Już jutro w szwedzkim Ostersund zostanie zainaugurowany nowy sezon biathlonowego Pucharu Świata. Na pierwszy występ czeka z niecierpliwością Kamila Żuk. Polka po nieudanej poprzedniej zimie chce częściej zdobywać pucharowe punkty. "Zaczynam sezon z czystą kartą. Postawiłam sobie taki cel, że chcę zrobić progres w Pucharze Świata i pojechać na igrzyska. Chcę być bardziej stabilna w punktowaniu" - podkreśla w rozmowie z RMF FM Kamila Żuk.
Patryk Serwański: Z jakimi nadziejami czekasz na ten sezon? Po pierwsze to sezon olimpijski. Po drugie poprzednią zimę miałaś nieudaną. Myślisz w pewnym sensie o nowym otwarciu i wejściu z czystą głową w ten nowy sezon?
Kamila Żuk: Ten sezon będzie wyjątkowy z uwagi na igrzyska, ale zanim dotrzemy do tej imprezy mamy przed sobą jeszcze sporo Pucharów Świata i fajnie byłoby startować tam na dobrym poziomie. Ubiegły sezon nie dał mi satysfakcji - poza medalem Mistrzostwa Europy, który dał mi niezbędną dawkę motywacji do pracy. To było dla mnie ważne. Ten sezon zaczynam jednak z czystą kartą. Postawiłam sobie taki cel, że chcę zrobić progres w Pucharze Świata i pojechać na igrzyska. Chcę być bardziej stabilna w punktowaniu i kwalifikować się do biegów masowych. Zobaczymy, jak wyjdą te pierwsze starty. Jestem podekscytowana, bo ostatnie testy pokazały, że forma biegowa jest dobra, ale są w niej jeszcze rezerwy. Dużo pracowałam nad strzelaniem. Oczywiście ono w dalszym ciągu niekiedy kuleje, ale mam nadzieję, że kolejne starty pozwolą mi to ustabilizować. Co do igrzysk to nie chcę niczego deklarować, ale po prostu chciałabym powalczyć o jak najwyższe lokaty i spełnienie marzeń.
Inauguracja sezonu w szwedzkim Ostersund. To miejsce chyba nie do końca ci odpowiada?
To miejsce nigdy nie należało do moich ulubionych. Plusem jest to, że trasa biegu jest wymagająca, a zawsze na tego typu trasach czułam się mocniejsza. Lubię ciężkie podbiegi takie jak tu w Ostersund. Specyficzna jest jednak strzelnica. Trzeba przejechać cały stadion po płaskim, by do niej dojechać. Strzelnica bywa kapryśna pod względem wiatru i zawsze mówię, że tutaj to wiatr kule nosi. Nie miałam tu mega udanych startów. Zazwyczaj były albo przyzwoite, albo totalnie nieudane. W tym sezonie nie chcę jednak kwalifikować startów pod kątem tego, czy jakieś miejsce lubię, czy nie. Po prostu w każdym miejscu chcę zacząć od nowa i dać sobie szansę, by za rok było już tym ulubionym.
Spoglądałem w prognozy pogody. W weekend warunki do rywalizacji powinny być całkiem niezłe. Jak oceniasz warunki na miejscu w Ostersund w porównaniu do poprzednich lat?
Na dziś wszystko jest zdecydowanie na plus jeśli chodzi o warunki na trasie. Wczoraj z koleżankami z kadry śmiałyśmy się, że to nie wygląda jak Ostersund. Trasa jest równiutka, jest bardzo twardo. Pogoda pozwala na to, że trasa bardzo dobrze się trzyma. Jedyny minus jest taki, że robi się ślisko. W większości jest to śnieg nawieziony na miejsce i robi się z niego taka tafla lodu. To jednak dużo lepsze niż to, co działo się tu w poprzednich latach. Wtedy warunki na trasie jeszcze utrudniały rywalizację. Było grząsko, a sztuczny śnieg miał konsystencje kaszy czy cukru. To bardzo utrudnia bieg. Na razie jest dużo lepiej, no ale może się to jeszcze zmienić, choć prognozy pogody na razie takiej zmiany nie zapowiadają.
Słyszę w twoim głosie sporo optymizmu, pozytywnej energii w oczekiwaniu na pierwszy start. Musiałaś sobie takie dobre nastawienie wypracować w jakiś sposób po tym rozczarowującym poprzednim sezonie?
Nad takim nastawieniem pracowałam przez cały sezon przygotowawczy. Poprzednia zima nie była dla mnie łatwa. Dużo się działo i dużo mnie to mentalnie kosztowało. Ten okres przygotowawczy przebiegł w takiej dość przyjemnej atmosferze. To też powoduje, że nabierasz luzu, dystansu do tego wszystkiego. Mogłam skupić się na tym, na czym mi najbardziej zależy. A mi naprawdę zależy na tym, żeby ten sezon był udany. Chcę spełnić marzenia, by godnie reprezentować kraj. Wiem, że pojawią się też słabsze dni, ale chcę przejść cały wyjątkowy sezon właśnie z takim pozytywnym nastawieniem.