Energylandia Rally Team zadebiutuje w Rajdzie Dakar! Zespół tworzą bracia Marek i Michał Goczał wraz ze swoimi pilotami - Rafałem Martonem i Szymonem Gospodarczykiem. Przygotowania do startu w najtrudniejszym rajdzie na świecie trwały od momentu debiutu zespołu w rajdach Cross Country. Oficjalne potwierdzenie nastąpiło 15 października. Zespół Energylandia Rally Team będzie rywalizować w klasie Side by Side (UTV). Kategoria ta została dołączona do klasyfikacji Rajdu Dakar dopiero w 2017 roku, jednak bardzo rozwinęła się w ostatnich latach. Lista zgłoszeń z pewnością będzie imponująca. Pojazdy Can-Am Maverick, którymi wystartują bracia Goczał pochodzić będą ze stajni South Racing, która wygrała dwie ostatnie edycje Dakaru. O nadchodzącym Dakarze z Markiem Goczałem rozmawiał Paweł Pawłowski.
Paweł Pawłowski, RMF FM: Klasa UTV zyskuje na popularności w Dakarze. Pojawiła się dość niedawno i od samego początku budzi spore emocje. Czym się charakteryzuje?
Marek Goczał: To dokładnie klasa T4. To lekkie pojazdy SSV, które charakteryzują się tym, że bardzo fajnie się nimi porusza. Mają bardzo duży skok amortyzatora. W mojej ocenie jest to najfajniejszy sprzęt, jakim jeździłem. To też pierwszy krok do tego, by później przesiąść się do samochodu. Na pewno jest to dużo niższy budżet niż w przypadku auta, którym dysponuje Kuba Przygoński. On ma najlepsze, co może być w najlepszej specyfikacji na rynku. Myślę, że ten nasz pojazd na sam początek wystarczy. Jest to klasa, która bardzo mocno się rozwija, choć istnieje od czterech lat. W tym momencie jest najbardziej obleganą klasą, bo startuje w niej w Rajdzie Dakar aż pięćdziesięciu zawodników.
To też klasa wymagająca, bo jeździ się otwartym pojazdem. Można dodatkowo zainstalować szybę w zależności od warunków. Jazda takim samochodem to chyba nieco bardziej wymagające zadanie, niż walka w klasycznym aucie czy dakarowej ciężarówce?
Na pewno nie można porównać komfortu jazdy pojazdem UTV z normalnym samochodem. W samochodzie mamy klimatyzację i zamkniętą przestrzeń. Tutaj auto jest otwarte. Można do niego dołożyć połowę szyby lub całą szybę, żeby wiatr nie wiał bezpośrednio na nas. I tu mamy różne teorie na ten temat. My częściej jeździmy bez szyby. Teraz skłaniamy się w odwrotnym kierunku, bo ogólnie będzie to bardziej komfortowe. Choć jazda z szybą bywa uciążliwa, bo w momentach, w których przejeżdża się przez wodę - mocno paruje. Jednak na otwartych, suchych przestrzeniach szyba będzie wskazana. W Arabii Saudyjskiej wydawałoby się, że może być gorąco. Jednak amplitudy temperatur są ogromne. Startujemy rano przy zerze na termometrze, a w ciągu dnia temperatura dochodzi do dwudziestu pięciu stopni. Słońce również zachodzi błyskawicznie, a temperatura spada momentalnie. To w zeszłym roku najbardziej dokuczało wszystkim zawodnikom.
Organizatorzy zapowiadają skomplikowane odcinki specjalne; mniej prostych i więcej technicznych fragmentów. Zakładam też, że kluczowa może okazać się nawigacja, którą zajmie się doświadczony Rafał Marton.
Rafał Marton należy do legend Dakaru i w tym roku wystartuje już po raz piętnasty. Nie ukrywam, że bardzo mocno polegam na nim i na jego doświadczeniu. Bardzo dużo testów przeprowadziliśmy razem. Przejechaliśmy sporo kilometrów. Mamy przegadane mnóstwo wieczorów. Są różne teorie i założenia. Dakar można bardzo różnie pojechać.
Co to oznacza?
Dakar to bardzo specyficzny rajd. Nie można go porównać do niczego innego. Zazwyczaj wszystkie rajdy to kilkaset kilometrów, gdzie najważniejsze jest tempo i czas przejazdu. W Dakarze mamy różne filozofie. Słyszałem o kilku. W South Racing, od którego wypożyczamy nasze auta, mówią: jest jedna prosta zasada - wyjechać o wschodzie słońca i wrócić przed zachodem słońca. Jeżeli to się nie uda, problemy się nawarstwiają i zaczyna brakować czasu na serwis i sen. Rozmawialiśmy z Rafałem na ten temat. Najważniejszą rzeczą będzie unikanie usterek. A żeby unikać usterek, to tempo rajdowe trzeba trochę obniżyć. Nie można jechać na sto procent. Bardziej trzeba jechać w okolicach 80-90 procent możliwości, żeby ten sprzęt dowieźć do mety. Trasa to duże wyzwanie dla UTV.
Co wiemy o warunkach już typowo rajdowych?
Organizator w tym roku bardzo mocno przyłożył się do samej trasy. W zeszłym roku było dużo prostych i sporo rozwijania maksymalnych prędkości. W tym roku organizator zapowiada techniczną jazdę. To nam bardziej odpowiada. Mają być kręte odcinki i fragmenty mocno nawigacyjne. Duża rola będzie tutaj w rękach Rafała, żebyśmy się nie pogubili. Jest też nowe założenie organizatora: w tym roku mamy nowe road booki elektroniczne. Dostaniemy je kilkanaście minut przed startem i nie będziemy mogli się wcześniej z nimi zapoznać. Nie będzie możliwości, żeby ktokolwiek wiedział o czymś wcześniej.
Każdy jedzie na Dakar, mając jakiś cel. On później jest weryfikowany przez sytuację na trasie, warunki i różnego rodzaju wypadki. Jakie są zatem wasze założenia przed Dakarem?
Każdy zawodnik marzy o zwycięstwie. Też mamy takie marzenia. Oczywiście jesteśmy debiutantami i musimy mierzyć siły na zamiary. Zawsze tak jest, że na początku frycowe trzeba zapłacić. Modlimy się tylko o to, by frycowe było jak najmniejsze i żeby błędów było jak najmniej. Mamy trzy główne założenia. Po pierwsze: stanąć na starcie. Do tego jeszcze daleka droga, bo przed nami szereg testów covidowych. Trzeba też przejść wszystkie odbiory administracyjne i techniczne. Dopiero wtedy staniemy na starcie. Największą sztuką będzie dopasowanie tempa do wytrzymałości sprzętu. Jeśli dowieziemy to do mety, to wynik zrobi się sam. Najważniejsze, to popełnić jak najmniej błędów.
Marek Goczał w sezonie 2019 zdobył trzy zwycięstwa w grupie UTV oraz odniósł sukces w klasyfikacji generalnej drugiej rundy RMPST. Wraz z Michałem Kuśnierzem wystartowali także w eliminacji Pucharu Świata- Italian Baja. Rafał Marton, który zasiądzie w samochodzie wraz z Markiem podczas zbliżającego się Dakaru, jest niezwykle doświadczonym polskim pilotem, który czterokrotnie brał udział w tym rajdzie, a w ubiegłym roku ukończył go na 13 miejscu.