Przemysław Niemiec zajął trzecie miejsce na 16. etapie kolarskiego Giro d'Italia w miejscowości Ivrea. Na finiszu wyprzedzili go towarzysze ucieczki - Hiszpan Benat Intxausti oraz Estończyk Tanel Kangert. Różową koszulkę lidera zachował Włoch Vincenzo Nibali.
Czołowa trójka wyprzedziła o 14 sekund niewielką grupkę z wszystkimi faworytami wyścigu, z wyjątkiem Włocha Mauro Santambrogio, który stracił ponad dwie minuty. Rafał Majka przyjechał do mety na ósmej pozycji.
Niemiec był trzeci także na poprzednim etapie, w niedzielę na przełęczy Galibier. W klasyfikacji generalnej awansował z szóstego na piąte miejsce. O jedną pozycję wyżej - na czwartą - przesunął się także lider jego grupy Lampre-Merida, Włoch Michele Scarponi. Obaj zepchnęli na szóstą lokatę Santambrogio.
Majka jest wciąż ósmy i nadal traci pięć sekund do Kolumbijczyka Carlosa Betancura, z którym walczy o białą koszulkę najlepszego młodzieżowca.
Pagórkowaty i bardzo długi etap (238 km) stał przez długi czas pod znakiem ucieczki 22 kolarzy. Ostatni z nich zostali doścignięci dopiero 20 kilometrów przed metą, mieszając się z grupą faworytów wyścigu. Na ostatnich kilometrach z czołówki szedł atak za atakiem. Próbowali szczęścia i Majka, i Betancur, ale ostatecznie, gdy do mety zostało pięć kilometrów, odskoczyli Niemiec, Intxausti, Kangert oraz Holender Robert Gesink. Ten ostatni z powodu defektu został z tyłu.
Sprint nie jest mocną stroną kolarza z Oświęcimia, więc spróbował pokonać rywali długim finiszem. Uzyskał na ostatniej prostej kilka długości roweru przewagi nad Kangertem, ale... zwolnił, oglądając się na przeciwników. Skontrował w tym momencie Intxausti i nie dał już sobie wydrzeć zwycięstwa, pierwszego w karierze na wielkim tourze. 27-letni Bask był już przez jeden dzień - po siódmym etapie - posiadaczem różowego trykotu lidera Giro.
Na środę zaplanowano płaski etap z Caravaggio do Vicenzy (214 km), typowo sprinterski. W czwartek należy się spodziewać przetasowań w czołówce podczas jazdy indywidualnej na czas pod górę z Mori do Polsy (20,6 km).