Jarosław Szeja, siedzący za kierownicą Hyundaia i20 R5, prowadzi po pierwszym dniu rywalizacji w 3. Valvoline Rajdzie Małopolski. Pochodzący z Beskidu Śląskiego kierowca ma 18 sekund przewagi nad Grzegorzem Grzybem. "Cały zespół się postarał, a my z moim bratem, który jest moim pilotem, postawiliśmy na dobrą i równą jazdę. No i mamy tego efekt. Prowadzimy po pierwszym dniu" - podkreślał w rozmowie z RMF FM zadowolony z pierwszego dnia ścigania Szeja. Rajd szybko zakończył się dla jadącego z trójką Sylwestra Płachytki, który z trasy wypadł już na pierwszym OSie.

REKLAMA

Załogi rywalizację rozpoczęły na OSie Zawoja. Na liczącym niewiele ponad 14 kilometrów odcinku najlepsza okazała się załoga braci Szejów. Dopiero siódmy czas wykręcił faworyt rajdu jadący z jedynką na swojej Skodzie Fabii - Grzegorz Grzyb.

Popełniliśmy błąd. Przyznam się, że jechaliśmy czysto i spokojnie ale jeden zakręt mnie zaskoczył. Hamowałem przed nim, tak jak zamierzałem, zrzuciłem dwa biegi niżej i auto było przygotowane do skrętu, tak jak chciałem, a kompletnie nie chciało skręcić. Mieliśmy mnóstwo szczęścia, bo wjechaliśmy w żywopłot. Złapaliśmy co prawda kapcia i straciliśmy 20 sekund, ale jedziemy dalej - mówił lider Rajdowych Samochodowych Mistrzostw Polski Grzegorz Grzyb.

Jak śliskie są trasy Valvoline Rajdu Małopolskiego przekonał się Sylwester Płachytka. Na jednym z łuków na pierwszym odcinku specjalnym wypadł on z trasy i wycofał się z rajdu.

Drugi odcinek specjalny to znów OS Zawoja. W czasie drugiego przejazdu najlepszy okazał się Grzegorz Grzyb. Liderem po tym OSie pozostał jednak Jarosław Szeja, który na drugim odcinku był jedynie trzy setne wolniejszy od lidera Rajdowych Samochodowych Mistrzostw Polski.

Na trzecim odcinku specjalnym Lurka Maków Podhalański zaskoczył Dariusz Poloński, który na niespełna pięciokilometrowym OSie rozgrywanym na ulicach Makowa okazał się najszybszy i wygrał go, był przed Jarosławem Szeją. Po miejskiej próbie kierowcy znów wyjechali z Makowa Podhalańskiego, by ścigać się w Zawoi.

Ten czwarty piątkowy odcinek należał znów do Grzegorza Grzyba, który tym razem nie popełnił jednak na nim błędu. Zwieńczeniem piątkowej rywalizacji był efektowny miejski odcinek w Makowie Podhalańskim. Załogi jednak tym razem pokonywały go po zmroku z efektownym oświetleniem. Wokół trasy ustawiło się mnóstwo kibiców, którzy podziwiali zwycięstwa Jarosława Szei.

Załoga braci Szejów w piątek wygrała dwa odcinki specjalne. Dwa padły też łupem Grzegorza Grzyba, który jednak po pierwszym dniu rywalizacji ma ponad 18 sekund straty do liderów.

18 sekund to jest tak naprawdę jeden błąd. Jedno cofanie, czy jeden przestrzelony zakręt. Musimy być więc w pełni skupieni - podkreślał po piątkowym ściganiu Jarosław Szeja.

W sobotę kierowcy mają do pokonania 6 Osów.