Polscy piłkarze ręczni pokonali Chorwatów i awansowali do półfinału mistrzostw świata, w którym zmierzą się z Katarczykami. "Wiedzieliśmy, że może pięknej piłki ręcznej nie będziemy grali, ale wolą walki można zdziałać cuda i przenosić góry" - mówił po meczu Michał Jurecki - rozgrywający biało-czerwonych. "Narzekać nie możemy, bo jesteśmy w półfinale mistrzostw świata" - dodał.
Tak jak i ze Szwecją wyszliśmy na mecz skoncentrowani i z wolą walki - relacjonował Michał Jurecki. W drugiej połowie, mimo przewagi rywali, nie poddawaliśmy się i wierzyliśmy w końcowy sukces. Pomimo przestoju udało się wygrać - podkreślał.
Według Adama Wiśniewskiego, skrzydłowego polskiej ekipy, spotkanie z Chorwacją było najlepszym meczem Polaków na mistrzostwach. Czekaliśmy na zwycięstwo nad zespołem z wielkiej czwórki (oprócz Chorwacji - Dania, Hiszpania i Francja - przyp. red.) - mówił Wiśniewski. Pokazaliśmy, że tworzymy zgrany zespół - gdy jednemu nie szło, wchodził drugi i wszyscy wkładali w grę całe swoje serce. Całe szczęście, że udało mi się w końcówce wygarnąć ważną piłkę, ale też i zawaliłem jedną akcję - przyznał. W półfinale z Katarem będziemy mieli całą publiczność przeciwko sobie. Bardzo dobrze grają, mają dwóch znakomitych bramkarzy - zauważył.
Wszyscy na trybunach i w telewizorach widzieli niezwykle wyrównany i stojący na wysokim poziomie mecz. W pierwszej połowie może nie graliśmy w ataku tak szybko jak byśmy chcieli, ale dokonywaliśmy dobrych wyborów. Szybko cofaliśmy się do obrony. Na początku drugiej części na chwilę straciliśmy koncentrację. Ale nawet gdy przegrywaliśmy trzema bramkami, nie traciliśmy wiary - mówił po meczu trener Polaków, Michael Biegler. W ostatnich dwóch latach ten zespół nauczył się grać pod presją i nie traci wiary w końcowy sukces. Nawet gdy przegrywa kilkoma bramkami, wraca do gry. Teraz chyba będziemy potrzebowali trochę czasu, żeby uzmysłowić sobie, przed jaką szansą stanęliśmy - podkreślał.
Po porażce w meczu z Polakami Chorwaci wracają do domu bez medalu. Bałkańskie media przypuszczają, że niepowodzenie może zakończyć "erę" trenera Slavko Goluzy. Nie odniósł takich sukcesów jak poprzednik Lino Cervar.
"Kto jest odpowiedzialny za katastrofalny występ w Katarze?" - zastanawia się dziennik "Jutarnji List" w relacji ze środowego spotkania i... szybko znajduje odpowiedź. Dziennikarze twierdzą, że ten turniej może być końcem pracy z kadrą Goluzy.
Chorwaci przegrywali do przerwy z Polakami 10:12, ale na początku drugiej części nie tylko wyrównali, ale nawet wygrali różnicą trzech goli - 17:14. W dramatycznej końcówce lepsi byli polscy szczypiorniści. W półfinale zagrają z gospodarzami - Katarczykami.
"Niestety, po raz pierwszy od MŚ 2011 w Szwecji, naszych piłkarzy ręcznych zabraknie na podium zawodów rangi mistrzowskiej. Źle zaprezentowaliśmy się w ataku - brakowało pomysłu, konsekwencji i realizacji. Pozostaje nam rywalizacja o miejsca 5-8, czyli również o udział w igrzyskach w Rio" - stwierdził komentator gazety "24sata".
"Vecernji list" nie ma zaś wątpliwości, że środowe spotkanie było z gatunku tych, o których trzeba szybko zapomnieć. "Prowadziliśmy dwoma golami, mieliśmy dwóch zawodników więcej i nie potrafiliśmy tego wykorzystać. Trener Goluza znów nie potrafił zaproponować korzystnych rozwiązań. Początek drugiej części gry był znakomity, tymczasem wpadliśmy w jakieś niewiarygodne kłopoty. Cel nie został osiągnięty, a gra naszej drużyny była rozczarowująca. Co z tego, że Duvnjak i Kopljar strzelili po pięć bramek. Chrapkowski i Syprzak mieli ich po trzy, ale trafiali w najpotrzebniejszych momentach".
Po zwycięstwie w 1/8 finału 24:20 ze Szwecją mówiłem, że mamy otwartą drogę do medalu. I to się potwierdziło. Jestem przekonamy, że w półfinale pokonamy Katar i zagramy w meczu o złoty medal - ocenił po meczu z Chorwacją były reprezentant biało-czerwonych, Marek Panas. Wyróżnił w naszym zespole trzech zawodników - Piotra Chrapkowskiego, Mariusza Jurkiewicza i Sławomira Szmala. To właśnie ich bramki i interwencje zapewniły w drugiej połowie zwycięstwo ekipie trenera Michaela Bieglera.
Po przerwie rywale prowadzili przecież różnicą nawet trzech bramek i wtedy tę przewagę zniwelował Chrapkowski. Dziwię się, że ten chłopak gra tak mało, bo jest to moim zdaniem bardzo dobry, aczkolwiek niewykorzystywany zawodnik - mówił. Jego zdaniem drugi kluczowy moment miał miejsce, kiedy Chorwaci grali z przewagę dwóch zawodników w polu. Niezwykle ważną bramkę zdobył wówczas Jurkiewicz, a po faulu nam nim na dwie minuty opuścił boisko Kopljar. W końcówce trzema świetnymi obronami popisał się Szmal, który tym samym przypieczętował zasłużony sukces naszego zespołu. Ważne trafienie, po podaniu górą Michała Jureckiego, zaliczył także mój ulubieniec, czyli obrotowy Kamil Syprzak. Generalnie każdy z naszych graczy miał wkład w ten sukces - stwierdził.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
(mn)