:4, a później 4:8, kiedy w końcu "zaskoczyła" zagrywka. To ona okazała się kluczem do zdobywania kolejnych punktów. Później dzięki bardzo dobremu blokowi Polacy zaczęli nadrabiać straty. Do remisu doprowadzili na 13:13 i kontynuowali marsz. Przeciwnicy największe problemy z odbiorem mieli znów po zagrywce Kubiaka. W środku rewelacyjnie radził sobie Bieniek, a Mika kończył nawet najtrudniejsze piłki.
Set był jednak nerwowy do samego końca. Przy stanie 22:22 wszystko mogło się jeszcze wydarzyć, ale zimną krew zachował najpierw Piotr Nowakowski, później Kurek, a ostatni punkt, na 25:23, Polacy zdobyli po autowym serwisie Andersona.
Czwarta partia była z kolei popisem siły Polaków! Wychodziło im wszystko - zagrywka, atak, przyjęcie. Amerykanie się irytowali, ale rozwiązania nie potrafili znaleźć. Ostatecznie nasi siatkarze rozgromili ich w tym secie do 15! A cały mecz zakończyli zwycięstwem 3:1!
USA: Aaron Russell, Taylor Sander, Matthew Anderson, David Lee, Maxwell Holt, Micah Christenson, Erik Shoji (libero) oraz Dustin Watten (libero), Murphy Troy, Paul Lotman, David Smith.
Stawką rozgrywanego w Japonii Pucharu Świata, w którym systemem każdy z każdym walczy 12 zespołów, są dwie przepustki na przyszłoroczne igrzyska olimpijskie w Rio de Janeiro. Dzisiaj w Tokio rozpoczęła się decydująca seria spotkań.
Przyjechaliśmy tu wygrać całe zawody - zapowiadał ostatnio odważnie Bartosz Kurek.
W tej chwili nasi siatkarze faktycznie są już bardzo blisko wywalczenia awansu na igrzyska, ale na otwieranie szampana wciąż jest jeszcze za wcześnie. Podopiecznych Stephane'a Antigi czeka we wtorek pojedynek z Japonią, plasującą się w tej chwili w połowie stawki, a pojutrze biało-czerwoni zmierzą się z bardzo mocnymi Włochami.
(edbie)