"My chcielibyśmy rozbudować podstawę piramidy sportu paraolimpijskiego - na wierzchołku są wyczynowi sportowcy. A nam zależy nam na tym, by wyciągnąć też inne osoby z domu, pokazać im, że można żyć aktywnie mimo niepełnosprawności i cieszyć się życiem" - mówi w rozmowie z RMF FM Łukasz Szeliga - prezes polskiego komitetu paraolimpijskiego.
Maciej Jermakow, RMF FM: Dawno nie było tak dobrze w polskim sporcie paraolimpijskim?
Łukasz Szeliga: Rok 2016 jest przełomowy dla ruchu paraolimpijskiego w Polsce. Pierwsza transmisja w telewizji z igrzysk, 10. pozycja w tabeli medalowej. Polska jeszcze jest w czołówce światowego sportu paraolimpijskiego.
Ale ta czołówka cały czas idzie do przodu...
Tak, najlepiej obrazują ten profesjonalizm minimalne różnice między zawodnikami - gdyby Bartosz Tyszkowski rzucił o centymetr dalej, miałby złoto a nie srebro.
Niektóre wyniki są czasami nawet lepsze od tych osiąganych na igrzyskach pełnosprawnych sportowców...
Tak - w grupie osób niedowidzących bieg na 1500 metrów był dużo szybszy niż na igrzyskach olimpijskich. Są też przypadki związane są z tzw. dopingiem technologicznym. Niemiec skaczący w dal, który odbija się z protezy skoczył 8.40 - to wynik, który od Aten nie był oglądany.
W sport paraolimpijski trzeba bardzo mocno się zaangażować, by dojść na szczyt?
Zgadza się, nie wystarczy już jeden trener i utalentowany zawodnik. Coraz częściej musi za takim zawodnikiem stać zespół ekspertów - dietetyk, fizjolog, fizjoterapeuta. Profesjonalizację sportu paraolimpijskiego widać na każdym kroku.
Idziecie do przodu, wyniki coraz lepsze, ale pod względem finansowym nie jest idealnie...
Sport paraolimpijski jest bardzo mocno niedofinansowany. Sytuację uratował na pewno program Olimpijczyk PEFRONu. Nie wyobrażam sobie, co się wydarzy, jeśli nie będzie ten program kontynuowany, a są takie obawy. Zaczynamy mieć też wsparcie sponsorów...
Ale jeśli nie dostaniecie teraz więcej pieniędzy to będziecie w stanie dalej działać na takim poziomie?
Jeśli program "Olimpijczyk" nie będzie kontynuowany, a rozwiązania opracowywane z ministerstwem się nie pojawią to nastąpi regres. Oczywiście, liczymy na wsparcie kolejnych sponsorów, którzy wspomogliby nasze przygotowania do kolejnych igrzysk. Tokio za cztery lata, ale już za 2 lata rywalizować będziemy w Korei. Nie chcemy powtórzyć Soczi, skąd to nasza ekipa po raz pierwszy w historii wróciła bez medalu. Bardzo niedobrą sytuacją jest taka, gdy trener musi zastanawiać się, jak przemodelować przygotowania, bo nie może wykonać swojego planu w stu procentach. Pochodną pieniędzy jest liczba dni treningowych, możliwości startów w zawodach kontrolnych. To wszystko jest niezbędne, by rywalizować bez kompleksów z najlepszymi.
Wy walczycie o fundusze, a zawodnicy teraz gdzieś po cichu przygotowują się właśnie do kolejnych imprez...
Tak, oni cały czas ciężko codziennie pracują. My chcielibyśmy też rozbudować podstawę piramidę sportu paraolimpijskiego - na wierzchołku są wyczynowi sportowcy. A nam zależy nam na tym by wyciągnąć też inne osoby z domu, pokazać im, że można żyć aktywnie mimo niepełnosprawności i cieszyć się życiem.
(mn)