Zmarł utytułowany bokser portorykański Hector "Macho" Camacho. Informację o odłączeniu aparatury podtrzymującej funkcje życiowe przekazał Ernesto Torres - dyrektor centrum medycznego w San Juan, w którym 50-latek przebywał po tym, jak został postrzelony.
Camacho - trzykrotny mistrz świata (od wagi junior lekkiej do junior półśredniej) - został ranny przed paroma dniami. Znajdował się w samochodzie zaparkowanym przed barem w Bayamon, gdy z innego auta padły strzały. 49-letni mężczyzna przebywający z bokserem zginął na miejscu. W jego kieszeni policja znalazła dziesięć niewielkich torebek z kokainą, jedna z nich była otwarta.
W szpitalu okazało się, że znany sportowiec, który przez lata zmagał się z uzależnieniem od narkotyków i alkoholu ma szansę przeżyć, gdyż kula ominęła jego mózg. Jednak później wykryto, że przebite zostały trzy z czterech najważniejszych tętnic, które doprowadzają krew do głowy. Brak tlenu doprowadził do nieodwracalnych zmian w mózgu - poinformował Torres. O odłączeniu go od respiratora zadecydowała rodzina.
Ostatni, przegrany pojedynek Portorykańczyk stoczył w 2010 roku na Florydzie. Wcześniej pokonał takich rywali, jak Panamczyk Roberto Duran i Amerykanin Sugar Ray Leonard. W 1997 roku uległ Oscarowi De La Hoi w potyczce o pas czempiona WBC w kategorii półśredniej.
W zawodowej karierze bokserskiej Camacho stoczył 88 walk, z których 79 wygrał, sześć przegrał, a trzy zremisował. W 2007 roku został skazany na siedem lat więzienia (później karę zmniejszono) za kradzież komputerów. Gdy miał 16 lat, odsiedział trzymiesięczny wyrok za kradzież auta. Przemocy nie brakowało w jego domu rodzinnym; rozwiodła się z nim żona, a syn też wnosił przeciw niemu oskarżenia.