Szef Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego Thomas Bach poinformował, że Międzynarodowy Komitet Olimpijski daje sobie cztery tygodnie na podjęcie decyzji o ewentualnej zmianie terminu igrzysk olimpijskich w Tokio. Przybywa głosów, by igrzyska przesunąć z powodu pandemii koronawirusa. Duży problem mają sportowcy, którzy nie mogą się w przygotowywać w normalny sposób do tej ważnej imprezy sportowej. Wszyscy trenują w domach lub w samotności na siłowniach. W tej sytuacji jest także kulomiot Konrad Bukowiecki. Ze sportowcem - o niecodziennych przygotowaniach do igrzysk - rozmawiał Wojciech Marczyk z redakcji sportowej RMF FM.

REKLAMA

Wojciech Marczyk: Jak wygląda teraz pana treningi? Bo z jednej strony nie powinno się wychodzić z domu, a z drugiej trenować trzeba.

Konrad Bukowiecki: Unikamy dużych skupisk ludzi i z tego powodu też wszystkie zgrupowania są odwołane. Wszystkie wyloty za granicę tym bardziej, także każdy trenuje w domu i radzi sobie na tyle, na ile mu warunki pozwalają.

A jest szansa wyjść na jakąś małą odosobnioną siłownię?

To zależy już od klubów sportowych, duże komercyjne siłownie są pozamykane. Całe szczęście, że kluby mają swoje obiekty i tam - przy odpowiednim pozwoleniu i zachowaniu środków bezpieczeństwa - można trenować.

A pan ma taką możliwość?

Ja na szczęście tak, obiekty są dla mnie udostępniane i daję radę.

Więc teraz głównie trening siłowy?

Nie. Trening siłowy to jest tak naprawdę mały procent tego, czego my kulomioci potrzebujemy, ale to faktycznie jest taki czas, że siłowni jest bardzo dużo, bo siłę trzeba zbudować. Hale zaś są pozamykane, nie mamy nawet miejsca, gdzie pod halą można trenować. Trzeba to robić na zewnątrz, a problemem jest pogoda, bo było kilka ładnych dni. Teraz jest już jednak gorzej.

Mocno trzeba było zmienić system przygotowań z powodu kornawirusa?

Nie wiemy tak naprawdę do czego trenować. MKOL utrzymuje, że Igrzyska Olimpijskie w Tokio odbędą się zgodnie z terminem. Z drugiej strony jednak, to co się dzieje wskazuje na to, że te igrzyska się nie odbędą. Dopóki nie ma oficjalnej decyzji, trzeba realizować plan, a to jest utrudnione w tym momencie. A druga sprawa - są odwołane mityngi, zawody i inne mistrzostwa. Ja jestem spokojny, bo mam kwalifikację olimpijską, ale jest wiele dyscyplin, w których kwalifikacje trzeba było wywalczyć teraz, w tym roku.

Tu widać chyba pewną niekonsekwencję w działaniu MKOL-u, bo właśnie teraz w marcu i kwietniu wiele dyscyplin miało te kwalifikacje uzyskać.

No właśnie, dlatego nie wiem jak to zostanie rozwiązane. Właściwie nie wiem, na co mam mieć nadzieję. Czy mam mieć nadzieję na to, że igrzyska odbędą się w terminie? Czy nie? Na ten moment, póki nie ma oficjalnej decyzji, wszyscy muszą trenować tak, jakby impreza miała się odbyć w terminie, który jest podany. A co MKOL zrobi z tymi dyscyplinami, które tego minimum jeszcze nie mają - zresztą lekkoatleci też jeszcze w tym roku mogli robić minimum... Mam nadzieję, że ta sytuacja zostanie sprawiedliwie i rozsądnie rozwiązana.

Nie jest wkurzająca ta niepewność? Bo jak pan sam mówi, nie wiadomo, do czego się przygotowywać. A pewnie sposób treningów w sezonie startowym i przygotowawczym jest zupełnie inny.

Dokładnie. Jest zupełnie inaczej, ale tak jak mówię - musimy realizować ten plan, który jest powiedziany. Myślę, że dopóki nikt nie zobaczy na papierze decyzji o odwołaniu czy przeniesieniu igrzysk na inny termin, to każdy musi trenować tak jakby miały odbyć się zgodnie z terminem. Teraz dla większości dyscyplin jest więc ciężki trening, no i faktycznie ta niepewność, która może być trochę dezorientująca, ale niestety tak to jest...

A pana zdaniem igrzyska powinny odbyć się w terminie?

Jeżeli chodzi o taki moment, w którym jesteśmy teraz, to na pewno powinny być przeniesione. Jeżeli wszystko ma się odbyć w terminie, to mam nadzieję, że będzie to zorganizowane tak, że publiczność pojawi się na trybunach. Z drugiej strony jednak, kiedy będą ludzie na trybunach, to będzie większe zagrożenie, a czytałem, że do Japonii na igrzyska ma przyjechać 33 miliony ludzi. Także to będzie bardzo duże zagrożenie.

A z drugiej strony, przy pustych trybunach...

To nie to samo. Słyszałem też o takim pomyśle, by sprowadzić samych zawodników i rozgrywać igrzyska przy pustych trybunach, ale wydaje mi się, że to by przyniosło za duże straty finansowe. Bo podejrzewam, że Japończycy na biletach zarobią bardzo dużo.

Są też pomysły, by odbyły się za dwa lata. By letnie i zimowe odbyły się w jednym roku.

Ważne żeby w parzystym. A serio możemy gdybać. Za kilka miesięcy, lat itd. Na ten moment decyzja jest taka, że odbywają się w terminie i trzeba trenować tak, jakby miały być planowo.

A nie ma pan takiego poczucia napięcia? Sprawdza może codziennie informacje? Będą czy nie będą... Bo w ostatnich dniach doszło do ważnych spotkań.

Nie czekam na tego newsa każdego dnia, ale codziennie gdzieś mi informacje na ten temat wpadają - m.in. w mediach społecznościowych. Widziałem też wypowiedź członkini komitetu zawodniczego, która apelowała, by przesunąć igrzyska. Prezes MKOL-u się upiera, że odbędą się w terminie. Mówię - jest troszeczkę dezorientacja, ale też trzeba normalnie żyć.

To jak wygląda teraz, w czasie pandemii, normalne życie Konrada Bukowieckiego?

Faktycznie staram się jak najmniej wychodzić, skoro jest takie zalecenie. Unikam skupisk ludzi. Wiadomo, że muszę trenować to jest mój zawód, a w mieszaniu w bloku nie dam radny popchać kulą. Muszę treningi odbywać, ale robię to w samotność albo tylko w obecności mojego trenera. Także staram się minimalizować zagrożenia.

Jak mówiliśmy - siłownia jest. A to pchanie to chyba nie gdzieś na hali, tylko na wolnym powietrzu? Pod lasem?

Z salą jest problem, bo wszystkie są zamknięte, potrzebowalibyśmy specjalnej zgody. Z kulą jest o tyle dobrze, że ona za daleko nie lata. Na szczęście jest bardzo dużo kół wylanych - czy to w Szczytnie, czy to u mnie w Olsztynie, także jakoś sobie dajemy radę.

A to na czym najbardziej się pan teraz skupia w treningach? Co pan chce do igrzysk poprawić najbardziej?

Na pewno technika, bo z nią jest bardzo dziwna sytuacja. Uczymy się jej, doprowadzamy do perfekcji, a mijają 2, 3 tygodnie i zapominamy jak to się robiło. To nie jest tak jak z jazdą na rowerze i ta technika jest faktycznie bardzo niestabilna. Ja staram się teraz po prostu błędy techniczne, które popełniam - wyeliminować. Na pewno to jest okres na to, żeby zbudować dużą siłę. To nie są też jeszcze jakoś bardzo dynamiczne ćwiczenia, bo z tym będziemy wchodzić później, żeby im bliżej startu - tym bardziej być dynamicznym i szybkim.

Na co dzień jest pan przyzwyczajony do presji i mocna psychika to też ważny element u sportowców, ale w tych warunkach da się wyłączyć głowę, bo sytuacja jest niespotykana wcześniej.

Ja osobiście od początku nie popadałem w jakąś panikę. Teoretycznie nie jestem w grupie ryzyka, bo mam skończone 23 lata. Później po tygodniu złapałem taki moment paniki, jak zobaczyłem, że na półkach w sklepach zaczyna brakować makaronu, mięsa i co dziwne papieru toaletowego - to faktycznie przez dwa dni miałem lekką dezorientację i zacząłem się mocniej przejmować.

A co koronawirus zmienił w waszym kalendarzu przygotowań?

Zaczęło się zmieniać tak naprawdę od stycznia. Wtedy dostaliśmy informację o tym, że są odwołane Halowe Mistrzostwa Świata w Chinach. To już był pierwszy element, który zmienił nasz plan. Trzeba było poprzestawiać obozy i to zrobiliśmy, ale teraz wybuchła pandemia i nie wylecieliśmy na obóz. Teraz realizujemy plan, który mieliśmy realizować na obozie w RPA, ale robimy to na miejscu. Problemem jest tylko pogoda, bo niestety nie możemy być pewni słońca.