Polskie siatkarki w Szczyrku rozpoczęły drugą część zgrupowania. Jego zakończeniem będą dwa mecze sparingowe w Łodzi ze Szwajcarkami. Zawodniczki przed pierwszymi sparingami z Czeszkami wybrały też nowa panią kapitan - Julię Twardowską. Sama zawodniczka podkreśla, że na razie udaje się jej być dobrym łącznikiem między trenerem a zawodniczkami, ale na drugą część zgrupowania do Szczyrku było przyjechać dużo trudniej. Wszystko z powodu zaręczyn, o czym Julia Twardowska opowiada w rozmowie z Wojciechem Marczykiem z redakcji sportowej RMF FM.
Wojciech Marczyk: Jak się czujesz jako pani kapitan? Dziewczyny demokratycznie cię wybrały, czy to była decyzja trenera?
Julia Twardowska: Miałyśmy takie spotkanie, na którym każda miała podać swoją kandydatkę. Chodziło o to, żebyśmy wspólnie zadecydowały. Padło na mnie, a potem jeszcze trenerzy zatwierdzili tą decyzję. Był to więc demokratyczny wybór.
A bycie panią kapitan bardziej przeszkadza czy pomaga?
Oczywiście, że nie przeszkadza. To jest ogromne wyróżnienie dla mnie. Mam nadzieję, że jak na razie dobrze sobie radzę i chciałabym, żeby tak pozostało.
Często się mówi, że kapitan jest takim wysłannikiem trenera w szatni. Masz takie poczucie, że tak właśnie jest?
Na pewno jestem tą osobą, która dużo rozmawia z trenerem m.in.: w sprawach organizacyjnych. Jestem pewnego rodzaju łącznikiem między drużyną a trenerem.
A trudno jest pogodzić charaktery dziewczyn? Kiedy musicie coś ustalić w drużynie, to trudno jest ustalić wspólne zdanie, z którym ty pójdziesz do trenera?
Musze przyznać, że na razie udaje mi się pogodzić jakoś te charaktery. Prawdę mówiąc nie jest to trudne, bo charakterologicznie grupa jest bardzo podobna. Szybko jesteśmy w stanie osiągnąć porozumienie. Na razie więc mam łatwe zadanie, a dodatkowo też nie było poważnych sporów.
Pomaga to też, że znacie się ze wspólnego grania w klubach czy z kadr juniorskich?
Na pewno to pomaga. Nie musiałyśmy się poznawać na nowo. Przyjeżdżając w tym roku na zgrupowanie znałam praktycznie wszystkie dziewczyny, no może po za tymi najmłodszymi, które grają jeszcze w juniorkach. Jedynie je musiałam lepiej poznać. To że znamy się na pewno więc pomogło w szybkim zgraniu, bo prawdę mówiąc czasu na to miałyśmy niewiele.
10 dni przerwy między jednym zgrupowaniem a drugim przydało się, żeby oczyścić trochę głowę i odpocząć od siatkówki i ciężkich treningów?
Bardzo pomogło. Na początku tej pierwszej części zgrupowania byłyśmy zamknięte tutaj w czterech ścianach prze koronawirusa. Przebywałyśmy więc ze sobą 24 godz. na dobę. Po takim czasie przerwa była więc potrzebna. Każda z nas mogła się zresetować i odpocząć. Chwila wolnego była nam też potrzebna, bo wiedzieliśmy, że wszyscy znajomi są gdzieś na wakacjach, a my tutaj ciężko w hali pracowałyśmy.
Koronawirus spowodował też to, że po zgrupowaniu kadry nie będziecie miały czasu na urlopy, tylko zaraz wrócicie do klubów.
Tak. Myślę, że po sezonie reprezentacyjnym nie będzie już czasu na odpoczynek, tylko zaraz wrócimy do klubów. Miałyśmy teraz chociaż 10 dni wolnego i to musi wystarczyć. W poprzednich latach tej przerwy było jeszcze mniej, także te 10 dni wystarczyło, żeby się zresetować.
To jak spędziłaś te 10 dni?
Mogę się trochę pochwalić, że się zaręczyłam. Pojechaliśmy, już teraz z narzeczonym, na wakacje. Mimo wolnego jednak ćwiczyłam na siłowni. Zawodowy sportowiec nawet na urlopie nie ma wolnego od ćwiczeń. Były więc 2,3 dni przerwy od siłowni na regenerację, a później już normalnie ćwiczyłam.
Gratulacje z okazji zaręczyn i chciałem zaraz zapytać, jak on to zrobił? Bo dla facetów zaręczyny to jest spore wyznanie i zawsze się starają, by było to wyjątkowe wydarzenie.
Powiem krótko, było pięknie. Było tak jak sobie wymarzyłam. Byliśmy w cudownym miejscu, zjedliśmy pyszną kolację, a atmosfera była wyjątkowa. Na pewno ten dzień zapamiętam do końca życia.
A podejrzewałaś coś? Czy cię zaskoczył?
Podejrzewałam, ale nie była do końca pewna. Jednak jak już klęknął, to wiedziałam o co chodzi i oczywiście od razu się zgodziłam.
W tej sytuacji trudniej było wracać tutaj do Szczyrku?
No jeszcze bym kilka dni w domu z narzeczonym posiedziała. Jednak przed te 10 dni zdążyłam już się stęsknić trochę za siatkówką, więc może dzięki temu było też mi łatwiej przyjechać do Szczyrku.
Mówisz, że po 10 dniach był głód siatkówki, to co dopiero było po 3 miesiącach bez grania?
To był ogromny głód. Do tego stopnia, że sąsiedni już mnie wyzywali, bo odbijałam cały czas piłkę w domu. Spory problem był też z normalnymi treningami, bo siłownie były zamknięte. Ja w tym czasie miała spore obawy o to, jak wrócę do formy. Wykorzystywałam wszystko co miałam w domu, gumy, obciążenia. Narzeczony mi też pomagał w robieniu ćwiczeń, które normalnie wykonuje na siłowni. Trochę więc się ruszałam, ale głód normalnej siatkówki i ćwiczeń był ogromny.
Po meczach z Czeszkami macie materiał, nad którym możecie pracować. Bardziej więc będziecie się teraz skupiać nad pewnymi elementami gry, czy raczej każda skupia się indywidualnie nad tym co ona ma poprawić?
Na pewno każda z nas ma cel indywidualny, żeby wypracować sobie formę na przyszły sezon klubowy. Reprezentacyjnie nie mamy jakieś głównego celu jak np.: mistrzostwa Europy więc celem stają się sparingi, czyli ten najbliższy w Łodzi ze Szwajcarkami. W meczach z Czeszkami w Wałbrzychu było dużo debiutów, więc było to dla dziewczyn duże przeżycie. Teraz więc już z większym spokojnie podchodzimy do meczów ze Szwajcarkami.
Zgrupowania w Szczyrku na pewno wpłyną też dobrze na waszą dyspozycję w klubach, bo mam poczucie, że wy po zgrupowaniu mogłybyście już normalnie zacząć sezon.
Mogłybyśmy, ale będziemy miały jeszcze czas na zgranie się w klubie. W tym roku przygotowań do sezonu klubowego, będziemy miały naprawdę bardzo dużo. Na pewno też będziemy w trochę lepszej dyspozycji niż pozostałe dziewczyny. Jednak my 2 miesiące tutaj w Szczyrku przepracowałyśmy, a dziewczyny musiały radzić obie same. Jest więc to dla nas handicap.