Legia Warszawa rozegra wieczorem decydujący o awansie do Ligi Mistrzów mecz ze Steauą Bukareszt. Z Rumunii podopieczni Jana Urbana przywieźli remis 1:1. "O takich spotkaniach się śni, myśli i marzy. Każdy chce zagrać, dobrze się zaprezentować i strzelić gola" - przyznał napastnik stołecznej ekipy Marek Saganowski. Trener Urban obawia się jednak, że drużynie zaszkodzi... brak kibiców na "Żylecie".
To właśnie na trybunie północnej stadionu przy Łazienkowskiej zasiadają na co dzień najbardziej zagorzali fani zespołu. Tym razem UEFA ją zamknęła - to kara za nieodpowiedni transparent w wyjazdowym meczu 2. rundy kwalifikacji z walijskim The New Saints FC.
Nasze szanse są nierówne. Z pełnym stadionem na pewno byłoby nam łatwiej, ale teraz musimy się skupić na naszej grze. Liczę na to, że kibice, którzy przyjdą na mecz, będą nas wspierać równie zagorzale - komentował Urban.
Ze spokojem do rywalizacji podchodzi trener Steauy Laurentiu Reghecampf, który zaznaczył, że brak awansu jego drużyny nie będzie ekonomiczną katastrofą. Gdy tak się stanie, spróbujemy znowu za rok - zapowiedział.
Jeśli Legii uda się awansować do fazy grupowej Ligi Mistrzów, zarobi co najmniej 8,6 mln euro. W razie porażki zagra w Lidze Europejskiej.
(edbie)