Mają po 20 lat i w dorobku dość pokaźny dorobek medali. Na ostatnich mistrzostwach świata zdobyły srebro w kajakarskiej dwójce na dystansie 1000 metrów. Teraz marzą o wakacjach, ale za dwa lata być może będą jedną z naszych nadziei olimpijskich. Z Justyną Iskrzycką i Pauliną Paszek rozmawiał Paweł Pawłowski.
Paweł Pawłowski, RMF FM: Rok temu było trzecie miejsce na mistrzostwach świata. Później było złoto na mistrzostwach Europy. Teraz srebro na światowym czempionacie. Więc kolejna impreza to będzie chyba złoto?
Justyna Iskrzycka: Sport jak to sport - wiadomo, że nie jest przewidywalny. My będziemy starać się iść dalej do przodu; mocniej trenować, bo mamy świadomość, że przed nami wiele pracy. Ale będziemy mierzyć jak najwyżej, żeby osiągać jeszcze lepsze wyniki.
Pływacie na 1000 metrów, ale teraz wystartowałyście na olimpijskim dystansie 500 metrów. Tam zajęłyście 5. miejsce. To zadowalający wynik?
Paulina Paszek: Wynik na dystansie olimpijskim jest bardzo zadowalający, ponieważ startowałyśmy w tej konkurencji na mistrzostwach świata seniorów pierwszy raz. Naprawdę jesteśmy zadowolone, bo widać, że troszkę brakuje do tych najlepszych, ale jest dużo rezerwy, aby pracować i zdobywać to, co najlepsze.
Czym dla was różnią się oba te dystanse?
Justyna Iskrzycka: Dystans olimpijski jest o połowę krótszy. To całkowicie inny wysiłek. Jest mniej czasu na poprawienie tych ewentualnych błędów. Jeśli taki wystąpi przy starcie, to przy tysiącu jeszcze jest realna szansa, żeby nadrobić to w dystansie. Przy 500 metrach już trudno nadrobić taką stratę.
Jesteście bardzo młodą osadą, która zdobyła już woreczek medali. Ale jakie plany macie na najbliższe dni i tygodnie jeśli chodzi o treningi?
Paulina Paszek: Na razie chcemy wypocząć i zresetować głowę; robić to, co się chce i pomału dopiero po wrześniu gdzieś wdrażać się w treningi. Teraz jednak marzymy o wakacjach.
Na czym w takim razie będziecie koncentrować się na powakacyjnych treningach?
Justyna Iskrzycka: Jesień i zima to treningi ogólnorozwojowe. Nie jest to ukierunkowane na trening na wodzie, na kajaku. Robimy dużo różnych innych rzeczy, których nie robimy w sezonie. Zimą zakładamy narty biegowe, chodzimy na siłownię. Zdarzają się narty zjazdowe, snowboard. Im więcej aktywności tym lepiej. Jesienią wykonujemy dużo stabilizacyjnych ćwiczeń. Do tego dochodzi jeszcze np. basen.
A czy Tokio 2020 pojawia się już gdzieś z tyłu głowy?
Paulina Paszek: Z tyłu głowy - wiadomo! Jest Tokio i spełnianie marzeń. Po tych zawodach dojrzałyśmy do świadomości, że igrzyska są w zasięgu ręki. Owszem jeszcze dużo pracy, ale jeśli się przyłożymy, to możemy spełnić te marzenia. Jesteśmy na tyle silne i mamy na tyle talentu, że będzie dobrze.
Czegoś wam brakuje? Bo sportowcy z tych bardziej niszowych dyscyplin często narzekają na brak pieniędzy i trudne warunki do treningów?
Paulina Paszek: Nie ma żadnych problemów. Mamy wsparcie od ministerstwa. Jest zaplecze finansowe i nie musimy się o nic martwić. Mamy czystą głowę i możemy trenować.
To kiedy następna impreza, na której będziemy mogli trzymać za was kciuki?
Justyna Iskrzycka: Tego jeszcze nie wiemy. Dopiero na początku sezonu trener podejmuje decyzje, kto na jakim dystansie i na jakich zawodach wystartuje.