Igor Sypniewski nie żyje. Miał 47 lat. To były reprezentant Polski oraz piłkarz m.in. ŁKS Łódź, Panathinaikosu Ateny czy Wisły Kraków. Smutną wiadomość przekazali Marek Łopiński, były prezes i kierownik ŁKS oraz kustosz pamięci ŁKS Jacek Bogusiak. Sypniewski 10 listopada obchodziłby 48. urodziny.
Igor Sypniewski, utalentowany piłkarz, wychowanek ŁKS zmarł w nocy z czwartku na piątek - podaje portal dzienniklodzki.pl.
Igor Sypniewski urodził się 10 listopada 1974 roku w Łodzi. Występował m.in. w klubach: ŁKS Łódź, Orzeł Łódź, Ceramika Opoczno, AO Kawala, Panathinaikos Ateny, OFI Kreta, RKS Radomsko, Wisła Kraków, Kallithea FC, Halmstads BK, Malmö FF i Trelleborgs FF. Zagrał dwa razy w reprezentacji Polski.
Były piłkarz ŁKS miał na koncie mecze i gole w Lidze Mistrzów w barwach greckiego Panathinaikosu Ateny (pokonał m.in. słynnego Davida Seamana z Arsenalu), w 2006 roku miał wielki udział w powrocie ŁKS do ekstraklasy. Później wyjechał do Szwecji, gdzie grał z powodzeniem kilka lat wcześniej. Problemy osobiste sprawiły, że nie był w stanie wykorzystać swoich ponadprzeciętnych umiejętności.
W rozmowie z Kamilem Barnowskim i Danielem Dykiem w programie "Wyoutowani" w RMF FM 2 kwietnia 2021 roku Igor Sypniewski tak mówił o swoim niedoszłym kontrakcie z Milanem:
Miałem bardzo ciężką kontuzję złamania ręki. (...) Powiem szczerze - kontrakt miałem do podpisania do Milanu. Ja nie mam do nikogo pretensji! Wylądowałem w Radomsku i później trafiłem do Wisły Kraków. Franek Skóra był trenerem i on tak mnie polubił jako zawodnika. Jeszcze wtedy pamiętam, że Engel się wypowiadał, że mogę jechać na mistrzostwa świata do Korei. Ale wtedy taka trochę depresja mnie dopadła - wspominał.
Igor Sypniewski mówił także o swoich relacjach z kibicami.
Pojechałem do Malmö, do Jonasza Sterna - do legendy szwedzkiej piłki, do mojego przyjaciela. I tam tak naprawdę ludzie zwariowali, że ja tak w piłkę grałem! Pojechałem do Malmö i znowu się ta lekka depresja odezwała. Nie wiemy z czego...mówił w 2021 na antenie RMF FM Igor Sypniewski
Zawsze kibice mnie szanowali. Nawet byłem kilka lat temu w Atenach i tam cały czas wiedzą, że to ja. Jadę sobie czasami w autobusie i kibice biorą ode mnie autografy - opowiadał.
Jego pierwsza przygoda z łódzkim klubem miała miejsce, gdy piłkarz był nastolatkiem i ograniczyła się do epizodu. Później stał się zawodnikiem, który w barwach Panathinaikosu Ateny "kręcił" w Lidze Mistrzów obrońcami Arsenalu Londyn, a na słynnym Highbury pokonał samego Davida Seamana.
Sypniewski wrócił na al. Unii 2 po wielu latach wiosną 2005 roku i chociaż, jak sam potem przyznał, nie zdołał okiełznać swoich "demonów", a te prześladowały tego niezwykle utalentowanego zawodnika od zawsze, szybko stał się czołową postacią łódzkiego klubu.
Popularny "Sypek" spędził w ŁKS półtora roku, wystąpił w 46 spotkaniach i zdobył 16 goli, co najważniejsze, bardzo pomógł klubowi awansować do ekstraklasy w 2006 roku. Potem Sypniewski przegrał walkę, którą toczył od lat.
Tak o swoim nałogu mówił w RMF FM. Człowiek był młody - ja też wychowałem się w Łodzi na Bałutach. Wiadomo, jakie są Bałuty... Wychowałem się z ludźmi, zawsze ich szanowałem. Lubiłem sobie piwo wypić. Ale zawsze jak byłe w klubie - to zawsze grałem dla klubu!
Jak przyznał, ŁKS był jego największą życiową miłością.
Był uznawany za jeden z największych piłkarskich talentów w historii ŁKS, a także polskim futbolu. Nie do końca spełnionym, przez - czego nie ukrywał - problemy z alkoholem, a następnie z prawem.