Polska wygrała w Chengdu z Chinami 3:2 w meczu grupy D Ligi Światowej siatkarzy. To szóste zwycięstwo polskiej drużyny w tegorocznej edycji Ligi Światowej, która obok Bułgarii i Brazylii, pozostaje niepokonana.
Na początku pierwszego seta wydawało się, że Polacy wyciągnęli wnioski z sobotniego meczu i zdawali sobie sprawę, że im szybciej obejmą kilkupunktowe prowadzenie, tym gospodarze walczyć będą z mniejszą energią i determinacją. Podopieczni Raula Lozano spokojnie punktowali rywali i prowadzili 8:4, a później 16:11. Dobrze funkcjonował polski blok, w czym spora zasługa desygnowanego w miejsce Łukasza Kadziewicza do podstawowej szóstki Wojciecha Grzyba.
Do stanu 19:14 wszystko przebiegało po myśli trenera Raula Lozano i jego zawodników. W tym momencie polski zespół "stanął". Mnożyły się błędy w odbiorze trudnej zagrywki Qiong Shena i nieporozumienia między rozgrywającym Pawłem Zagumnym a partnerami. Swoje zrobili też sędziowie - po jednym z ataków "biało- czerwonych" piłka wpadła w boisko metr przed końcową linią, ale punkt został przyznany gospodarzom. W efekcie Polacy stracili dziesięć punktów z rzędu i przegrali pierwszą partię 20:25.
Końcówka pierwszego seta sprawiła, że Chińczycy nabrali wiatru w żagle i uwierzyli we własne siły. Grali coraz szybciej i skuteczniej, dodatkowo wspierani piskliwym dopingiem przez czterotysięczną publiczność. Polacy mieli problemy z kończeniem ataków, nie potrafili też skutecznie blokować rywali, których przewaga stale wynosiła 4-5 pkt. Nie pomagały reprymendy Raula Lozano i liczne zmiany w składzie. Co prawda po dwóch atakach Sebastiana Świderskiego zrobiło się tylko 16:18, ale w końcówce znowu lepsi byli gospodarze i wygrali drugą partię 25:19.
W trzecim secie Polacy zagrali lepiej. Dobrze spisywał się Łukasz Żygadło, który na dłużej zastąpił na rozegraniu Pawła Zagumnego, a w bloku skutecznie grał Wojciech Grzyb. Po asie serwisowym Marcina Możdżonka "biało-czerwoni" prowadzili 15:13. Lepsza postawa Polaków sprawiła, że błędy, szczególnie w końcówce partii, zaczęli popełniać Chińczycy. Wskutek tego Polacy wygrali 25:20, a skutecznym atakiem zakończył seta Michał Winiarski.
Porażka w trzecim secie nie zdeprymowała gospodarzy, którzy od początku kolejnej partii objęli kilkupunktowe prowadzenie. Po błędzie w przyjęciu zagrywki Michała Winiarskiego Chińczycy prowadzili nawet 12:7, ale chwilę później, m.in. po atomowym ataku Sebastiana Świderskiego, był już remis 16:16, a sprytne zagranie Michała Winiarskiego dało Polakom pierwsze w tym secie prowadzenie 19:18.
Po bloku na Mariuszu Wlazłym Chińczycy objęli prowadzenie 23:21, chwilę później było 24:22, lecz po autowym ataku ze środka, które to akcje wcześniej przynosiły gospodarzom wiele punktów, znowu był remis - 24:24. Walka punkt za punkt trwała do stanu 29:29. wówczas dwa punkty z rzędu, w tym jeden atomowym serwisem, zdobył Michał Winiarski i doprowadził do remisu w setach.
W decydującej partii Polacy ponownie musieli „gonić” wynik. Gdy Fang Yingchao zablokował Sebastiana Świderskiego, gospodarze prowadzili już 12:8, ale za sprawą Mariusza Wlazłego i ponownie najskuteczniejszego w polskim zespole Michała Winiarskiego
wicemistrzowie świata doprowadzili do remisu 13:13. Chwilę później obronili pierwszego meczbola, a przy stanie 14:14 asem serwisowym popisał się Paweł Zagumny, choć po raz kolejny sędziowie liniowi błędnie sygnalizowali aut. W następnej akcji kolejny udany blok zanotował wyróżniający się w polskim zespole Wojciech Grzyb i Polacy wygrali tie-breaka 16:14, a cały mecz 3:2.
Postawa podopiecznych Raula Lozano pozostawiała wiele do życzenia, ale brawa należą im się za wyzwolenie sportowej złości, pokazanie charakteru godnego wicemistrzów świata i ambitną walkę o zwycięstwo.