"Oddanie się do dyspozycji premiera traktuję jak podanie się do dymisji" - mówi minister sportu Joanna Mucha. Dodaje, że wieczorem premier ma podjąć decyzję w sprawie jej dalszych losów na stanowisku. Polityczna burza wokół Muchy rozpętała się po skandalu z dachem Stadionu Narodowego w roli głównej.
Mucha przyznała, że ponosi polityczną odpowiedzialność za skandal z dachem Stadionu Narodowego i przełożeniem meczu Polska - Anglia. Czuję się politycznie odpowiedzialna za tę sytuację, z całą pewnością. I w związku z tym i w związku z kontrolą taka moja decyzja i takie przedstawienie panu premierowi tego dokumentu - powiedziała dziennikarzom. W moim przekonaniu odpowiedzialność ministra to nie tylko odpowiedzialność za to, żeby wszelkie procedury były przestrzegane. To jest także szersza odpowiedzialność. Podczas Euro czasami z panem prezesem Herrą (Marcin Herra, szef spółki PL.2012 - RMF FM) zajmowaliśmy się naprawdę bardzo drobnymi rzeczami, bardzo szczegółowymi, które absolutnie nie były na poziomie naszych kompetencji, ale zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że przeprowadzenie tej imprezy wymaga od nas takiego zaangażowania. W przypadku tego meczu tego zabrakło i uważam, że pewna odpowiedzialność polityczna po mojej stronie, a organizacyjna po stronie NCS-u również istnieje - dodała.
Pytana, dlaczego zdymisjonowany nie został dotąd szef Narodowego Centrum Sportu, stwierdziła, że premier dopiero ocenia wyniki kontroli, jaką po skandalu zlecił w resorcie sportu i NCS-ie, a wszystkie decyzje personalne są w jego rękach.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Pytany o kontrolę i blamaż na Narodowym, rzecznik rządu Paweł Graś zapowiadał natomiast we wczorajszym Kontrwywiadzie RMF FM, że "sprawa na pewno nie rozejdzie się po kościach". Z raportu sporządzonego po kontroli w resorcie sportu i NCS wynika, że problemem podczas organizacji meczu Polska-Anglia był brak jednego organizatora, podmiotu, który czułby się w pełni odpowiedzialny za podejmowanie decyzji. Niby wszystko było w porządku, a coś nie zagrało. Efektem raportu muszą być zmiany organizacyjne, które uniemożliwią podobną sytuację w przyszłości - mówił.