Zespół Leicester City, którego piłkarzem jest Marcin Wasilewski, po raz pierwszy w historii został mistrzem Anglii! Tytuł zapewnił mu remis w poniedziałkowych derbach Londynu pomiędzy Chelsea a Tottenhamem Hotspur (2:2). Leicester City to 24. drużyna na liście zdobywców mistrzostwa kraju. Ostatnio ekipą, która po raz pierwszy świętowała tytuł, był 38 lat temu Nottingham Forest.

REKLAMA

Obecnie, na dwie kolejki przed końcem rozgrywek, "Lisy", których najlepszym osiągnięciem w ekstraklasie było do tej pory drugie miejsce w sezonie 1928/29, mają siedem punktów przewagi nad Tottenhamem.

"Let's do it for Ranieri", czyli "zróbcie to dla Ranierego" - transparentu z takim napisem, życzącym powodzenia włoskiemu menedżerowi Leicester, który w latach 2000-04 pracował w Chelsea, zawodnicy tego klubu w pierwszej połowie meczu z Tottenhamem raczej nie wzięli sobie do serca. Po golach Harry'ego Kane'a, który z 25 bramkami prowadzi w klasyfikacji strzelców, w 35. minucie i Koreańczyka Son Heung-Mina w 44. drużyny schodziły na przerwę przy prowadzeniu gości 2:0.

W drugiej części spotkania "The Blues" zaprezentowali jednak zupełnie inne oblicze i ku radości kibiców własnych oraz Leicester pozbawili lokalnego rywala szans na tytuł. Najpierw kontaktową bramkę uzyskał Gary Cahill, a w 83. minucie kontrę wykończył efektownym strzałem w okienko Belg Eden Hazard.

Piłkarze "Lisów" z tytułu mogli cieszyć się już w niedzielę, gdyby pokonali na wyjeździe Manchester United. Skończyło się jednak 1:1.

CHAMPIONS!!!! pic.twitter.com/pFtvo5XUNx

FuchsOfficialMay 2, 2016

35-letni Marcin Wasilewski miał skromny udział w największym sukcesie założonego w 1884 roku klubu, ale i jednej z największych sensacji w historii angielskiego futbolu. W tym sezonie wystąpił jedynie w dwóch meczach - i nawet, gdyby Ranieri pozwolił mu zagrać w dwóch pozostałych, to 60-krotny reprezentant Polski nie może liczyć na medal z okazji mistrzostwa, gdyż taki otrzymają tylko zawodnicy, którzy co najmniej pięć razy pojawili się na boisku.

Na początku sezonu szanse, że "Lisy" - które przed rokiem niemal do końca rozgrywek broniły się przed spadkiem, choć wiosną spisywały się świetnie - sięgną po tytuł, oceniano... bardzo nisko. Na tyle, że bukmacherzy uznawali, iż pięć razy bardziej prawdopodobne jest odkrycie, że Elvis Presley jednak żyje (1000:1). Podobne notowania (5000:1) miała ewentualna nominacja piosenkarza Justina Biebera na prezydenta Stanów Zjednoczonych.

Z kolei przed 36. kolejką bukmacherzy dawali ekipie Leicester City już 96 procent szans na ligowy triumf i przygotowywali się do największej wypłaty w historii brytyjskiej bukmacherki. Jak oszacowano, łączne straty dla największych brytyjskich firm zajmujących się obstawianiem wyników sportowych mogą sięgnąć nawet 50 milionów funtów - a to tylko nieco więcej niż wartość całej drużyna "Lisów"...

(edbie)