Polska reprezentacja przegrała w meczu towarzyskim z Irlandią 0:2. W pierwszej połowie dużo lepiej grający Polacy rzadko dawali Irlandczykom szansę na gola, ale do straty bramki wystarczyła kumulacja błędów. Bramkę dla gospodarzy zdobył w 36 min Ciaran Clark, a drugą - w 76 min - Wes Hoolahan.
Trener Fornalik zdecydował, że w tym meczu sprawdzi dwóch golkiperów, czym nieco zasmucił spore grono tych, którzy mieli nadzieję, że numer 1 w bramce już jest znany. W pierwszej połowie na boisku pojawił się Artur Boruc. Fornalik postawił też na Boenisha, który pod nieobecność Piszczka znalazł się na prawej obronie, Wawrzyniaka, Glika, Perquisa, Krychowiaka, Łukasika, Błaszczykowskiego, Pawłowskiego i Lewandowskiego.
Pierwsze minuty to głównie niedokładne podania i choć mecz toczył się w niezłym tempie to sytuacji bramkowych było jak na lekarstwo. Odważne wejście w pole karne Boenisha czy strzał zza pola karnego Obraniaka to jedyne warte odnotowania akcje. Kibice nudzili się do 28 minuty - wtedy stadion wreszcie się ożywił. Świetne podanie od Błaszczykowskiego otrzymał Lewandowski, który sprytnie uniknął spalonego i osamotniony biegł na bramkę przeciwników. Niestety w sytuacji sam na sam lepiej zachował się irlandzki golkiper, który wybił piłkę spod nóg "Lewego".
Dużo lepiej grający Polacy rzadko dawali Irlandczykom szansę na gola, ale do straty bramki wystarczyła jedna kumulacja błędów w 36. minucie. Piłkę po rzucie rożnym źle wybił Krychowiak. Ta wpadła pod nogi Longa, na posterunku był na szczęście Boruc, który odbił futbolówkę przed siebie, ale tym razem błąd popełnił Wawrzyniak, który niemal wyłożył piłkę Clarkowi i było 1:0. Chwilę później świetną okazję do wyrównania miał Lewandowski, ale na posterunku znów był Forde.
Selekcjoner polskiej kadry już od początku drugiej połowy wprowadził na boisko nowych graczy. Boruca zastąpił Szczęsny, Boenisha Wasilewski a Pawłowskiego Grosicki. Po kilkunastu minutach na murawie zobaczyliśmy jeszcze Milika, który wszedł w miejsce Obraniaka, ale nie zmieniło to obrazu gry. Tym razem to Irlandczycy częściej gościli pod naszą bramką, na szczęście na posterunku był Szczęsny. Golkiper Arsenalu był jednak bez szans w 76. minucie. Perfekcyjnym podaniem popisał się Hendrick, jeszcze lepsze przyjęcie zaprezentował Hoolahan by po chwili dobić Polaków celnym uderzeniem. Biało-czerwoni próbowali do ostatnich minut, ale z tych starań niewiele wychodziło, może poza jednym - wiemy, że przed marcowymi meczami na Stadionie Narodowym trzeba wiele poprawić.