W niedzielę piłkarska reprezentacja Polski pozna rywali, z którymi zmierzy się w eliminacjach mistrzostw Europy. Losowanie odbędzie się w Dublinie dokładnie w samo południe. Euro w 2020 roku odbędzie się aż w 12 krajach. Kto byłby dobrym rywalem dla biało czerwonych, a kto nie? Ze Stanisławem Oślizło, legendą Górnika Zabrze i byłym reprezentantem polski rozmawiał Wojciech Marczyk z redakcji sportowej RMF FM.
Wojciech Marczyk: Czy przed takim losowaniem piłkarze zwracają uwagę, na kogo mogą trafić? Czy to jest dla nich taka rzecz drugorzędna?
Stanisław Oślizło: Rozmawia się przed losowaniem, kogo chciałoby się wylosować. Jest to sprawa dość ważna, niebagatelna, bo trafić na rywali, którzy reprezentują wysoki poziom sportowy, to ten wynik może nie być korzystny. Aczkolwiek ja myślę, że z każdym faworyzowanym rywalem można wygrać.
Patrząc na te koszyki - bo przed chwilą każdy bardzo skrupulatnie przejrzeliśmy - to mamy szczęście dzięki remisowi w Portugalii, że jesteśmy w pierwszym koszyku. To rozstawienie trochę nam ułatwia sprawę, bo nie trafimy na takie drużyny jak Francja, Chorwacja, Holandia.
To pokazuje, że w każdym meczu trzeba grać na wysokim poziomie i zostawić zdrowie na boisku, bo okazuje się, że taki "remisik" z Portugalią, która właściwie miała już awans zapewniony (przyp. red. awans do fazy finałowej Ligi Narodów), daje nam pierwszy koszyk i szanse, że nie spotkamy się z tą czołówką europejską w eliminacjach.
W tym drugim koszyku są silni rywale: Niemcy, Szwedzi i Duńczycy, którzy nam jakoś specjalnie statystycznie i historycznie nie leżeli.
Ja myślę, że każdy zespół do takich spotkań, jakimi są eliminacje mistrzostw Europy, podchodzi bardzo poważnie. Tutaj mamy przykład chociażby z Danią, która nas sromotnie ograła w meczu w Kopenhadze (porażka Polaków 0:4 w meczu eliminacji mistrzostw świata). W tym koszyku mamy jeszcze Ukrainę. Mamy Szwecję, Austrię z Czechami, z którymi niedawno przegraliśmy, więc nie można bagatelizować tych zespołów i trzeba wszystko robić, żeby się dobrze przygotować.
Patrząc jeszcze na te koszyki. Na kogo z tego drugiego koszyka chciałby pan, żeby Polacy trafili?
Na pewno Walia, na pewno Bośnia i Hercegowina, Islandia. To taka trójka, z którą ja osobiście wolałbym się spotkać.
Czesi, o których mówimy, że to nie jest dzisiaj najmocniejsza reprezentacja, pokazali nam w ostatnim meczu towarzyskim, że w piłkę potrafią grać.
Ja myślę, że Czechów nie należy bagatelizować, bo są właściwie na takim etapie odnowy. Widać przecież zespoły klubowe Czechów w ostatnich grach eliminacyjnych o Ligę Mistrzów czy Ligę Europy - tam chyba bodajże pięć zespołów walczyło o awans. Dlatego też chociażby z tego powodu nie należy ich bagatelizować.
No i w tych zespołach grają głównie Czesi, a nie zawodnicy sprowadzani z zagranicy.
Tak, to też ich większy atut. Trener ma praktycznie pod okiem praktycznie wszystkich. Na pewno jego koledzy ze sztabu szkoleniowego są obserwatorami tych spotkań, gdzie grają kandydaci do reprezentacji, także ma to pod ręką i łatwiej mu z tym.
Patrząc tak jeszcze na ten trzeci koszyk, to się zastanawiam, że tu wbrew pozorom też są dla nas niewygodni rywale. Patrzymy chociażby na Irlandię czy Irlandię Północną i Szkocję - to też są rywale, z którymi zawsze ciężko nam się grało.
No różnie to w historii bywało. Pamiętam nawet spotkanie przegrane ze Słowacją w Bratysławie i to dosyć wysoko. Z Turcją łatwiej nam akurat gra się w kraju. Irlandia to zawsze zespół dobrze przygotowany fizycznie z ambicją ogromną. Podobnie Szkoci. Ewentualnie Finlandia, Izrael, Serbia to zespoły w naszym zasięgu.
Myśli pan, że uda się awansować?
Ja myślę, że po tej lekcji, jaką otrzymaliśmy ostatnio na mistrzostwach świata i w Lidze Narodów zespół się pozbiera i skłamałbym, gdybym powiedział, że nie liczę na awans. Na pewno ten awans uda się wywalczyć. Jak nie z pierwszego miejsca, to z drugiego.