W hicie ósmej kolejki Ekstraligi Skra Warszawa pokonała na swoim boisku Master Pharm Rugby Łódź 30:29. Niezwykle ciekawie ułożyło się spotkanie w Gdańsku, gdzie miejscowa Lechia po dramatycznej końcówce przegrała z Edach Budowlanymi Lublin. Kolejne zwycięstwo odniósł broniący tytułu Orkan Sochaczew, który na swoim boisku pokonał Juvenię Kraków.
Mecz Skry Warszawa z Master Pharm Rugby Łódź zapowiadał się jako absolutny hit kolejki i nie zawiódł oczekiwań kibiców. Zaczęło się od mocnego uderzenia przyjezdnych, którzy już w 2. minucie wyszli na prowadzenie 7:0. Przyłożenie zaliczył Krzysztof Justyński, a dwa "oczka" dorzucił Patryk Chain.
Gospodarze dość szybko wyrównali, ale kapitalną akcją popisał się Witalij Kramarenko, zaliczając kolejne przyłożenie. Chain znów nie pomylił się, kopiąc między słupy. Skra odpowiedziała trzema punktami po rzucie karnym wykorzystanym przez Paula Waltersa, ale zespół Master Pharm odpowiedział rzadko spotykanym na naszych boiskach drop goalem w wykonaniu Polomea Katy. Ostatnie słowo w pierwszej części gry należało jednak do gospodarzy, którzy doprowadzili do remisu 17:17 za sprawą przyłożenia Bercho Boty, po bardzo ciekawie rozegranym rzucie karnym.
Na drugą połowę podopieczni Łukasza Nowosza wyszli niezwykle zmotywowani. Po zdobyciu dwóch przyłożeń wyszli na prowadzenie 27:17. Wtedy znów dał o sobie znać duet Kramarenko - Chain, którym łodzianie zawdzięczali siedmiopunktową akcję.
Skra w końcówce wywalczyła rzut karny, wykorzystany przez Waltersa i powiększyła prowadzenie do stanu 30:24. Goście jednak nie odpuszczali i mieli kapitalną okazję do wygranej, bo najpierw przyłożenie zaliczył Dmytro Prodeus, a później przed szansą na podwyższenie, dające wygraną, stanął Chain. Młody gracz tym razem nie trafił między słupy i ostatecznie to gospodarze cieszyli się z wygranej w ekstraligowym hicie 30:29. Co gorsza, zespół z Łodzi, który już w sobotę musiał radzić sobie bez kontuzjowanych Krystiana Pogorzelskiego i Kamila Brzozowskiego, w trakcie spotkania stracił jeszcze Justyńskiego i Ołeksandra Szewczenkę. Ten drugi został zniesiony na noszach, a jego uraz wyglądał na bardzo poważny.
Zespół Master Pharmu zaliczył drugą z rzędu porażkę, choć zarówno w starciu z Ogniwem, jak i w meczu ze Skrą, pokazał, że należy do ścisłej czołówki Ekstraligi. Ekipa z Warszawy, dzięki temu zwycięstwu, objęła prowadzenie w tabeli, choć dotychczasowy lider z Sopotu ma o jedno rozegrane spotkanie mniej.
Przed ósmą kolejką eksperci typowali, że spotkanie w Gdańsku będzie bardzo wyrównane, a o wyniku mogą zadecydować pojedyncze akcje i detale. Lepiej zaczęli goście. Już w pierwszej minucie meczu wywalczyli rzut karny, który na trzy punkty zamienił Nkululeko Ndlovu. Lechia jednak odpowiedziała przyłożeniem, po którym jednak nie udało się uzyskać podwyższenia.
Niestety dla gospodarzy Budowlani po niespełna kwadransie gry wyszli na prowadzenie 10:5. Na daleki przekop zdecydował się Ndlovu. Obrońcy Lechii nie złapali piłki z powietrza, a ta spadła wprost w ręce Panashe Dube, który ruszył z nią na pole punktowe. Jak się okazało, były to jednak ostatnie punkty przyjezdnych w pierwszej części gry, zawodnicy z Gdańska zdołali za to jeszcze dwukrotnie zameldować się na polu punktowym, a Paweł Boczulak dwa razy celnie kopnął na słupy i do przerwy gospodarze prowadzili 19:10.
Po zmianie stron Budowlani zdobyli kolejne przyłożenie i zbliżyli się do rywali na cztery "oczka", ale wówczas dwa rzuty karne na punkty zamienił Torning Sachin i Lechia prowadziła 25:15. Do końca spotkania zostało niespełna 20 minut i wydawało się, że gospodarzom nie może przydarzyć się już nic złego. Wtedy jednak Ndlovu zaliczył siedmiopunktową akcję, przykładając i podwyższając.
Lechia odpowiedziała skutecznym kopem z rzutu karnego, grającego z urazem Boczulaka, co znów pozwoliło im odskoczyć. To spotkanie przypominało jednak prawdziwy thriller, w którym najlepsze pozostało na sam koniec. Już po upływie regulaminowych 80 minut żółtą kartką ukarany został Grzegorz Buczek, a goście mieli rzut karny blisko pola punktowego gdańszczan. Zdecydowali się na krótkie rozegranie i Marzuq Maarman, po akcji formacji młyna, zaliczył przyłożenie, po którym kolejne dwa "oczka" dołożył Ndlovu. Budowlani wyszli tym samym na prowadzenie 29:28.
Sędzia pozwolił jeszcze grać, ale to tylko napędziło kolejną akcję zespołu z Lublina. Po raz kolejny rzut karny na punkty zamienił Nkululeko Ndlovu i Budowlani ostatecznie wygrali ten niezwykle zacięty mecz 32:28. Choć zdawało się, że Lechia ma to spotkanie pod kontrolą, musiała zadowolić się tylko bonusem defensywnym i może tylko żałować, że w pewnym momencie pozwoliła sobie na zbyt duże rozluźnienie.
Starcie dwóch zamykających tabelę Ekstraligi drużyn miało spory ciężar gatunkowy, bo ewentualna porażka, szczególnie dla Pogoni Siedlce, oznaczała zimowanie na ligowym dnie. Stąd emocji już od pierwszych minut nie brakowało. Znacznie lepiej w to spotkanie weszli goście, którzy szybko wyszli na prowadzenie 7:0. Po długim "walcowaniu" pod polem punktowym Posnanii wywalczyli rzut karny i grali na korzyści. Wtedy zaryzykowali i rozrzucili piłkę do środka, gdzie przez linię obrony przebił się Przemysław Rajewski zdobywając efektowne przyłożenie. Dwa punkty po podwyższeniu dołożył Mamuka Czanczibadze.
Gospodarze odpowiedzieli bardzo podobną akcją. Po kilku szybko rozegranych rzutach karnych na pole punktowe przedarł się Dawid Najdul. Udanie podwyższył Michał Hebda i po kwadransie gry na boisku w Poznaniu było 7:7. Trzy minuty później ten sam zawodnik celnie kopnął na słupy po rzucie karnym i zespół ze stolicy Wielkopolski po raz pierwszy wyszedł na prowadzenie.
Później w krótkim czasie żółtymi kartkami ukarani zostali Dawid Lorentowicz (Pogoń) i Jesus Canizales (Posnania), więc na boisku zrobiło się więcej miejsca. Kolejny rzut karny na połowie rywali wywalczyli gracze z Siedlec i tym razem oni zaprezentowali szybkie rozegranie, po którym Giorgi Maisuradze zdobył pięć punktów i ponownie wyprowadził swoją drużyną na prowadzenie.
Na dwie minuty przed końcem Pogoń miała kolejny rzut karny i tym razem zdecydowała się kopać na słupy. Pewnym wykonawcą okazał się Czanczibadze, który podwyższył prowadzenie gości na 15:10. Już po upływie 40 minut goście wyprowadzili błyskawiczną kontrę, którą wykończył przyłożeniem Kacper Skup i do przerwy Pogoń prowadziła 22:10.
Posnania fatalnie zaczęła drugą część gry, bo po kopie ze środka zostawiła sporą lukę w swoich szeregach defensywnych, przez którą szybko przedarli się gracze Pogoni. Kacper Skup kilkadziesiąt sekund po wznowieniu gry zdobył swoje drugie w tym meczu przyłożenie. Czanczibadze z łatwej sytuacji nie miał kłopotów z umieszczeniem "jaja" między słupami i siedlczanie prowadzili już 29:10.
Gracze z Poznania otrząsnęli się dość szybko i kolejne minuty to ich cierpliwa walka o kolejne punkty, która jednak nie przynosiła efektu. Pogoń oddała inicjatywę, ale korzystny wynik pozwalał jej skupić się na defensywie. Co więcej w 68. minucie fatalny błąd gospodarzy wykorzystał świetnie dysponowany Skup, który przechwycił piłkę po niedokładnym podaniu i nie niepokojony przez nikogo wpadł na pole punktowe. Podwyższenie Czanczibadze sprawiło, że goście prowadzili już 36:10 i mogli powoli świętować pierwsze w tym sezonie zwycięstwo.
W samej końcówce gruziński łącznik Pogoni miał dwie szanse na kopy po rzucie karnym, ale dwa razy spudłował. Nie miało to jednak wpływu na wynik tego spotkania, bo Posnania nie była w stanie ani razu przedrzeć się na pole punktowe rywali i goście ostatecznie wygrali 36:10, zapisując w ligowej tabeli pięć punktów na swoim koncie i zrównując się z poznaniakami.
Zgodnie z oczekiwaniami kolejne zwycięstwo odniósł broniący tytułu Orkan Sochaczew, który na swoim boisku pokonał przetrzebioną kontuzjami Juvenię Kraków 52:19. Już do przerwy gospodarze prowadzili 33:12, choć momentami spotkanie było zaskakująco wyrównane. W drugiej części gry "Smoki" było stać tylko na przyłożenie Rafała Lewickiego i podwyższenie, którego autorem był Arsenii Pastiuchow. Gospodarze za to grali konsekwentne, poukładane rugby i odnieśli pewne, choć wymagające sporego wysiłku zwycięstwo.
Spotkanie Ogniwa Sopot z Arką Gdynia zostało przełożone z powodu zgrupowania reprezentacji.
Lechia Gdańsk - Budowlani Lublin 28:32 (19:10)
Lechia: Torning Sachin 11, Paweł Boczulak 7, Zavien Klaasen 5, Krzysztof Smoliński 5
Budowlani: Nkululeko Ndlovu 17, Panashe Dube 5, Piotr Wiśniewski 5, Marzuq Maarman 5
Żółta kartka: Grzegorz Buczek (Lechia), Wojciech Brzezicki (Budowlani)
Skra Warszawa - Master Pharm Rugby Łódź 30:29 (17:17)
Skra: Paul Walters 12, Bercho Botha 5, Martin Mangogo 5 Robert Bosiacki 5, Daniel Gdula 3
Master Pharm: Vitalii Kramarenko 10, Patryk Chain 6, Krzysztof Justyński 5, Dmytro Prodeus 5, Polomea Kata Finau 3
Żółta kartka: Daniel Trybus (Skra), Polomea Kata Finau (Master Pharm)
Orkan Sochaczew - Juvenia Kraków 52:19 (33:12)
Orkan: Marcin Krześniak 10, Michał Kępa 8, Artem Zarovnyi 5, Bartłomiej Sadowski 5, Mateusz Pawłowski 5, Radosław Rakowski 5, Michał Gadomski 5, Filip Szufliński 5, P.W. Steenkamp 4
Juvenia: Andrii Lavtakov 5, Peet Vorster 5, Rafał Lewicki 5, Arsenii Pastukhov 2
Posnania Poznań - Pogoń Siedlce 10:36 (10:22)
Posnania: Dawid Najdul 5, Michał Hebda 5
Pogoń: Mamuka Czanczibadze 11, Kacper Skup 15, Giorgi Maisuradze 5, Przemysław Rajewski 5
Żółte kartki: Jesus Canizales, Arkadiusz Białachowski (Posnania) - Dawid Lorentowicz, Edward Wiertylecki (Pogoń).