Zwycięstwo polskich skoczków narciarskich w konkursie drużynowym Pucharu Świata w Klingentahl wywołało w norweskich mediach szok tak duży, że poza krótkimi notatkami ukazała się tylko jedna dluższa relacja agencyjna.
Największe gazety przez pierwsze godziny, pomimo obecności swoich wysłanników na miejscu zawodów, nie wspomniały ani słowem o konkursie w Klingenthal i jedyna relacja pochodziła od agencji prasowej NTB, później przedrukowana w innych mediach.
Wielka polska radość w Klingentahl i upadek Norwegii - skomentowała NTB, podkreślając, że było to historyczne pierwsze drużynowe zwycięstwo Polski w Pucharze Świata, "podczas gdy my ani na chwilę nie otarliśmy się nawet o walkę o podium".
Szkoleniowiec norweskich skoczków Alexander Stoeckl nie krył zaskoczenia i powiedział w rozmowie z NTB po konkursie, że różnica pomiędzy jego zespołem a zwycięzcami była dramatycznie duża. Ponad sto punktów to przepaść - ocenił.
Nie jest dobrze. Polska ma czterech skoczków dostarczających na zawołanie świetne, długie i równe skoki, a my tylko jednego - podkreślił.
Na pytanie NTB co Stefan Horngacher zrobił z polskimi skoczkami, że tak się poprawili, Stoeckl odpowiedział, że nie wie. Myślę, że zmienił trening fizyczny, a poza tym znany jest z umiejętności optymalizacji sprzętu.
Podkreślił, że jest zaskoczony zespołową formą Polaków i ich dobrymi skokami. Zwykle mieli trudności z przejściem z sezonu letniego do zimowego, lecz tym razem nie - ocenił.
APA