Mimo praktycznie przegranych eliminacji mistrzostw świata trener piłkarskiej reprezentacji Polski Waldemar Fornalik na konferencji prasowej po meczu z Czarnogórą (1:1) zapowiedział, że nie zamierza rezygnować z pracy. "Nie mam takich planów" - podkreślił. Stwierdził również, że nikt nie może zarzucić jego piłkarzom, iż nie dążyli do celu, jakim było zwycięstwo.
Wiedzieliśmy, że musimy wygrać, interesowało nas tylko zwycięstwo i dążyliśmy do tego celu. Nie możemy zatem być zadowoleni, bo tego zadania nie zrealizowaliśmy. Remis nas nie satysfakcjonuje, zawodnicy bardzo chcieli, pokazali się z dobrej strony, ale czegoś zabrakło - ocenił spotkanie selekcjoner biało-czerwonych.
Czego jego zdaniem zabrakło? Pewnie trochę doświadczenia, bo graliśmy dziś w składzie o bardzo niskiej średniej wieku. To oczywiście żadne usprawiedliwienie, ale to mógł być jeden z powodów słabszej końcówki. Zwłaszcza, że piłkarzom zaczęło nieco brakować sił, szczególnie tym młodszym, którzy nie potrafią jeszcze idealnie nimi gospodarować. Poza tym pierwsza połowa była bardzo żywa w naszym wykonaniu, dyktowaliśmy warunki, podkręcaliśmy tempo, a meczu reprezentacji, w dodatku w eliminacjach MŚ, nie można porównać z żadnym innym, więc w końcówce nieco osłabli - analizował.
Podkreślił też, że po raz kolejny potwierdziło się, że mankamentem reprezentacji jest defensywa.
Od dawna wiemy, że nie najlepiej radzimy sobie w defensywie i dziś też tak było. W pierwszej połowie straciliśmy z tego powodu gola, a w drugiej zbyt łatwo i często rywale przedostawali się pod naszą bramkę, co wypychało nas z ich przedpola - zwrócił uwagę.
Zaznaczył jednak, że jego zdaniem polski zespół pokazał w piątek, że stać go na wiele. Widać było, że ta drużyna ma potencjał, ma możliwości, pokazaliśmy, że mamy na nią pomysł. Tylko wszystko wymaga pracy i czasu. Nie da się świetnej reprezentacji zbudować szybko - dodał.
Odniósł się też do zmian, jakie przeprowadził. Pierwsza, Kuby Wawrzyniaka, była wymuszona. Narastał ból mięśnia dwugłowego i nie mógł kontynuować gry. Z kolei Waldek Sobota nie miał dziś, nie oszukujmy się, najlepszego dnia, a Piotrek Zieliński miał już po prostu dość - poinformował.
Postawy zmienników nie chciał ocenić. Powiedział tylko, że Paweł Wszołek na treningach prezentował się bardzo dobrze i sztab szkoleniowy był pewny, że przez pół godziny będzie w stanie wejść i pomóc drużynie.
Bronił się też przed jednoznaczną odpowiedzią na pytanie, czy według niego eliminacje są już przegrane. Nie wiem nawet, czy matematycznie mamy jeszcze jakieś szanse... - zastanawiał się.