Dreszczowce to nasz znak rozpoznawczy - przyznał po powrocie z Kataru Michał Szyba, bohater pojedynku o brązowy medal mistrzostw świata piłkarzy ręcznych, w którym Polska pokonała Hiszpanię 29:28. To jego gol, zdobyty na dwie sekundy przed końcem podstawowego czasu gry, doprowadził do dogrywki.
Zawodnik słoweńskiego klubu RK Gorenje Velenje (wcześniej Unii Lublin i KS Azoty Puławy) zaznaczył, że przegrany półfinał z gospodarzami turnieju - Katarem (29:31) - nie podłamał drużyny.
Nie oszukujmy się. Nie zagraliśmy najlepszego meczu, a sędziowanie to inna sprawa. Ta porażka dała nam jednak kopa do przodu. Powiedzieliśmy sobie twardo: "Musimy wrócić z medalem". A chcieć to móc. Serce, wiara do końca i zespół - to drogowskaz do sukcesu - podkreślił Szyba, dodając, że duży udział w tym sukcesie ma selekcjoner reprezentacji Michael Biegler, który poza boiskiem jest "ciepłym trenerem".
Zdaniem Szyby, nie tylko pojedynek z Hiszpanami byłby dobrym materiałem na film w stylu Alfreda Hitchcocka. Byliśmy raz na wozie, raz pod wozem. Balansowaliśmy nad przepaścią. Dreszczowce to nasz znak rozpoznawczy. Miałem w tym swój udział. I nie mam żalu do trenera, że we wcześniejszych meczach w Katarze nie wychodziłem na boisko częściej. Trzeba iść małymi kroczkami i czekać na swą szansę. Ja ją dostałem i wykorzystałem - zaznaczył.
Szyba podkreślał, że jest pod wielkim wrażeniem powitania, jakie setki kibiców zgotowały zawodnikom na warszawskim lotnisku. To było coś nieprawdopodobnego, niesamowitego. Przeżyłem ogromne zaskoczenie. Jestem zawstydzony. Nie wiem, co mam mówić. Rozdałem mnóstwo autografów, by chociaż w ten sposób podziękować tym, co przyjechali na lotnisko. Nie tylko z Warszawy, ale także z innych miast. Jeszcze raz wielkie, wielkie dzięki! - mówił.
W 2007 roku Szyba zajął z reprezentacją Polski szóste miejsce w mistrzostwach świata juniorów. W kadrze narodowej seniorów zadebiutował 4 czerwca 2013 roku w przegranym meczu ze Szwecją. Do tej pory nie był pierwszoplanową postacią zespołu Michaela Bieglera. W katarskim turnieju był zmiennikiem Andrzeja Rojewskiego, ale w decydującym o medalu spotkaniu selekcjoner postawił właśnie na niego. I nie pomylił się - Szyba rzucił w tym meczu 8 bramek, w tym tę na dwie sekundy przed końcem podstawowego czasu gry, która doprowadziła do dogrywki.
ZOBACZ RÓWNIEŻ:
Panowie, jesteście wielcy! Pogratulujmy naszym szczypiornistom!
(edbie)