Robert Kubica w niedzielę będzie bronił trzeciego miejsca w klasyfikacji mistrzostw świata Formuły 1. W Grand Prix Brazylii, ostatnim wyścigu sezonu, kierowca teamu BMW-Sauber musi odeprzeć ataki Fina Kimiego Raikkonena z Ferrari, ubiegłorocznego mistrza.

REKLAMA

Po 17 startach Polak ma w dorobku 75 punktów - o sześć więcej od Fina, który nie zdołał obronić tytułu - ale będzie musiał radzić sobie z niezbyt dobrze spisującym się bolidem i raczej nie może liczyć na wsparcie kolegi z zespołu - Nicka Heidfelda.

Niemiec ma tylko teoretyczne szanse wyprzedzenia Raikkonena, do którego traci dziewięć punktów. W dodatku przed dwoma tygodniami w Grand Prix Chin nie ustąpił Kubicy miejsca na torze, co Polak skwitował krótko" "miejmy nadzieję, że w Brazylii nie zabraknie mi jednego punktu".

Kończące sezon zawody na Interlagos są bardzo specyficzne ze względu na kierunek jazdy odwrotny do ruchu wskazówek zegara. Kierowcy żartują, że wszystkich boli po GP Brazylii kark, ale właśnie ta specyfika obiektu wymusza zdwojoną koncentrację, której nie ułatwia presja ciążąca na kierowcach zajmujących czołowe miejsca w klasyfikacji MŚ. Ma też najdłuższą trasę zjazdową do boksów w całym kalendarzu.

Niedzielny wyścig przyniesie jeszcze ważniejszy pojedynek na szczycie, bowiem o tytuł mistrza świata walczyć będą aktualny lider rywalizacji kierowców - Brytyjczyk Lewis Hamilton z McLaren-Mercedes i Brazylijczyk Felipe Massa z Ferrari.

Dzieli ich dystans siedmiu punktów - Hamilton zgromadził ich 84, a Massa 77. Na razie obaj kierowcy prowadzą zaczepne akcje na słowa: w jednym z wywiadów Brytyjczyk stwierdził, że najgroźniejszymi z jego punktu widzenia rywalami są w tej chwili Kubica i Hiszpan Fernando Alonso z Renault, a Brazylijczyk odgraża się, że na Interlagos pomagać mu będą ściany i rzesze żywiołowo dopingujących kibiców.

Przed rokiem właśnie na przedmieściach Sao Paulo sezon zakończył się fatalnie dla Hamiltona, który roztrwonił tu kilkupunktową przewagę nad Alonso i Raikkonenem, w wyniku czego tytuł jednym punktem przypadł Finowi, a trzecie miejsce Hiszpanowi, który miał taki sam dorobek jak Brytyjczyk, ale mniej zwycięstw.

Trudno oprzeć się wrażeniu, że w związku z bardzo zbliżonymi parametrami technicznymi bolidów Ferrari i McLaren-Mercedes, właśnie w głowach dwóch pretendentów rozstrzygną się losy tytułu. Przed trzema tygodniami podczas Grand Prix Japonii obydwu puściły

nerwy, w wyniku czego Hamilton dojechał do mety poza czołową ósemką, a Massa zdobył tylko jeden punkt.

Tydzień później było już lepiej, bowiem Brytyjczyk zwyciężył w GP Chin, a jego najgroźniejszy rywal był drugi, po tym jak wcześniej przepuścił go drugi w stawce Raikkonen - oficjalnie w wyniku "chwilowych problemów z silnikiem".

W niedzielę rozstrzygnie się również kwestia mistrzostwa wśród konstruktorów, a najbliżej tytułu jest Ferrari prowadzące z dorobkiem 156 punktów. McLaren-Mercedes ma ich 145, a BMW-Sauber - 135. Kubica i Heidfeld nie mają już szans na tytuł w drużynówce, ale w sprzyjających okolicznościach mogą jeszcze awansować na drugą lokatę.

Autodromo Jose Carlos Pace, nazywany w skrócie Interlagos (od dzielnicy Sao Paulo, w której się mieści), będzie gospodarzem eliminacji MŚ po raz 26. Wybudowano go w 1940 roku, ale po raz pierwszy bolidy Formuły 1 pojawiły się na nim dopiero 32 lata później, zaś pierwszy wyścig mistrzostw świata odbył się tam w 1973 roku.

Dziesięciokrotnie - w 1978 roku i w latach 1981-89 - kierowcy rywalizowali na innym brazylijskim torze Jacarepagua. W latach 1973-80 Interlagos uznawano za najszybszy najbardziej niebezpieczny tor na świecie, a liczne wypadki spowodowały przeniesienie rywalizacji do Rio de Janeiro. Dopiero w 1990 r., po wielu przeróbkach, wrócił do kalendarza Formuły 1.

W niedzielę kierowcy będą mieli do pokonania dystans 305,909 km, czyli 71 okrążeń po 4309 metrów.