Eryk Goczał zajął trzecie miejsce na 10. etapie Rajdu Dakar i ma już niecałe cztery minuty straty do lidera kategorii lekkich pojazdów SSV (UTV) Litwina Rokasa Baciuski. W klasie samochodów trzeci etap z rzędu wygrał Sebastien Loeb (Prodrive), a Jakub Przygoński (Mini) był szósty.
Dziesiąty odcinek specjalny tegorocznego Rajdu Dakar był najkrótszym w całej rywalizacji. Dzisiaj zawodnicy rywalizowali bowiem na próbie o długości zaledwie 114 kilometrów zlokalizowanej na etapie z Haradh do Shaybah. Zdecydowaną większość dzisiejszego testu stanowiły wydmy bezkresnej pustyni.
Energylandia Rally Team ma za sobą kolejny udany dzień. Marek Goczał z Maciejem Martonem uplasowali się dzisiaj na drugiej pozycji, niecałą minutę za zwycięzcami próby. Eryk Goczał z Oriolem Meną byli na trzecim miejscu. Eryk zakończył dziesiąty etap rajdu ze stratą zaledwie 13 sekund do swojego taty. Na jedenastej pozycji próbę ukończyli Michał Goczał z Szymonem Gospodarczykiem.
Eryk Goczał z Oriolem Meną utrzymali drugą pozycję w klasyfikacji generalnej kategorii SSV. Najlepsza z załóg Energylandia Rally Team na tegorocznym Dakarze traci do liderów już zaledwie 3 minuty i 40 sekund. Czwartą pozycję zajmują Marek Goczał z Maciejem Martonem, zaś do pierwszej dziesiątki rajdu awansowali dzisiaj Michał Goczał z Szymonem Gospodarczykiem.
Cieszę się, bo w końcu mamy taki prawdziwy Dakar, a nie same proste z gazem wciśniętym w podłogę. W końcu zaczęły się bezkresne wydmy - jest trudno, technicznie - to najbardziej mi się podoba, tutaj można pokazać umiejętności. Nic nam dzisiaj nie przeszkadzało, jechało nam się świetnie. Po drodze wyprzedziliśmy kilka Mavericków, więc tempo było dobre. Walczymy dalej! - mówił na mecie Marek Goczał, drugi kierowca dziesiątego etapu rajdu.
Wspaniały etap, w końcu zaczął się prawdziwy Dakar. Dojechaliśmy do takiej trochę "większej piaskownicy" - w "Pustej Ćwiartce" nie ma nic oprócz piachu! Świetnie się czuję w tym terenie, tak samo nasz Maverick. Nie trzeba tutaj aż tak uważać na samochód - mogę po prostu słuchać pilota i jechać najszybciej jak się da. Dzisiaj czułem, jakby nasz Can-Am nic nie ważył. Świetna jazda, mnóstwo skoków, niesamowita frajda i wynik też jest bardzo dobry - podsumował zadowolony z dziesiątego etapu Eryk Goczał.
Generalnie odcinek był bardzo ciekawy i myślę, że mieliśmy dzisiaj dobre tempo. Testowaliśmy kilka rozwiązań i naprawdę byłem zadowolony z efektów. Niestety, w pewnym momencie opona zeszła nam z felgi i straciliśmy na tym około pięciu minut, bo musieliśmy zmienić koło. Ale generalnie wszystko było dobrze i jutro walczymy dalej - zakończył Michał Goczał, kolejny z kierowców Energylandia Rally Team.
W rywalizacji samochodów trzeci kolejny etap wygrał Loeb, o 3.04 wyprzedzając Szweda Mattiasa Ekstroema w napędzanym elektrycznie Audi i o 5.22. Brazylijczyka Lucasa Moraesa (Toyota). Kolejny raz solidnie pojechał Przygoński, a strata 6.14 dała mu szóste miejsce.
Dzisiejszy odcinek był dużym wyzwaniem dla samochodu. Potężne wydmy, ciągłe podjazdy i hamowania były mocnym sprawdzianem dla wytrzymałości również dla nas. Mało nawigacji, dziś głównie umiejętna, dobra jazda, z której jesteśmy zadowoleni - przekazał na mecie polski kierowca.
Kolejny raz bez zbytniego ryzyka pojechał lider Katarczyk Nasser Al-Attiyah (Toyota). Uzyskał czwarty wynik, ale w klasyfikacji generalnej ma aż 1:21.34 przewagi nad Moraesem i 1:37.23 nad Loebem. Przygoński traci do Katarczyka 7:16.03.
Wśród motocyklistów najszybszy był Ross Branch z RPA (Hero), który o 21 s wyprzedził Francuza Adriena van Beverena (Honda), a kolejne 9 sekund stracił do niego Michael Docherty z RPA (Husqvarna). W klasyfikacji generalnej prowadzenie objął czwarty w środę Argentyńczyk Kevin Benavides (KTM), który o 1.29 wyprzedza dotychczasowego lidera Amerykanina Skylera Howesa (Husqvarna).
Coraz bliżej końcowego zwycięstwa w rywalizacji quadów jest piąty na etapie Francuz Alexandre Giroud. Ma 1:17.56 przewagi nad Argentyńczykiem Francisco Moreno Floresem. W środę najszybszy był Brazylijczyk Marcelo Medeiros.
Po potrąceniu we wtorek włoskiego kibica, który zmarł w drodze do szpitala, z rajdu wycofała się przewodząca stawce ciężarówek Praga Alesa Lopraisa. Czeski kierowca, który obchodził we wtorek 43. urodziny, nie był świadomy incydentu, o którym dowiedział się dopiero na biwaku. Według informacji, które otrzymał od organizatorów, widz poczuł mdłości dwie, trzy godziny po wypadku podczas transportu śmigłowcem do szpitala i zmarł na zawał serca.
Bardzo mi przykro, będę to przeżywał przez całe życie. Niestety on znalazł sobie miejsce pod wydmą i nie zauważyliśmy. W ogóle o tym nie wiedziałem, ani nikt z załogi. Nie zmienia to jednak faktu, że życie ludzkie zostało zgaszone - powiedział Ales Loprais, który jest bratankiem wielokrotnego zwycięzcy Dakaru Karela.
W środę najszybsze było Renault prowadzone przez Holendra Pascala de Baara, którego pilotem jest Marcin Krueger. Drugi czas uzyskało także holenderskie Iveco Janusa von Kasterena z mechanikiem Dariuszem Rodewaldem, który już dwukrotnie w tej roli wygrywał Dakar. Po wycofaniu się Lopraisa załoga von Kasterena objęła prowadzenie w klasyfikacji generalnej.
W czwartek uczestnicy pokonają 427 km, z czego 274 km to odcinek specjalny. Dotrą do biwaku na Empty Qarter, a dzień później powrócą do Shaybah.