Jerzy Brzęczek walczył o pierwsze zwycięstwo na stanowisku selekcjonera reprezentacji, ale z każdą minutą wygrana się oddalała. W 52. minucie gola zdobyli Czesi, wychodząc na prowadzenie 0:1. Bramkę zdobył Jakub Jankto. Kolejne minuty nie przyniosły poprawy gry naszych piłkarzy. Styl Polaków na tyle nie podobała się kibicom zgromadzonym na stadionie w Gdańsku, że wygwizdali piłkarzy. To trzecia z rzędu porażka biało-czerwonych, którzy pozostają bez zwycięstwa w piątym spotkaniu pod Brzęczka.
Przed meczem prezes PZPN-u Zbigniew Boniek wręczył kapitanowi Robertowi Lewandowskiemu koszulkę i paterę na pamiątkę rozegrania przez "Lewego" setnego meczu w barwach narodowych, co nastąpiło w spotkaniu z Portugalią.
Jerzy Brzęczek to towarzyskie spotkanie potraktował niezwykle prestiżowo i - zgodnie z zapowiedziami - wystawił najsilniejszy skład, na jaki nas obecnie stać, czego nie robił nawet w ostatnich meczach Ligi Narodów. Jego czeski kolega Jaroslav Szilhavy, mimo perspektywy spotkania o utrzymanie w Dywizji B ze Słowakami, wystawił dziewięciu na 11 podstawowych piłkarzy.
Po pierwszej połowie mogliśmy przegrywać 1-3. Naszą receptą na atak była szybkość Kamila Grosickiego, próby prostopadłych podań. Rzuty rożne bez Kamila Glika atakującego piąty metr nie dawały żadnego zagrożenia.
Mateusz Klich był bliski wykończenia golem kontry "Grosika", Roberta Lewandowskiego i Przemysława Frankowskiego, jednak po nodze obrońcy piłka wyszła na róg. To był początek meczu, obiecujący. Ale na kolejne emocje pod bramką Czechów czekaliśmy do ostatnich sekund pierwszej połowy, gdy Frankowski uderzył po szybkim ataku, który sam zainicjował, a "Grosik" niecelnie dobijał.
Czesi mieli znacznie więcej do powiedzenia, choć ich trener Jaroslav Szilhavy prowadzi zespół dopiero w trzecim meczu, a materiału nie ma wcale lepszego. Czeski atak pozycyjny funkcjonował znacznie lepiej niż nas.
Dotąd wydawało nam się, że mamy dziury w grze obronnej, bo mierzymy się z czołówką Europy: Portugalią i Włochami. Czesi nie są topowym zespołem, a robili pod naszą bramką, co chcieli. Sam Matej Vydra mógł do przerwy skolekcjonować dwa gole, kolejne mogli dołożyć Borek Doczkal, czy Tomasz Souczek, po którego dołożeniu nogi do strzału Łukasz Skorupski mógł tylko wzrokiem błagać piłkę, by przeszła obok słupka. Posłuchała.
Z bazy defensywnej, jaką miała przed MŚ ekipa Adama Nawałki, niewiele zostało, inna sprawa, że bez Glika, Michała Pazdana, Krzysztofa Mączyńskiego, Łukasza Piszczka mógł sobie nie poradzić nawet Nawałka. Jerzy Brzęczek musi się zmierzyć z tymi problemami kadrowymi. Marcin Kamiński gra sporo w Bundeslidze, ale na boisku wypada bladziej od niegrającego w Premier League Jana Bednarka. W 34. minucie "Kamyk" krył strefę, a nie najbliższego rywala Vydrę i przed stratą gola uratowała nas tylko niecelna główka Czecha.
Prostopadłe podanie otworzyło drogę do bramki Schickowi, Jan Bednarek próbował odebrać piłkę rywalowi, ten jednak oddał strzał zablokowany przez Kamińskiego. Piłka trafiła pod nogi Jakuba Jankty, który musiał trafić do pustej bramki.
Cztery minuty powinniśmy wyrównać. Po ładnym rozegraniu Kicha z Frankowskim stuprocentową okazję miał Robert Lewandowski, ale psikusa spłatała mu nierówna w polu bramkowym murawa, na której piłka podskoczyła i przeleciała nad nogą kapitana Polaków. "Lewy" ze złością kopnął w wystający kawałek trawnika. Wyniku to jednak nam nie poprawiło. Humorów też nie.
W 63. min Brzęczek posłał na murawę Kubę Błaszczykowskiego, który oklaskiwał schodzącego Frankowskiego. Zawodnik Jagiellonii zanotował najlepszy występ w kadrze i tak wczesne zdjęcie go dziwiło, bo zaczął wygrywać pojedynki.
Za moment przypomniał o sobie Piotr Zieliński, którego ładny strzał obronił Pavlenka.
Po wejściu Damiana Kądziora, za Zielińskiego, przeszliśmy do gry dwoma napastnikami, bo pomocnik Dinama Zagrzeb wspomagał Roberta w ofensywie.
"Lewy" nie miał łatwego życia w tym meczu. Gdy w 73. min zepsuł prostopadłe podanie, usłyszał gwizdy. Po chwili w brawa mógł je zamienić Klich, który polował w dalszy róg, lecz Pavlenka był czujny i wybił piłkę.
Na ostatni kwadrans za Grosickiego wszedł Arkadiusz Milik, który w ataku zamienił Kądziora, natomiast Damian zszedł na prawe skrzydło. Milik od razu ruszył do piłki, po wrzutce Krychowiaka i o mały włos nie sięgnął jej w powietrzu.
W 90. minucie Lewandowski ładnie uderzył z rzutu wolnego. Piłka przeszła nad murem i zmierzała w kierunku bliższego rogu, ale i tak odbił ją Pavlenka.
Mimo starań, bo braku waleczności i ochoty naszym piłkarzom nie można było zarzucić, nie stworzyliśmy już żadnego zagrożenia.
Wśród największych przegranych tego meczu znaleźli się z pewnością Kamiński i Kędziora, który popełniał proste straty, a nie zanotował ani jednej akcji ofensywnej, co w przypadku bocznego obrońcy jest dziś wymogiem. Spotkanie to nie wyszło też "Lewemu", a jego czekanie na bramkę dla reprezentacji wydłuża się od czerwca, gdy pokonał bramkarza Litwinów. Obiecująco wypadli Frankowski, Klich i Grosicki w pierwszej połowie.
Polska - Czechy 0-1 (0-0)
Bramka: 0-1 Jakub Jankto (52.)
Sędziował: Stephan Klossner ze Szwajcarii
Widzów: 34 783.
Polska: 12. Łukasz Skorupski - 18. Bartosz Bereszyński, 5. Jan Bednarek, 19. Marcin Kamiński, 15. Tomasz Kędziora - 21. Przemysław Frankowski, 10. Grzegorz Krychowiak, 20. Piotr Zieliński, 11. Kamil Grosicki - 8. Mateusz Klich - 9. Robert Lewandowski.
Czechy: 23. Jiri Pavlenka - 2. Pavel Kaderabek, 3. Ondrej Celustka, 5. Jakub Brabec, 22. Filip Novak - 20. Matej Vydra, 15. Tomas Soucek, 21. David Pavelka, 9. Borek Dockal, 14. Jakub Jankto - 19. Patrik Schick.
Michał Błoński
(ks, nm)