W pierwszym meczu Mistrzostw Europy w piłce ręcznej w norweskim Stavangeer Polska przegrała z Chorwacją 27:32 (14:14). Mimo porażki z mistrzami olimpijskimi, „biało-czerwoni” pozostają jednym z faworytów turnieju. Walczą nie tylko o medal, ale też o przepustkę do igrzysk w Pekinie.
Polacy rozpoczęli mecz bardzo nerwowo i już po niespełna dwóch minutach przegrywali 0-2. Kontaktowego gola zdobył Mariusz Jurasik, jednak nasi reprezentanci nie potrafili uspokoić gry i po chwili przegrywali już 3-6. Słabo bronił Szmal, który przepuszczał każdą lecącą w stronę bramki piłkę. Obudził się dopiero po 10 minutach, kiedy kapitalnie zatrzymał strzał jednego z rywali. To zachęciło do gry "biało-czerwonych", a szczególnie ich kapitana. Po dwóch bramkach Tkaczyka i jednej Mariusza Jurasika przegrywaliśmy już tylko 6-7.
Chwilę później kilka razy świetnymi interwencjami popisał się bramkarz Chorwatów Kaleb, który obronił trzy mocne strzały Lijewskiego. Później długo trwała walka bramka za bramkę aż do stanu 10-10. Kilka nieudanych akcji Polaków i niestety nasi rywale – mistrzowie olimpijscy, wyszli na trzybramkowe prowadzenie 13:10.
Polacy chcieli koniecznie zmniejszyć straty, ale strzał Lijewskiego przeszedł po bloku Chorwatów i piłka wyszła w aut. Niespodziewanie znów jednak zerwali się Polacy. Po akcjach Karola Bieleckiego i Grzegorza Tkaczyka Polacy doprowadzili do remisu 14:14 i takim wynikiem zakończyła się pierwsza część spotkania.
Pierwszego gola w drugiej połowie zdobyli Polacy i po raz pierwszy wyszli na prowadzenie. Podopieczni Bogdana Wenty na początku drugiej odsłony bardzo agresywnie w obronie. Skutkowało to częstymi faulami i co za tym idzie licznymi przerwami w grze, ale Chorwaci mieli ogromne problemy z przedostaniem się pod naszą bramkę. Wynik cały czas oscylował wokół remisu.
Przy stanie 22:22 faul popełnił Krzysztof Lijewski i graliśmy przez jakiś czas w osłabieniu. Na szczęście rywale nie wykorzystali przewagi. Co więcej Mariusz Jurasie zdobył bramkę i Polska znów wyszła na jednobramkowe prowadzenie. Wspaniałe zawody rozgrywali nasi rozgrywający, którzy w ciemno zagrywali do Grzegorza Tkaczyka. Ten najczęściej zamieniał ich podania na gole. Chorwaci jednak nie ustępowali wicemistrzom świata w niczym i na dziesięć minut przed końcem był remis 25:25.
Co później się stało z Polakami – nie wiadomo. Nagle przestali grać. Grali za to Chorwaci, którzy zdobywali gola za golem i na dwie minuty przed końcem wygrywali 30:26. Ostatecznie Polska przegrała z Chorwacją 27:33. To oczywiście nie przekreśla szans na sukces w turnieju. Teraz trzeba się podnieść i koniecznie wygrać ze Słowenią.
W Norwegii polscy szczypiorniści walczą nie tylko o medal, ale i kwalifikację olimpijską. Przepustkę do Pekinu otrzyma tylko zwycięzca turnieju w Norwegii, chyba że... znów najlepsi okażą się Niemcy. Mistrzowie świata mą już bowiem pewny udział w igrzyskach olimpijskich. W takiej sytuacji do Pekinu polecą przegrani w finale. Jeżeli Polakom nie uda się w Norwegii, będą mieli jeszcze jedną szansę - podczas turnieju kwalifikacyjnego, który odbędzie się w naszym kraju na przełomie maja i czerwca.