Dwie bramki dla reprezentacji Czech strzelił dziś Patrik Schick. Napastnik zapewnił swojej reprezentacji zwycięstwo nad Szkotami. W Glasgow grały zespoły grupy D.
Napastnik Bayeru Leverkusen pierwszy raz na listę strzelców wpisał się w 42. minucie, kiedy pokonał bramkarza gospodarzy Davida Marshalla głową, mimo że wraz z nim do "główki" wyskoczyło dwóch obrońców. Z kolei w 52. Schick był ponad 40 metrów od bramki rywali, ale zobaczył, że Marshall wybiegł w okolice linii pola karnego, więc bez zastanowienia się spróbował go przelobować. Trafił idealnie, nie dając Szkotowi żadnych szans.
Jednak nie można powiedzieć, że Czesi mieli w Glasgow wszystko pod kontrolą i zdominowali przeciwników. Początkowo zostali wręcz nieco stłamszeni przez gospodarzy, którzy tradycyjnie zaprezentowali dość ostrą, bezpośrednią grę.
Pierwszą groźną okazję stworzyli wprawdzie goście. W 16. minucie z kilkunastu metrów na bramkę Marshalla uderzył Schick, ale szkocki bramkarz poradził sobie z tą próbą. Kolejne minuty jednak należały do niesionych dopingiem ok. 12 tysięcy kibiców Szkotów.
W 18. minucie w dogodnej sytuacji niecelnie uderzył Lyndon Dykes, a w 32. kapitan Andrew Robertson oddał mocny strzał sprzed linii pola karnego, jednak świetnie spisał się Vaclik, który końcówkami palców przeniósł piłkę nad poprzeczką.
Po 40 minutach gry Czesi raz po raz próbowali dośrodkowywać w pole karne gospodarzy, raz z rzutu rożnego, raz z akcji. Te dogrania ciągle były niedokładne lub wybijane przez obrońców, aż wreszcie w 42. minucie idealnie trafił Vladimir Coufal, a akcję "główką" wykończył Schick, dając gościom prowadzenie.
Początek drugiej połowy był nieco chaotyczny, a groźne ataki wyprowadzały obie strony. Już na początku tej części gry kolejne uderzenie bardzo aktywnego w poniedziałek Schicka wybronił Marshall, a chwilę później po drugiej stronie boiska Jack Hendry oddał groźny strzał, jednak piłka odbiła się od poprzeczki.
W 49. minucie Szkotów niemal "wyręczył" obrońca gości Tomas Kalas, który próbując wybić piłkę, był bliski przelobowania Vaclika. Bramkarz Sevilli jednak zdążył cofnąć się w stronę bramki i wybić piłkę do boku.
Gra uspokoiła się dopiero w 52. minucie po drugim golu Schicka. Golu, który zapewne znajdzie się w gronie najbardziej efektownych w tegorocznym turnieju.
Szkoci, którzy w turnieju finałowym ME grali ostatnio w 1996 roku, ambitnie dążyli choćby do zmniejszenia straty, ale szczęście nie było tego dnia po ich stronie. Ich strzały były rozpaczliwie blokowane - np. gdy po uderzeniu Lyndona Dykesa i rykoszecie piłka przeszła tuż nad poprzeczką, a po próbie Jamesa Forresta - minimalnie obok słupka. Świetnie też spisywał się Vaclik, który zawsze reagował odpowiednio szybko i był ustawiony w odpowiednim miejscu, żeby skutecznie interweniować.
Czesi cieszą się zatem z trzech punktów i obejmują prowadzenie w grupie D, w której rywalizują także Anglia i Chorwacja. W ich meczu w niedzielę na londyńskim Wembley reprezentacja "Trzech Lwów" zwyciężyła 1:0.
Bramki: 0:1 Patrik Schick (42-głową), 0:2 Patrik Schick (52).
Sędzia: Daniel Siebert (Niemcy). Widzów 12 000.
Szkocja: David Marshall - Stephen O'Donnell (79. James Forrest), Grant Hanley, Liam Cooper, Jack Hendry (67. Callum McGregor), Andy Robertson - Stuart Armstrong (67. Ryan Fraser), John McGinn, Scott McTominay - Lyndon Dykes (79. Kevin Nisbet), Ryan Christie (46. Che Adams).
Czechy: Tomas Vaclik - Vladimir Coufal, Ondrej Celustka, Tomas Kalas, Jan Boril - Lukas Masopust (72. Matej Vydra), Tomas Soucek, Vladimir Darida (87. Petr Sevcik), Alex Kral (67. Tomas Holes), Jakub Jankto (72. Adam Hlozek) - Patrik Schick (87. Michael Krmencik).