Najlepszy polski skoczek narciarski Adam Małysz tryska optymizmem przed rozpoczynającym się w piątek w Kuusamo sezonem zimowym. Za cel stawia sobie zdobycie medalu olimpijskiego w igrzyskach w Vancouver. Najlepiej, gdyby krążek okazał się złoty...
Na pewno otwarcie mogę mówić o tym, że medal jest moim celem. Do tego przygotowuję się. Mam nadzieję, że ten cykl się sprawdzi i na olimpiadzie będę w dużej formie - zapowiada 32-letni zawodnik. Przyznaje jednak, że wywalczenie olimpijskiego krążka nie będzie łatwym zadaniem. To nie jest tak, że się przyjeżdża i mówi się, że teraz zdobędę medal, bo jestem w gazie. Tak samo byłem w niesamowitej formie w Salt Lake City i Simon Ammann, który miesiąc odpoczywał, pokrzyżował mi plany. Nie ma reguły. Trzeba mieć również szczęście i dobry dzień, ale wszystko będziemy w tym kierunku robić - dodaje, przyznając, że jego marzeniem jest złoto: Dwa medale olimpijskie - brązowy i srebrny już mam. Co innego sprawiłoby większą przyjemność, jak to złoto? Każdy zawodnik głównie po to trenuje.
Małysza cieszy fakt, że przyszłoroczne igrzyska odbędą się w Kanadzie. Tam zawsze mi się bardzo fajnie skakało. Dosyć szybko przyjmuję ten klimat, który tam jest. Dużo Polonii przychodzi na skoki, więc można poczuć się jak w kraju, a skocznie są tak specyficzne, że nawet mi odpowiadają. Jestem optymistą, jeśli chodzi o olimpiadę, i jeśli wszystko będzie tak, jak by się chciało, a góra pomoże, to będę na pewno zadowolony - podkreśla.
Małysz zaznacza, że solidnie pracował w okresie przygotowawczym, a plan wykonał w stu procentach. Chwila zwątpienia pojawiła się we wrześniu, kiedy z powodu kontuzji mięśni brzucha musiał przez miesiąc odpoczywać. Po głowie chodziły mi wtedy różne myśli. To był przecież ostatni etap przygotowań. Odpuszczanie w tym momencie jest zawsze bardzo ryzykowne, ale wiedziałem, że muszę to zrobić, bo inaczej urazu się nie wyleczy. Trener Hannu Lepistoe ciągle mnie uspokajał, rozpisał nowy trening. Dlatego na pierwsze konkursy mogę nie być jeszcze przygotowany, tak jak to planowaliśmy - przyznaje skoczek.
Małysza podkreśla też, że udało mu się zlikwidować błędy, które zdarzały mu się w minionych sezonach. Jestem zadowolony przede wszystkim z mojej techniki. Bardzo ją poprawiłem. Nawet to, co od iluś lat było w nawyku, udało się wyeliminować. Bardzo często na treningu już było okey i wszystko było poprawnie, ale na zawodach, gdy pojawiał się stres i chęci skoczenia dalej, te błędy pojawiały się znowu. Zaczynam to już kontrolować i wiem, że potrafię w rywalizacji skoczyć tak dobrze, jak na treningu - zapewnia.
O konkurentach Małysz niechętnie się wypowiada. Niespecjalnie cieszy się też z powrotu na skocznię Janne Ahonena. To przecież bardzo dobry zawodnik - przyznaje. Zaciekawienia formą fińskiego skoczka nie kryje natomiast trener polskiej kadry Łukasz Kruczek, z którym rozmawiał dziennikarz redakcji sportowej RMF FM Wojciech Słoń:
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio