Zespół Boston Bruins wygrał z Chicago Blackhawks 2:0 w trzecim meczu finału hokejowej ligi NHL. W rywalizacji do czterech zwycięstw "Niedźwiadki" objęły prowadzenie 2-1 i są coraz bliżej wywalczenia Pucharu Stanleya.
W finale Konferencji Wschodniej Bruins nadspodziewanie łatwo (4-0) wyeliminowali najskuteczniejszy zespół sezonu zasadniczego - Pittsburgh Penguins. "Pingwiny" choć mają w składzie wybitnych napastników, jak Sidney Crosby, Jewgienij Małkin, czy Jarome Iginla, to w czterech przegranych meczach zdołały zdobyć tylko dwa gole. Teraz ze świetną defensywą "Niedźwiadków" przestali sobie radzić hokeiści Blackhawks.
Drużyna z Chicago wygrała pierwszy mecz we własnej hali 4:3. W dwóch kolejnych jednak uległa. Najpierw, także grając u siebie, 1:2, a następnie w Bostonie 0:2. W poniedziałek kłopoty "Czarnych Jastrzębi" zaczęły się jeszcze przed meczem, kiedy okazało się, że z powodu kontuzji nie będzie mógł zagrać Słowak Marian Hossa.
Rozstrzygająca dla losów spotkania okazała się druga tercja. Gospodarze zdobyli w niej obie bramki. Na listę strzelców wpisali się Daniel Paille i Patrice Bergeron. Natomiast po raz czwarty w ostatnich siedmiu meczach czyste konto zachował bramkarz Bruins Tuukka Rask. Fin obronił 28 strzałów.
Miałem ułatwione zadanie, bo świetnie spisywali się nasi obrońcy. Rywale większość strzałów oddawali z dystansu i nie sprawiały mi one większych kłopotów. Krążek po prostu trafiał do mojej rękawicy - powiedział Rask.
"Niedźwiadki" mogą się pochwalić serią siedmiu zwycięstw z rzędu we własnej hali. Czwarty mecz finału odbędzie się w środę również w Bostonie.