W meczu na szczycie polskiej ekstraklasy Legia Warszawa zremisowała z Lechem Poznań 1:1. Prowadzenie dał gospodarzom Takesure Chinyama, natomiast wyrównał w drugiej połowie Robert Lewandowski. Remis na Łazienkowskiej sprawił, że walka o mistrzostwo Polski będzie fascynująca. Pierwsze trzy drużyny w tabeli – Legia, Wisła i Lech mają tyle samo punktów.
Piłkarzom Legii po raz pierwszy od niemal dwóch lat towarzyszył bezustanny doping. To efekt rozmów między władzami klubu i skonfliktowanymi z nimi kibicami. Głośne wsparcie dobrze
zmotywowało podopiecznych Jana Urbana - to gospodarze mieli inicjatywę i prowadzili grę. Stołeczni piłkarze udokumentowali przewagę już w 10. minucie, kiedy doskonałe podanie Rogera na bramkę zamienił strzałem głową Takesure Chinyama. Napastnik z Zimbabwe zdobył 17. bramkę w bieżącym sezonie i jest liderem tabeli strzelców.
Goście mieli dwie dogodne sytuacje przed przerwą. W 30. minucie Sławomir Peszko odegrał w polu karnym do Roberta Lewandowskiego, ale uderzenie reprezentacyjnego napastnika zablokował Tomasz Kiełbowicz. Dziesięć minut później Jan Mucha zatrzymał piłkę po dobrym uderzeniu Manuela Arboledy.
Po zmianie stron Lech zaatakował większą liczbą graczy. Piłkarze Franciszka Smudy mieli kilka dobrych okazji, bowiem gospodarze praktycznie stanęli i rozpaczliwie się bronili. W 65. minucie Semir Stilic zaskakująco strzelał z 14 metrów, ale dobrą paradą popisał się Mucha. Dwie minuty później minimalnie niecelnie strzelił Jakub Wilk, a uderzenie Sławomira Peszki sprzed pola karnego poszybowało nad poprzeczką.
Przygniatającą przewagę Lech potwierdził w 75. minucie - po rzucie rożnym piłkę do siatki skierował Lewandowski. Legia miała jedną szansę, by ponownie objąć prowadzenie- do przypadkowo zagranej w pole karne piłki dopadł Chinyama, ale uderzenie zupełnie mu nie wyszło.
Po meczu powiedzieli:
Franciszek Smuda (trener Lecha): Pierwsza połowa w naszym wykonaniu to nie był futbol, jaki sobie wyobrażałem. Za dużo było zachowawczej gry. Podobał mi się występ w drugiej - tak musimy grać, żeby zdobyć mistrzostwo. To było przełamanie się drużyny i liczę, że w następnych meczach zagramy podobnie. Z tym remisem można żyć. Pozostaliśmy w grze o mistrzostwo - podobnie jak Legia oraz Wisła. Proszę Boga, żeby nie decydował mecz z Cracovią, szczególnie jeśli ona będzie musiała wygrać, by utrzymać się w lidze.
Robert Lewandowski (napastnik Lecha, strzelec bramki): Pierwsza połowa dla Legii, a druga - zdecydowanie dla nas. Mogliśmy się nawet pokusić o zwycięstwo. Remis to dosyć korzystny wynik, a do końca zostało jeszcze pięć spotkań. Wierzę, że w kolejnych meczach zagramy skuteczniej i na zero z tyłu.
Jan Urban (trener Legii): Wydawało, się że szybko strzelona bramka ułatwi nam zadanie. Gra w pierwszej połowie wyglądała dobrze. W drugiej to Lech przejął inicjatywę. Chcieliśmy spróbować gry z kontry, bowiem Lech atakował dużą liczbą graczy. Niestety cofnęliśmy się za głęboko. Wynik sprawiedliwy, ale gdyby Stilić w końcówce strzelił bramkę, to chyba bym sobie żyły podciął. Z sytuacji, jaka się wytworzyła, to kluczowy może się okazać mecz z Wisłą w Krakowie. Mamy krótką ławkę rezerwowych i czeka nas pięć spotkań w dwa tygodnie. Nie ma jednak mowy o zmęczeniu - piłkarze mieli długie zimowe wakacje. Grać przy takim dopingu - to sama przyjemność i szkoda, że nie mogliśmy kibicom dedykować zwycięstwa.
Jan Mucha (bramkarz Legii): Straciliśmy dużo sił w pierwszej połowie. Zakładaliśmy, że w drugiej zagramy z kontry, bo Lech się otworzy. Nie udało się. W takich meczach o wyniku decyduje jeden błąd i my go popełniliśmy. Wynik sprawiedliwy.
Bramki: 1:0 Takesure Chinyama (10), 1:1 Robert Lewandowski (75).
Legia Warszawa: Jan Mucha - Jakub Rzeźniczak, Dickson Choto, Inaki Astiz, Tomasz Kiełbowicz - Piotr Giza, Roger Guerreiro, Ariel Borysiuk (68. Miroslav Radović), Maciej Iwański (81. Kamil Majkowski), Maciej Rybus - Takesure Chinyama.
Lech Poznań: Krzysztof Kotorowski - Marcin Kikut, Manuel Arboleda, Bartosz Bosacki, Ivan Djurdjević - Sławomir Peszko (90+1. Cueto Anderson), Semir Stilić, Rafał Murawski, Tomasz Bandrowski, Dimitrije Injac (64. Jakub Wilk) - Robert Lewandowski.