Remis lub nawet porażka jedną bramką z Dundalk FC wystarczy piłkarzom Legii Warszawa do awansu do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Przed tygodniem mistrz Polski wygrał w Dublinie 2:0. Rewanż na Łazienkowskiej rozpocznie się o 20.45. "21 lat starań i wystarczy. Legia musi w końcu przerwać pasmo niepowodzeń polskich klubów w Lidze Mistrzów" - tak mówi Bogusław Łobacz, kierownik Legii z sezonu 1995-96. Wtedy to drużyna po wygranym dwumeczu z IFK Geoteborg awansowała do Champions League. "Tamta drużyna na pewno była bardziej wygłodniała sukcesu" - mówi Łobacz w rozmowie z naszym dziennikarzem Mariuszem Piekarskim.
Mariusz Piekarski: Napisał pan: 21 lat, awans do Ligii Mistrzów, odmłodzić się. To będzie eliksir młodości?
Bogusław Łobacz: Takie deja vu. Jasne, że to jest zupełnie coś innego, bo wtedy graliśmy tylko dwumecz o Ligę Mistrzów, teraz tych meczów jest troszeczkę więcej. Tak sobie zamknę oczy i pomyślę, że po prostu w tej Lidze Mistrzów byliśmy od zawsze.
Nie byliśmy, byliśmy raz, minęła epoka.
Tak, 21 lat to jest czasami jedno życie. To jest kawał czasu, ale ja przyzwyczajony jestem. Na pierwszy tytuł czekałem 23 lata.
Czego potrzeba do tego, żeby zrobić ten ostateczny krok?
Nie spodziewam się wielkiego meczu. Uważam, że nie można przed meczem od razu mówić "to są ogórki, to są kelnerzy, my to, my tamto"...
I mamy dobrą zaliczkę, 2:0, ale to jeszcze nic nie znaczy.
Każdy Kopciuszek zawsze może spłatać figle. Zawsze może się trafić przypadkowa bramka, nie daj Panie Boże, druga. Odpukać w niemalowane, nie ma takiej opcji, ale po prostu zwyczajnie ja obstawiam, że zagramy rozważnie, spokojnie. Nie obstawiam zresztą innego zakończenia. Pewny jestem awansu. Nawet powysyłałem niektórym gratulacje z tytułu awansu do Ligi Mistrzów.
Już?
Już. Dostałem odpowiedź: "nie dziel skóry na niedźwiedziu", ale przecież na pelikanie można.
A jak pan zamyka oczy i widzi pan te 21 lat wstecz, ten '95 rok, awans do Ligi Mistrzów. Wszystko było inaczej na Łazienkowskiej, przepaść właściwie.
Przepaść przede wszystkim, ja też pamiętam naprawdę dużą biedę w tym klubie. Kiedy poprzednio usiłowaliśmy zagrać, z sukcesem, w Pucharze Zdobywców Pucharów, napisałem zapytanie, czy jedna z wielkich firm nas ubierze. Odpowiedzieli, że nie są zainteresowani takimi klubami jak Legia.
Ale jak to wyglądało wtedy, 21 lat temu? To też było spełnienie marzeń? To też było wejście do raju, przekroczenie jakiegoś progu? Czy wtedy tamta drużyna była lepsza i wydawało się, że musi?
Nic nie było "musi". To był przecież pierwszy polski zespół, który miał taką szansę. Legia w historii miała osiągnięcia w Pucharze Zdobywców Pucharów. To wszystko było. Natomiast to coś, ta Liga Mistrzów, to było jakieś spełnienie. Tu już pomijam wszystkie transformacje. Legia przestała być klubem wojskowym, zaczęła być bardziej klubem cywilnym, nowi zawodnicy, nawet nadzieje, pewnie zdobyty tytuł Mistrza Polski. Powiem tak: jest coś takiego chyba w każdym, że po prostu wychodzi na boisko i grasz. Nie wiem jaki mentalnie jest ten zespół teraz, nie umiem tego powiedzieć. Kto tam walnie z piąchy w tunel, kto tam powie "jedziemy z ogórkami", kto daje tego kopa i jak oni do tego podchodzą. Natomiast wtedy nie mieliśmy nic do stracenia. Teraz, to obecne pokolenie wydaje mi się bardziej zasobne we wszelkiego rodzaju dobra. Proszę pamiętać tamte czasy. Pewne rzeczy były nieosiągalne, pewne rzeczy trzeba było zdobyć. Wiadomo: sława, pieniądze. Nie oszukujmy się, to wszystko mogło przyjść dzięki dwumeczowi i przyszło.
A sportowo? Tamta ekipa, która awansowała i ta, która może zrobić ten krok?
Przypuszczam - takie same oczekiwania. Tak jak wtedy każdy myślał żeby się pokazać. W głowie każdego sportowca jest tak, żeby podnosić swój poziom, żeby zagrać w lepszym zespole, żeby zrobić lepszy wynik. Przypuszczam, że teraz jest dokładnie to samo.
A sportowo lepsi byli tamci piłkarze czy dzisiaj? Podbrożny czy Nikoicz? Zieliński czy Pazdan?
Nie ma porównania. Mentalnie tamten zespół, tamten skład był bardziej wygłodniały. Tamten skład był lepszy w '95, czy '96 roku. Nie wiem, jak by grał teraz. Zresztą, tak jak z zawodnikami, jak się stwarza jedenastki stulecia, to nie jest tak. Na tamtą chwilę tamten skład zdominował całą polską ligę, dał sobie radę w Lidze <istrzów. Natomiast ten poziom jest zupełnie inny. To nie jest poziom tej ekstraklasy, który był wtedy. Poziom jest dużo wyższy teraz. Być może nie wszystkie zespoły to przekładają potem na wyniki w Europie. Ten poziom się troszeczkę wyrównał. To nie jest tak, że Legia ma najlepszych z ekstraklasy i goli po kolei 3:0, czy 4:0 i odjazd. Poziom się troszeczkę wyrównał.
Panu się śnił, marzył ten moment, że Legia będzie tak blisko, na wyciągnięcie ręki?
Tak, to taka obsesja. Mimo, że z klubem jestem związany tylko emocjonalnie, gdzieś tam powiedziałem "ten fartowny kierownik". Już najwyższy czas. To jest tak jak z meczem na Polska-Wemlbley. Ja ten mecz dokładnie pamiętam. Pamiętam, jak to wszystko wyglądało przed, w trakcie i po meczu. Natomiast zawsze miałem takie marzenie, żebyśmy wreszcie coś złapali. Potem było Monachium, potem choćby ostatnie mistrzostwa Europy też dały jakiś taki zastrzyk otuchy. Tak samo i teraz, najwyższy czas, ile można, szlag już człowieka trafia, ile można tą Ligę Mistrzów w telewizji oglądać.
Jak pan wspomina te stare trybuny, tę starą krytą, tę starą żyletę, te maszty i ten nowy stadion i to że Legia może wejść do elity. To będzie faktycznie ta wisienka na torcie w zmianach?
Tak. Ja z racji pracy w Legii jeździłem troszeczkę po obiektach. Widziałem piękne stadiony, piękne szatnie. I gdzieś tam wiadoma sprawa, swoja piaskownica zawsze jest najładniejsza, nawet jak jest taka troszeczkę z innej epoki. Natomiast miałem takie marzenie, żebym wreszcie wszedł na normalny stadion. To się stało. Marzę o jednej rzeczy. Żeby przykładowo było wiadomo, że gramy w Lidze Mistrzów i żeby bilety poszły w jeden dzień. Absolutnie nie podniecam się, być może jestem minimalistą, ale nie podniecam się, nie oczekują w Warszawie meczu z Realem, z Bayernem, z Barceloną. Po prostu zwyczajnie nie chcę, jestem realistą. Jest to taka duża wisienka na torcie, bo powiem jeszcze raz, chciałbym żeby wszyscy mogli uczestniczyć w czymś, co jest dane tak niewielu. Bo ta Liga Mistrzów na prawdę to nie jest coś, co pstrykniesz palcami i masz.
Wieczorem widzimy się już w Lidze Mistrzów?
No mam taką nadzieję. W każdym razie ja nie jadę samochodem.