Biało-czerwoni piłkarze ręczni przegrali z Niemcami 23-30 na mistrzostwach Europy. Polacy mimo porażki awansowali do drugiej fazy turnieju, ale rozpoczną ją z zerowym dorobkiem punktowym. "Gra nam się nie kleiła, brakowało tempa. Było za dużo grania indywidualnego, akcje w ataku były szarpane" - ocenia dla RMF FM były reprezentant Polski Artur Siódmiak i dodaje, że nasze braki kadrowe w obronie były dziś zbyt duże. Z powodu pozytywnego testu na covid na parkiecie zabrakło Macieja Gębali. Z kontuzją z parkietu zszedł w pierwszej połowie Bartłomiej Bis.

REKLAMA

Patryk Serwański, RMF FM: Dziś nasz środek obrony funkcjonował bardzo przeciętnie, ale czego wymagać, gdy na tych pozycjach zagrał tak naprawdę trzeci garnitur. Defensywa dziś była główną przyczyną porażki?

Artur Siódmiak: - W tym aspekcie byliśmy dużo gorsi od solidnej obrony niemieckiej. Faktycznie był widoczny brak Maćka Gębali. Brakuje Piotrka Chrapkowskiego, którego jeszcze nie widzieliśmy na tym turnieju. To trzon naszej kadry. Wcześniej z drużyny wypadł Patryk Walczak, a dziś na początku meczu z urazem zszedł Bartłomiej Bis. To duże osłabienia. Ewidentnie Pietrasik z Beckmanem nie radzili sobie w obronie. W ataku też wyglądaliśmy słabiej niż w poprzednich spotkaniach. Gra nam się nie kleiła, brakowało tempa. Było za dużo grania indywidualnego, akcje w ataku były szarpane i to widać, bo rzucaliśmy z gorszą skutecznością niż we wcześniejszych meczach.

Nie pomogli także bramkarze. Obrona im zadania nie ułatwiła, ale w takim meczu trzeba wymagać lepszej skuteczności od bramkarzy. Johannes Bitter, który do reprezentacji Niemiec dołączył w trybie awaryjnym obronił więcej rzutów od naszych dwóch bramkarzy: Korneckiego i Zembrzyckiego.

- Na pewno bramkarz czasami w sytuacjach sam na sam daje sygnał drużynie broniąc jeden, dwa, trzy rzuty. Dziś tego nie było. Mówiliśmy o tej słabszej obronie i bramkarze dostosowali się poziomem do tej dziurawej i mało kolektywnej defensywy. Mecze wygrywa się obroną i w tym aspekcie byliśmy dużo słabsi. Obiektywnie Niemcy zaprezentowali się w tym meczu dużo lepiej.

Obie drużyny zagrały w mocno przetrzebionych składach. Testy na Covid-19 wyeliminowały w obu zespołach kilkunastu zawodników. I tu chyba widać różnicę. Zaplecze reprezentacji Niemiec to zawodnicy grający w Bundeslidze, ale to oznacza naprawdę dużą jakość i umiejętności.

- Oczywiście. Liga niemiecka jest najlepsza na świecie. Tam zawodnicy są przyzwyczajeni do dużych obciążeń. Oni potrafią grać szybko, dynamicznie na dużej intensywności. To było widać. Zmiennicy reprezentacji Niemiec pokazali klasę. Niektórzy trafili do kadry w ostatniej chwili z powodów związanych z covid-19 i byli dziś ważnymi postaciami swojej reprezentacji.

Zagramy w drugiej fazie mistrzostw, ale trudno w ogóle mówić o jakichś przewidywaniach. Testy na Covid-19 na tym turnieju codziennie zmieniają sytuację. Dziś nasi zawodnicy w ekspresowym trybie musieli stawić się na dodatkowych testach. Trenerzy, kibice, sami gracze - nikt nie wie, co będzie za dzień, czy za dwa dni...

- Coś nieprawdopodobnego, jeśli chodzi o aspekt organizacyjny tego turnieju. Kilka godzin przed meczem dowiadujemy się z jakich zawodników możemy skorzystać. Nie da się w taki sposób przygotować taktyki, bo nie wiesz, kto zagra także u przeciwników. Dużo niewiadomych, twardy orzech do zgryzienia dla trenerów, dodatkowy stres dla zawodników, na których przecież i tak ciąży presja, oczekiwania, marzenia. Na pewno te mistrzostwa przyniosą jeszcze sporo niespodzianek. Ja jestem realistą i to, co pokazaliśmy dotychczas, pozwala optymistycznie patrzeć na drugą fazę turnieju mimo dziś słabszego meczu. Dużo zależy jednak od tego jak potoczy się sytuacja covidowa.