Piłkarze Barcelony, dzięki bramce Brazylijczyka Vitora Roque, pokonali w roli gospodarza Osasunę Pampeluna 1:0 w zaległym meczu hiszpańskiej ekstraklasy. Robert Lewandowski, który zagrał całe spotkanie, czeka na trafienie w lidze od 10 grudnia.

REKLAMA

Mecz 20. kolejki miał się odbyć w połowie stycznia, ale obie drużyny uczestniczyły wówczas w Rijadzie w turnieju o Superpuchar Hiszpanii. Spotkały się tam w półfinale - Katalończycy wygrali 2:0, ale w finale ulegli Realowi Madryt 1:4.

Ligowe zaległości odrobiono w środę na Stadionie Olimpijskim, gdzie Barcelona występuje w roli gospodarza. "Duma Katalonii" znów okazała się lepsza od Osasuny, ale kibice raczej dość szybko zapomną o tym spotkaniu. Z wyjątkiem faktu, że swoją pierwszą bramkę w barwach mistrzów Hiszpanii zdobył 18-letni Brazylijczyk Vitor Roque, sprowadzony tej zimy z Athletico Paranaense.

Zanim jednak do tego doszło, Katalończycy długo męczyli się z 12. w tabeli rywalem. Mieli sporą przewagę, lecz nic z niej nie wynikało. Na domiar złego już w siódmej minucie kontuzji doznał Ferran Torres i trener Xavi Hernandez musiał dokonać zmiany.

Bramkarza Osasuny Aitora Fernandeza próbował pokonać m.in. Lewandowski. Już na początku meczu jego strzał został zablokowany, a w 11. minucie po uderzeniu głową 35-letniego napastnika piłka minęła słupek.

Po przerwie przewaga Barcelony jeszcze wzrosła. W 62. minucie Xavi, który niedawno ogłosił odejście z funkcji trenera po zakończeniu sezonu, wprowadził na boisko Roque.

Młody Brazylijczyk potrzebował kilkudziesięciu sekund, żeby odwdzięczyć się za zaufanie. Po ładnym dośrodkowaniu Joao Cancelo (zewnętrzną częścią stopy) reprezentant "Canarinhos" popisał się skutecznym uderzeniem głową.

Vitor jest dla nas bardzo ważny. Za każdym razem, gdy wchodzi na boisko, wkłada w swoją grę dużo intensywności. Teraz ma gola. Cieszę się, że jest z nami
- powiedział o koledze z drużyny pomocnik Pedri.

W 67. minucie sytuacja gości stała się jeszcze trudniejsza. Po drugiej żółtej kartce boisko musiał opuścić obrońca Unai Garcia.

Wydawało się, że osłabiona Osasuna straci kolejne bramki, zwłaszcza wobec dotychczasowego naporu rywali, ale niespodziewanie dość szybko stworzyła sobie dwie groźne okazje. W pierwszej sytuacji piłka otarła się od słupka bramki Barcelony, a w drugiej - świetną interwencją popisał się golkiper gospodarzy Inaki Pena.

W 79. minucie Lewandowski znalazł się sam na sam z bramkarzem i trafił do siatki, ale sędzia nie uznał gola. Arbiter od razu nie miał wątpliwości. Reprezentant Polski za szybko wybiegł za linię obrońców - był na spalonym.

Do końca wynik już nie uległ zmianie, co oznacza, że Barcelona po raz pierwszy od 3 grudnia nie straciła bramki w hiszpańskiej ekstraklasie.

Na zakończenie kiepskiej serii czeka natomiast Lewandowski, który nie trafił w lidze od 10 grudnia (później strzelał gole w meczach o Superpuchar i Puchar Hiszpanii). Jego bilans w Primera Division wciąż wynosi osiem bramek.

Barcelona awansowała na trzecie miejsce z dorobkiem 47 punktów. Traci osiem do lidera Girony oraz siedem do Realu, który swoje zaległe spotkanie z 20. kolejki - na wyjeździe z Getafe - zagra w czwartek.

Podsumowując zwycięstwo nad Osasuną, Pedri podkreślił, że "smakuje bardzo dobrze" i było trudno je wywalczyć, ponieważ "ten tydzień był dziwny dla zespołu".

Nawiązał w ten sposób m.in. do zapowiadanego odejścia trenera. Pedri zapewnił, że zespół "da z siebie wszystko w pozostałych meczach z Xavim".

Wiemy, że to ostatnie spotkania, w których będziemy się cieszyć nim jako trenerem i musimy wyjść na te mecze z większym entuzjazmem - powiedział pomocnik Barcelony.