Ponad dziesięć godzin trwała podróż piłkarskiej reprezentacji Polski do Korei Południowej. Kadra wylądowała na lotnisku Incheon pod Seulem tuż po południu czasu lokalnego. Już za kilka godzin zawodnicy powinni odbyć pierwszy trening pod okiem asystentów Franciszka Smudy, który z powodu opóźnienia samolotu został w Polsce i dopiero dziś wyruszy do Azji.
Lot minął mi dobrze, praktycznie cały przespałem, więc jestem w miarę wypoczęty - powiedział po wylądowaniu zaspany Robert Lewandowski. Nie wszyscy mieli jednak tyle szczęścia, co bohater ostatniej kolejki Bundesligi. U mnie aż tak dobrze nie było. Spałem jedynie dwie godziny - powiedział wyraźnie zaciekawiony Seulem Maciej Rybus.
Polacy nie mają za wiele czasu na aklimatyzację. Już pięć godzin po przylocie w jednym z głównych centrów treningowych federacji koreańskiej kadrowicze mają odbyć lekki trening pod okiem asystentów Franciszka Smudy - Jacka Zielińskiego, Tomasza Frankowskiego i Huberta Małowiejskiego.
Myślę, że aż tak źle nie będzie. Co prawda na polski czas będziemy mieli 11 rano, ale będę gotowy. Trochę się zdrzemnę i myślę, że nie będzie aż tak wielkim problemem przyzwyczaić się do czasu miejscowego - zdradził Łukasz Fabiański.
Dzisiejsze zajęcia mogą się jednak nie odbyć. Miejsce treningowe zaproponowane przez Koreańczyków znajduje się bowiem bardzo daleko od miejsca pobytu naszej reprezentacji i bardzo możliwe, że sztab szkoleniowy zdecyduje się ostatecznie zarządzić piłkarzom ćwiczenia na terenie kompleksu hotelowego.