Niewielki prestiż i piłkarska marka rywala, mecz chwilę przed arcyważnym starciem z Anglikami - to były główne zarzuty przeciwników towarzyskiego spotkania z RPA. Ale w dniu meczu chyba nikt nie ma wątpliwości, że jest on nam po prostu potrzebny.
Starcie z RPA od początku było szeroko komentowane. Chodziło przede wszystkim o pomysł rozgrywania tego meczu w Bydgoszczy, bo to tam PZPN postanowił ugościć ekipę z Afryki. Ostatecznie jednak piłkarscy działacze poszli po rozum do głowy i przenieśli spotkanie do Warszawy.
Ale krytycy znów zadawali sobie pytanie "po co?". Nasi zawodnicy piłkarsko nie wyniosą z tego meczu wiele, a jeśli już to kontuzję, bo już nie raz zawodnicy pechowo doznawali urazów w meczach "o pietruszkę". Ale piłkarska rzeczywistość znów nas zaskoczyła.
Kontuzja Błaszczykowskiego, urazy Piszczka, Wszołka i Koseckiego, wyjazd Polańskiego i niepewna sytuacja naszych bramkarzy - tego mało kto się spodziewał. I w tej sytuacji mecz z RPA wydaje się idealnym rozwiązaniem, co przyznaje selekcjoner Waldemar Fornalik. Najpierw moje odczucia dotyczące meczu z RPA były różne, ale wobec ostatnich wydarzeń ten sprawdzian bardzo się przyda. Dotknęły nas kontuzje, pojawiło się w kadrze kilku nowych graczy i teraz mogę ich sprawdzić, spróbować różnych wariantów pod kątem spotkania z Anglią - mówił Fornalik.
A pytań przed meczem z wyspiarzami jest sporo - kto zastąpi Jakuba Błaszczykowskiego, jak załatamy ewentualną dziurę po Eugenie Polańskim i wreszcie kto stanie między słupkami, bo w pojedynku Kuszczaka z Tytoniem mamy na razie remis.