Martin Kaczmarski ma za sobą pierwsze w karierze starty w cyklu mistrzostw świata w rallycrossie. "Czołówka nie wciska hamulca i nie puszcza gazu. To największa różnica" - mówi Kaczmarski w rozmowie z RMF FM. Jak dodaje zainteresował się nim jeden z fabrycznych zespołów. "Dopiero kiedy trafię do takiego zespołu będę w pełni konkurencyjny dla światowej czołówki" - podkreśla kierowca, którzy na torze rywalizował z takimi gwiazdami jak Sebastian Loeb, Ken Block czy Petter Solberg.

REKLAMA

Patryk Serwański, RMF FM: Za tobą trzy występy w rallycrossowych mistrzostwach świata. Ścigałeś się z najlepszymi kierowcami globu. Przed debiutem nogi trochę drżały? Emocje były większe niż zwykle?

Martin Kaczmarski: Jadąc na wyścig nie czułem różnicy pomiędzy mistrzostwami świata i mistrzostwami Europy. Ale już na miejscu, kiedy stanąłem na starcie z Kenem Blockiem, Sebastianem Loebem czy Petterem Solbergiem poczułem się wyjątkowo. Każdy z nich roztacza niesamowitą aurę. Mają wielkie doświadczenie i umiejętności. Ja to mógłbym im czyścić szyby. Rywalizowanie z ikonami motosportu to wielka rzecz. Z każdego wyścigu mogłem dużo wynieść. Zresztą doszły do mnie słuchy, że jedna z fabryk wstępnie się mną zainteresowała. Niewykluczone, że w kolejnym sezonie będą jeździł w barwach fabrycznego zespołu.

Jakie wnioski wyniosłeś ze startów w cyklu mistrzostw świata? Widzisz teraz co trzeba jeszcze poprawić?

Zauważyłem sporo drobnych elementów, które pokazały mi różnice pomiędzy mną, a tą pierwszą ligą. Czołowi zawodnicy nie wciskają hamulce i nie odpuszczają gazu. To wyróżnia mistrzów świata. Widzę, że zawodnicy, z którymi rywalizuję w cyklu mistrzostw Europy i którzy byli dla mnie za szybcy teraz już za szybcy nie są.

No właśnie. Na razie mistrzostwa świata to poligon doświadczalny i miejsce na naukę. Wyniki mają przyjść w mistrzostwach Europy. Czego będzie teraz od siebie wymagał, skoro znów zrobiłeś krok naprzód?

Pomaga mi to, że jeżdżę po prostu więcej. Mistrzostwa Europy odbywają się rzadziej od mistrzostw świata. To oznacza, że przejechałem w tym roku więcej kilometrów w prawdziwym boju. To przyspiesza moją jazdę i powinno procentować. Zobaczymy czy rzeczywiście tak będzie.

Wspomniałeś, że pojawiły się sygnały dotyczące przyszłego sezonu. Twoje wyniki wzbudziły zainteresowanie.

Przełomowym momentem była rywalizacja na torze Hockenheim. Udało mi się w jednym z wyścigów zająć 3. lokatę. Nie wpłynęło to na wynik końcowy całych zawodów, ale zostało to zauważone. Wyprzedziłem wielu zawodników z czołówki. To pokazuje, że mogę z nimi rywalizować. Najłatwiej jest zwalać winę na sprzęt i wolę tego unikać, ale mój wynik jest jeszcze bardziej wartościowy jeśli weźmiemy pod uwagę, że mam słabsze auto od czołówki.

W mistrzostwach świata zajmowałeś miejsca pod koniec drugiej dziesiątki. Gdzie można się wcisnąć rywalizując z czołówką? Tak naprawdę w tym momencie trudno marzyć o czołowej dziesiątce.

Ja dzielę to sobie na auta fabryczne i niefabryczne. Oczywiście to nie jest punktowane; to moja interpretacja. W autach niefabrycznych mogę walczyć o pierwsze miejsce. Rywalizacja z autami fabrycznymi to już inna bajka. Te zespoły mają ogromne budżety, więcej ludzi, większe możliwości. Kierowcy zajmują się tylko jazdą. Nic innego ich nie interesuje. Ja przecież mam też inne zajęcia. Dopóki nie trafię do zespołu fabrycznego nie będą dla nich prawdziwą konkurencją.

Wstępne zainteresowanie zespołu fabrycznego twoją osobą ma szansę przełożyć się na konkret?

Potencjał rallycrossu rośnie. W Polsce ta popularność nie jest jeszcze duża, ale zaraz będzie. To pomoże mi w przejściu do zespołu fabrycznego. Oni to wszystko analizują. U nas potencjał jest duży. Oczywiście w trakcie sezonu zmiany w zespole praktycznie się nie zdarzają. Jest dużo dobrych kierowców. Miejsc w zespołach oczywiście jest mniej. Szefowie mogą sobie wybierać. Na pewno ktoś, kto będzie podejmował decyzję będzie analizował nie tylko moją jazdę, ale i potencjał marketingowy w naszym kraju. Jeśli chcecie, żebym przesiadł się do lepszego samochodu oglądajcie rallycross. Moje szanse na kontrakt wzrosną!

Wierzysz i widzisz tą perspektywę wzrostu zainteresowania sportami motorowymi w Polsce? Bo jeśli chodzi o rallycross to sporo takiego tortu możesz sobie zawłaszczyć.

Powiem brutalnie i może nie do końca elegancko, za co przepraszam: wiem, że to nie będzie dla polskiego kibica nic najważniejszego, sport narodowy. Raz udało się coś takiego Robertowi Kubicy, który wszystkich Polaków skupił na Formule 1, a to było wielkie, wspaniałe osiągnięcie. Uważam jednak, że to już się nie uda. Mam kibiców, którzy jeżdżą ze mną po Europie, ale nie sądzę, żebym był w stanie przebić wygłupiającego się YouTubera, który robi z siebie idiotę i ma milion wyświetleń. Reprezentują Polskę, mam to szczęście, że rywalizuję z wielkimi sportowcami, wspaniały kierowcami, ale trudno jest się przebić. Mam tego świadomość.