Polscy siatkarze wygrali w Chicago z Iranem 3:1 (21:25, 25:18, 25:20, 25:22) w swoim drugim meczu turnieju finałowego Ligi Narodów i wywalczyli awans z grupy B do półfinału. Dzień wcześniej biało-czerwoni pokonali Brazylię 3:2.
Iran - Polska 1:3 (25:21, 18:25, 20:25, 22:25).
Iran: Amir Ghafour, Milad Ebadipour, Purya Fayazi, Seyed Mohammad Musawi, Ali Shafiei, Saeid Marouf, Mohammadreza Hazratpourtalatappeh (libero) oraz Aliasghar Mojarad, Porya Yali, Farhad Ghaemi, Mohammadjavad Manavinezhad.
Polska: Marcin Komenda, Bartosz Kwolek, Norbert Huber, Maciej Muzaj, Bartosz Bednorz, Karol Kłos, Jakub Popiwczak (libero) oraz Marcin Janusz, Piotr Łukasik, Łukasz Kaczmarek, Bartłomiej Bołądź.
W fazie zasadniczej Polacy przegrali z Irańczykami na ich terenie (w Urmii) 2:3, ale w czwartek, już w turnieju finałowym w Chicago, udanie się zrewanżowali.
Biało-czerwoni, którzy do Stanów Zjednoczonych przylecieli w dość eksperymentalnym składzie, złożonym w większości z młodszych zawodników, zaimponowali już dzień wcześniej w starciu z Brazylijczykami. Zwyciężyli wówczas 3:2, choć utytułowani rywale wystawili swoje największe gwiazdy.
Następnego dnia podopieczni Belga Vitala Heynena znów pokazali świetną grę, a rywale okazali się lepsi tylko w pierwszym secie.
Ta partia od początku układała się źle dla biało-czerwonych, który przegrali już trzy pierwsze akcje. Wprawdzie zdołali doprowadzić do remisu 7:7, ale Irańczycy zdobyli następnie pięć punktów z rzędu. Najwięcej kłopotów siatkarze Heynena mieli z przejęciem, źle odbierali (albo wcale) serwisy m.in. Milada Ebadipoura i Amira Ghafoura.
Przy stanie 10:17 trener Polaków poprosił o czas, zrobił również zmiany. Pomogło, bo biało-czerwoni odrobili część strat. Po asie Bartosza Bednorza (na 14:18) czas wziął czarnogórski trener rywali Igor Kolakovic, w przeszłości prowadzący z sukcesami reprezentację Serbii.
Po autowym ataku Ghafoura było już tylko 17:19. W końcówce seta znów jednak zdarzyły się Polakom błędy w przyjęciu i Irańczycy wygrali 25:21.
Drugi set wyglądał już zupełnie inaczej. Dzięki dobrym serwisom Bednorza Polacy prowadzili 6:4, a po skutecznym bloku Karola Kłosa - już 9:5. Biało-czerwoni poprawili przyjęcie, natomiast Irańczycy zaczęli popełniać błędy serwisowe, nie atakowali również już tak skutecznie.
Przy stanie 13:12 sędzia pokazał czerwoną kartkę protestującemu Heynenowi (podobnie było w meczu z Brazylią), który długo nie mógł doprosić się o wideoweryfikację po ataku Irańczyków. To oznaczało karny punkt i wynik 13:13.
Okazało się jednak, że takie kłopoty znów zmobilizowały Polaków, którzy zdobyli cztery kolejne punkty. Rywale wyglądali wówczas na zagubionych i nie podnieśli się już do końca seta.
Świetne serwisy Bartosza Kwolka sprawiły, że w końcówce tej partii Polacy całkowicie dominowali i wygrali 25:18.
W kolejnej partii Irańczycy prowadzili już 11:8, ale - podobnie jak w poprzednim secie - udane serwisy (Bednorza) oraz skuteczna gra blokiem m.in. Norberta Hubera pozwoliły zdobyć seryjnie punkty. Przy stanie 15:12 można było liczyć, że znów biało-czerwoni nie pozwolą sobie odebrać prowadzenia.
I tak się stało. Napędzany każdą udaną akcją młody zespół Heynena, wsparty doświadczonym Kłosem, rozegrał popisowo końcówkę tego seta. Po kolejnym skutecznym ataku Bednorza, gdy było już 23:18, brawo bił nawet selekcjoner. Ostatecznie skończyło się 25:20.
Głośno dopingujący Polaków rodacy w hali w Chicago mogli mieć nadzieję, że tak rozpędzonego zespołu już nic nie zatrzyma.
Nie zawiedli się - wprawdzie czwarta partia była najbardziej wyrównana, ale znów zwycięska dla Polaków, m.in. dzięki popisowej grze w bloku Hubera, mądremu rozgrywaniu Marcina Komendy oraz atakom Bednorza, Muzaja i Kwolka. Ten ostatni zakończył skutecznym zbiciem całe spotkanie.
Polacy, których dziś czeka dzień odpoczynku, zapewnili sobie awans do półfinału z pierwszego miejsca. O drugie w grupie B powalczą Irańczycy i Brazylijczycy.
W grupie A rywalizują Amerykanie, Francuzi i Rosjanie.
Po raz ostatni biało-czerwoni grali w półfinale imprezy tej rangi (wtedy jeszcze pod nazwą Liga Światowa) cztery lata temu w Rio do Janeiro. Zajęli wówczas czwarte miejsce.