W tym roku na sportową emeryturę przeszło kilka prawdziwych gwiazd sportowych aren. Z żalem żegnali ich kibice tenisa, boksu czy piłki nożnej.

REKLAMA

Z uprawiania bosku zrezygnował choćby Oscar de la Hoya. Był z pochodzenia Meksykaninem, ale złoty medal olimpijski w Barcelonie zdobył dla USA. Zdobywał tytuły zawodowego mistrza świata w sześciu kategoriach, od superpiórkowej do superpółśredniej. Nikt nie pokona już na ringu Walijczyka Joe Calzaghe. 36 – letni pięściarz w 46 walkach nie doznał ani jednej porażki, 32 razy zwyciężał przed czasem. W swoim dorobku miał pasy mistrzowskie w wadze junior ciężkiej wszystkich najważniejszych organizacji.

Co do futbolu, to chyba największe rozczarowanie przeżyli fani w Mediolanie. Z AC Milan rozstał się prawdziwy symbol drużyny Paolo Maldini, który bronił barw drużyny od początku kariery. Zagrał w aż 902 oficjalnych meczach Milanu. Pięć razy zwyciężył w Lidze Mistrzów, siedmiokrotnie zdobył mistrzostwo Włoch, a w drużynie narodowej Italii zagrał 126 razy – to rekord. Trochę mniej spektakularnie wygląda na tym tle zakończenie kariery przez Luisa Figo. Portugalczyk po pierwsze w ostatnich latach grał już o wiele słabiej, a i kibice Interu nie pałali do niego wielką miłością. Warto jednak przypomnieć, że Figo to rekordzista pod względem występów w reprezentacji Portugalii (127) i laureat "Złotej Piłki" z 2000 roku.

W Austrii największy żal wiąże się z odejściem na emeryturę gwiazd narciarstwa alpejskiego. Hermanna „Herminatora” Maiera i Renate Goetschl nie będzie łatwo zastąpić. Goetschl – nazywana królową szybkości spodziewa się dziecka i postawiła na macierzyństwo. W karierze wywalczyła dwa złote, trzy srebrne i dwa brązowe medale mistrzostw świata, a z igrzysk olimpijskich - jeden srebrny i jeden brązowy.

Maier - jeden z najlepszych narciarzy alpejskich w historii, zwycięzca 54 zawodów Pucharu Świata, zdobywca czterech wielkich Kryształowych Kul (1998, 2000, 2001, 2004), dwukrotny mistrz olimpijski z Nagano i trzykrotny mistrz świata. Gdyby nie poważny wypadek na motocyklu lista sukcesów byłaby pewnie dłuższa. Jednak fakt, że mimo koszmarnej kontuzji wrócił na stok i wygrywał już sam w sobie zasługuje na najwyższe uznanie.

Z tenisowymi kortami pożegnali się za to Rosjanin Marat Safin i Francuzka Amelie Mauresmo. Rosyjski tenisista wygrał łącznie 15 turniejów ATP, w tym dwa wielkoszlemowe (US Open 2000, Australian Open 2005). Na przełomie 2000 i 2001 roku był przez dziewięć tygodni numerem jeden na świecie. Mauresmo w klasyfikacji tenisistek prowadziła dłużej niż Safin - miesiąc w 2004 roku i pięć miesięcy w 2006. Odniosła też więcej sukcesów - 25 tytułów, w tym dwa w Wielkim Szlemie (Australian Open i Wimbledon 2006).

Co prawda wszystkich wymienionych nie obejrzymy już na sportowych arenach w roli zawodników, ale pewnie większość z nich będzie gościć w mediach jako eksperci, czy komentatorzy. Niektórzy zajmą się trenerką, albo zajdą wysoko w sportowych federacjach.