"Petarda, historie z młotem w tle" to tytuł książki o Pawle Fajdku. Młociarz, trzykrotny mistrz świata opowiada w nim o swoim sportowym życiu. To książka pełna anegdot, które nie zawsze są ściśle związane ze światem sportu. O Fajdku szczerze opowiadają też jego najbliżsi i przyjaciele. W rozmowie z Patrykiem Serwańskim młociarz opowiedział o swoim książkowym debiucie.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Patryk Serwański: Jak powstała książka "Petarda, historie z młotem w tle"?
Paweł Fajdek: Padła taka propozycja ze strony dwóch Pawłów, współautorów książki - Pawła Skraby i Pawła Hochstima. Byliśmy razem na Tajwanie na Uniwersjadzie. Wieczorami bawiliśmy się, rozmawialiśmy i padła propozycja, by napisać książkę. Pośmialiśmy się z tego tematu, ale później wróciliśmy do niego już na poważnie. Weszło z tego całkiem niezłe bagienko. W moim życiu nigdy czegoś takiego nie było. Nie sądziłem, że napisanie i promocja książki to tyle pracy. Szczególnie to moje wczesne wstawanie, z którym mam problem. Teraz musiałem się do tego dostosować.
Mimo że spędzasz na obozach 300 dni w roku, to nie ograniczasz się tylko do trenowania. To jak się okazje także czas wygłupów, zabawy...
Są momenty, kiedy trzeba skupić się na głównej imprezie. Wtedy nie ma czasu na zabawę. Trzeba się skupić na treningu, budowaniu formy. Wtedy trenujemy, jemy, śpimy. Ale przez cały rok, kiedy budujemy bazę na sezon, to mamy więcej czasu wolnego. Jeżeli te obozy są łączone, to każdy ma okazję, by pogadać, oderwać się, pograć w karty, czy zrobić ognisko. O tym się nie mówiło. Ja się z tą książką utożsamiam i stąd tyle anegdot. Jest dużo wypowiedzi moich najbliższych, przyjaciół. Ja do tego nie zaglądałem. To szczere wypowiedzi i to właśnie tworzy klimat tej książki.
Konrad Bukowiecki - nasz kulomiot - nazywa cię w niej raz "burakiem".
Zawsze byłem osobą towarzyską. Miałem dużo starszych znajomych. Byłem najmłodszy w towarzystwie i dużo się nauczyłem. Staram się to samo robić teraz. Tak, jak uczyłem się od starszych, tak teraz sam uczę tych młodszych. Stąd też padło hasło o buraku. Jak ktoś nowy przychodzi do grupy i zaczyna chojrakować. Wyżej się nosił niż powinien i nie szanował starszych zawodników. Wszystko zrozumiał, dorósł i dziś się kolegujemy.
W książce szeroko opisujesz swoje dzieciństwo i liczne, przyznajmy nie najmądrzejsze pomysły.
Jedna z takich historii skończyła się w sądzie. To praktycznie była głupota, ale wyszedł brak poczucia humoru ze strony nauczyciela i brak wiedzy na temat tego, co mogło się stać z samochodem, który przestawiliśmy podczas testów gimnazjalnych. To była jedna z poważniejszych sytuacji. A co można powiedzieć młodym? My, żeby dobrze się bawić, musieliśmy ruszyć głową i kombinować. Historie w książce może nie powinny być stawiane jako przykład. Nie są godne pochwalenia, ale też nas uczyły. Jestem przykładem, że pomimo głupich pomysłów, można wyjść na ludzi i to z wielkimi sukcesami.
Dociekliwy, mądry, utytułowany, ale ciągle ze sportowymi marzeniami. Do tego zwariowany i pełen najdziwniejszych pomysłów. Trudno cię zaszufladkować.
Mnie zawsze ciężko było się ukierunkować. Wybrałem sobie jako dziecko, że to będzie rzut młotem, ale myślałem o przyszłości. Sport się kiedyś kończy, a o sportowcach się zapomina. Trzeba myśleć, co będzie później. W momencie kiedy jestem osobą kontaktową, a sport nauczył mnie swobody wysławiania się - nie widzę problemu, by kiedyś znaleźć pracę. Mam masę znajomych, którzy mogą mi pomóc, a ja mogę pomóc im. To jest fajne, że wybrałem sobie rzut młotem jako drogę, którą podążam, ale to też daje mi mnóstwo ważnych znajomości, relacji na przyszłość.
***
Mamy dla Was 3 egzemplarze książki z autografem Pawła Fajdka. Jak je zdobyć?
Wystarczy poprawnie odpowiedzieć na poniższe pytanie, a mail wysłać do redakcji na adres . W tytuł maila wpiszcie: PAWEŁ FAJDEK. W treść - oprócz odpowiedzi także numer telefonu do kontaktu. Do zwycięzców oddzwonimy we wtorek.
Paweł Fajdek w rozmowie z RMF FM wspomniał historię, która mogła skończyć się tragicznie. Kilka lat temu lekkoatleta trafił młotem w nogę swojego ówczesnego trenera Czesława Cybulskiego. Dzień później szkoleniowiec miał świętować urodziny. Które?
(mpw)