Jagiellonia Białystok wygrała na własnym stadionie z portugalskim Rio Ave 1:0 w pierwszym meczu 2. rundy kwalifikacji Ligi Europejskiej. Rewanż: 2 sierpnia w Portugalii.
Bramka: 1:0 Mateusz Machaj (9).
Żółte kartki: Jagiellonia: Bartosz Kwiecień, Taras Romanczuk. Rio Ave: Gabrielzinho.
Sędziował: Ricardo De Burgos (Hiszpania).
Widzów: 13 725.
Jagiellonia: Marian Kelemen – Łukasz Burliga, Ivan Runje, Nemanja Mitrovic, Guilherme Sitya - Przemysław Frankowski, Taras Romanczuk, Mateusz Machaj (71. Martin Pospisil), Bartosz Kwiecień (75. Rafał Grzyb), Arvydas Novikovas (83. Patryk Klimala) - Cillian Sheridan.
Rio Ave: Giorgi Makaridze - Toni Borevkovic, Nelson Monte, Jonathan Buatu-Mananga – Gabrielzinho, Leandrinho, Tarantini (76. Joao Schimdt), Matheus Reis - Gelson Dala, Diego Lopes (18. Bruno Moreira), Wanderson Galeno (81. Damien Furtado).
Nieoczekiwanym sprzymierzeńcem Jagiellonii okazała się pogoda. Tuż przed meczem nad stadionem rozpętała się ulewa i zamieniła boisko w grzęzawisko. W takich warunkach przewaga piłkarzy gości w wyszkoleniu technicznym przestała mieć znaczenie.
O tym, jak na pełnej kałuż murawie potoczy się piłka, decydował przypadek, trudno było konstruować akcje.
Szczęście natomiast uśmiechnęło się do białostoczan po raz drugi - i to już w dziewiątej minucie spotkania.
Przemysław Frankowski prostopadle podawał do Mateusza Machaja i w normalnej sytuacji zagranie pewnie przeciąłby obrońca Rio Ave - tym razem jednak piłka nagle się zatrzymała, obrońca się przewrócił, a Machaj znalazł się w sytuacji sam na sam z Giorgim Makaridze i bez trudu tę okazję wykorzystał.
Portugalski zespół ruszył do zdecydowanych ataków, miał przewagę, ale w decydujących momentach brakowało mu skuteczności. W bramce Jagiellonii natomiast świetnie spisywał się Marian Kelemen (a w 38. minucie miał również trochę szczęścia: uratował go słupek).
Zawodnicy białostockiej ekipy przeprowadzili w zasadzie jeszcze tylko jedną groźną akcję. Po nieco ponad godzinie gry lewą stroną przedarł się Arvydas Novikovas i zagrał na piąty metr, ale tam w piłkę znajdującą się na dość niewygodnej wysokości nieczysto uderzył Bartosz Kwiecień.
Jagiellonia chwilami broniła się wręcz rozpaczliwie, ale zdołała utrzymać korzystny wynik.
Jeśli za tydzień nie roztrwoni przewagi, to w trzeciej rundzie eliminacji spotka się z belgijskim KAA Gent.
(e)