Manchester United przegrał u siebie z Paris Saint-Germain 0:2 w ciekawie zapowiadającym się meczu 1/8 finału piłkarskiej Ligi Mistrzów, która we wtorek wznowiła rozgrywki. W innym spotkaniu tego dnia Roma pokonała FC Porto 2:1. Rewanże w tych parach odbędą się 6 marca.
Paryżanie przystąpili do meczu na Old Trafford mocno osłabieni, m.in. bez kontuzjowanych Brazylijczyka Neymara i Urugwajczyka Edinsona Cavaniego. Zdążył się za to wykurować włoski pomocnik Marco Verratti.
Tymczasem "Czerwone Diabły" pod wodzą zatrudnionego w grudniu w miejsce Jose Mourinho byłego piłkarza MU Ole Gunnara Solskjaera wygrały wcześniej dziesięć z jedenastu meczów (licząc wszystkie rozgrywki).
Nie brakowało więc głosów, że to Manchester United będzie faworytem wtorkowego starcia, ale przebieg meczu tego nie potwierdził.
Mistrzowie Francji praktycznie od początku sprawiali lepsze wrażenie, a efekty ich coraz groźniejszych akcji kibice zobaczyli na początku drugiej połowy.
W 53. minucie po strzale Kyliana Mbappe'a David de Gea popisał się znakomitą interwencją, ale po chwili - po dośrodkowaniu z rzutu rożnego - pokonał go z bliska Presnel Kimpembe, który uciekł obrońcom MU.
Gospodarze musieli się odkryć, co było wodą na młyn dla rozpędzonych paryżan. W 60. minucie po kontrataku prowadzenie gości podwyższył Kylian Mbappe. Przy obu golach asysty zaliczył Argentyńczyk Angel Di Maria.
Mbappe mógł wkrótce potem zdobyć kolejną bramkę, ale w sytuacji sam na sam lepszy okazał się David de Gea.
W 89. minucie sytuacja gospodarzy stała się jeszcze trudniejsza - drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartkę zobaczył Paul Pogba.
Spotkanie na Old Trafford oglądali z trybun m.in. David Beckham, który jako piłkarz występował w obu tych klubach (w PSG niespełna pół roku), a także były znakomity szkoleniowiec MU sir Alex Ferguson.
Przed pierwszym gwizdkiem sędziego uczczono pamięć byłego napastnika FC Nantes, tragicznie zmarłego Argentyńczyka Emiliano Sali. Podobnie jest we wszystkich spotkaniach LE oraz Ligi Mistrzów w tym tygodniu.
Drugi wtorkowy mecz 1/8 finału odbył się w stolicy Włoch, gdzie Roma pokonała FC Porto 2:1. Gole padły między 70. i 79. minutą.
Najpierw dwa trafienia zaliczył 19-letni Nicolo Zaniolo, ale gdy wydawało się, że rzymianie polecą na rewanż z solidną zaliczką, bramkę dla FC Porto zdobył Hiszpan Adrian Lopez, wprowadzony krótko wcześniej na boisko. Gol został uznany po skorzystaniu z systemu analizy wideo VAR.
Ta technologia została wprowadzona właśnie od 1/8 finału Ligi Mistrzów, ale kibicom jest znana od dawna. VAR pomaga arbitrom w różnych rozgrywkach, m.in. mistrzostwach świata czy meczach najwyższych klas ligowych (np. w Polsce).
Jesteśmy gotowi do wprowadzenia VAR wcześniej niż planowaliśmy. Wierzę, że VAR przyczyni się do zmniejszenia liczby błędnych decyzji sędziowskich - przyznał w grudniu prezydent UEFA Aleksander Ceferin.
W bramce FC Porto wystąpił 37-letni Iker Casillas. To oznacza, że doświadczony Hiszpan zagrał już w dziewiętnastej edycji 1/8 finału Ligi Mistrzów (w szesnastu z Realem Madryt, w trzech z portugalskim zespołem), co jest absolutnym rekordem rozgrywek.
Pierwsze mecze 1/8 finału odbędą się w czterech terminach (12-13 i 19-20 lutego), podobnie jak spotkania rewanżowe (5-6 i 12-13 marca).
Na środę zaplanowano spotkania Ajaksu Amsterdam z triumfatorem trzech poprzednich edycji rozgrywek Realem Madryt (sędzią VAR będzie Szymon Marciniak) oraz Tottenhamu Hotspur z Borussią Dortmund.
W Londynie oba zespoły wystąpią mocno osłabione. W ekipie Tottenhamu zabraknie kontuzjowanych Harry'ego Kane'a i Dele Allego, a Borussia zagra m.in. bez borykającego się z urazem pięty Łukasza Piszczka oraz narzekającego na kontuzję uda kapitana Marco Reusa.
W przyszłym tygodniu odbędą się kolejne cztery mecze, m.in. Liverpoolu z Bayernem Monachium Roberta Lewandowskiego. Ponadto Olympique Lyon podejmie Barcelonę, Atletico Madryt zagra z Juventusem Turyn Wojciecha Szczęsnego, a Schalke 04 Gelsenkirchen z Manchesterem City.
Finał zaplanowano na 1 czerwca w Madrycie (Estadio Metropolitano).