Sensacja w siatkarskich mistrzostwach Europy! Po bardzo ciężkim boju polscy siatkarze przegrali w ćwierćfinale ze Słoweńcami 2:3 (17:25, 19:25, 25:23, 25:19, 14:16) i żegnają się z turniejem.
Polacy wrócili do gry po dwóch dniach wolnego. Z kolei Słoweńcy we wtorek w meczu barażowym pokonali Holendrów 3:0, a potem otwarcie mówili, że na mecz z biało-czerwonymi wyjdą nastawieni bojowo i ze świadomością, że wszystko może się wydarzyć.
Mistrzów świata postraszyli już w fazie grupowej turnieju. W Warnie Polacy wprawdzie wyszli z opresji i ostatecznie wygrali 3:1, ale było widać, że Słowenia nie będzie łatwym rywalem. Także statystyk kadry ostrzegał przed spotkaniem: Musimy wyjść na parkiet i od pierwszych minut pokazać, kto tu rządzi. Jak Słoweńcy są na fali, tworzą bardzo silny zespól i trudno będzie ich pokonać.
Ten czarny scenariusz się sprawdzał. Znacznie niżej notowani przeciwnicy, naładowani pozytywną energią, walczyli od pierwszej piłki. Nie odpuścili, byli skoncentrowani i... pewni siebie. Polakom nie udawało się nic. Fatalne przyjęcie (25 procent) i słaba obrona sprawiły, że rywale wyszli na prowadzenie 8:4.
Przy stanie 15:19 Bartosz Kurek krzyknął do kolegów: Jeszcze to nadrobimy. Spokojnie. Nie miał racji. Nawet zmiany - za Mateusza Bieńka wszedł Piotr Nowakowski - nie poprawiły sytuacji. Biało-czerwoni przegrali 17:25.
Słoweńcy zaimponowali przede wszystkim atakiem. Mieli 91-procentową skuteczność, z łatwością gubili polski blok. Ten praktycznie nie istniał. Wybrańcy Stephane’a Antigi popełnili aż 10 błędów własnych.
Miało się to zmienić w drugim secie. Siatkarze nawzajem się motywowali, dodawali otuchy i to poskutkowało. Kilka udanych zagrań, zwłaszcza w ataku, i prowadzili 6:2. Kibice przedwcześnie zaczęli jednak myśleć, że będzie dobrze. Słoweńcy się obudzili. Kolejne dobre zagrywki, przy słabej postawie Polaków w przyjęciu, sprawiły, że szybko był remis 7:7.
Boisko opuścił Mateusz Mika, ale Rafał Buszek nie wniósł do zespołu niczego nowego. Także sobie nie radził. Rywale znowu zaczęli odskakiwać. Przy drugiej przerwie technicznej prowadzili już 16:12. Gdy gra się nie zmieniała, Antiga postanowił wprowadzić Grzegorza Łomacza i Dawida Konarskiego. Nie wystarczyło. Polacy przegrali 19:25.
Wówczas na Twitterze trener mentalny polskich siatkarzy Jakub Bączek napisał: W takich momentach najlepiej działa koncentracja na pierwszej piłce. Srać na to, co było, nie analizować, co będzie. Zagrać jeden meczbol za drugim.
W takich momentach najlepiej dziaa koncentracja na 1 pice. Sra na to co byo, nie analizowa co bdzie. Zagra 1 meczbol za drugim!!!
JakubBBaczekOctober 14, 2015
Tego zawodnicy nie usłyszeli, ale sami wiedzieli, że mają nóż na gardle. Nie ułatwiło im to zadania, a nerwy udzielały się nawet spokojnemu zazwyczaj Antidze.
Biało-czerwoni wzięli się jednak w garść. Trzeci set wciąż nie był może najlepszy w ich wykonaniu, ale zwycięski. Po prowadzeniu 18:13 i serii dobrych zagrywek Bieńka, w końcówce znowu zaczęło być nerwowo. Słoweńcy doprowadzili do remisu 22:22. Później sami pomylili się w serwisie, a asem popisał się Kurek. W ostatniej akcji z ataku punktował Mika i było 25:23.
Łatwo nie było również w czwartym secie, ale Kubiak robił, co mógł. Kapitan drużyny wziął na siebie rozgrywanie, obronę, ataki i blok. Był wszędzie. Mistrzowie świata wygrali 25:19 i doprowadzili do tie-breaka.
Ten znowu był bardzo wyrównany. Walka trwała do ostatniej chwili. Ważnym momentem był challenge wzięty przez Polaków. Twierdzili oni, że rywal w trakcie ataku przekroczył trzeci metr. Wideoweryfikacja wskazała jednak, że tak nie było i Słoweńcy wyszli na prowadzenie 12:10.
Później Polacy mieli piłkę meczową, ale jej nie wykorzystali. Znowu oddali pole rywalom, którzy tej szansy nie wypuścili już z rąk i wygrali ostatnią partię 16:14.
Słowenia: Alen Pajenk, Mitja Gasparini, DejanVincic, Jan Kozamernik, Tine Urnaut, Uros Pavlovic i Jani Kovacic (libero) oraz Alen Sket, Jan Klobucar, Miha Plot (libero).
W poprzednich mistrzostwach Europy, które dwa lata temu odbywały się w Polsce i Danii, biało-czerwoni zajęli dziewiąte miejsce. W konsekwencji pracę stracił włoski trener Andrea Anastasi.
(edbie)