W sobotę w Ekstraklasie rozegrano trzy spotkania. W Grupie spadkowej Wisła Płock pokonała ŁKS Łódź 2:0, Wisła Kraków wygrała z Górnikiem Zabrze 1:0, a w meczu na szczycie tabeli Legia Warszawa zremisowała u siebie z Piastem Gliwice 1:1.
Wisła Płock w tym roku nie wygrała jeszcze spotkania na swoim stadionie. W 33. kolejce przyszło jej się zmierzyć ŁKS, który już spadł do 1. ligi. W porównaniu do rewolucyjnego składu spotkania poprzedniej serii, kiedy to trener Radosław Sobolewski zmuszony był zrobić sporą roszadę, do pierwszej jedenastki wrócili: Angel Garcia Cabezali i Mateusz Szwoch - pauzujący za żółte kartki oraz Cillian Sheridan. Sobotni mecz był ostatnim Thomasa Daehne w barwach Wisły. Zawodnik, jako jedyny z płocczan, nie przedłużył kontraktu do 30 lipca.
Pierwszy kwadrans był pokazem bezproduktywnego biegania po murawie. Wisła miała kilka stałych fragmentów gry, ale Dominik Furman za bardzo nie przykładał się do strzałów i ani razu nie udało się zagrozić bramce łodzian. Goście stali twardo w obronie i tylko od czasu do czasu przechodzili linię połowy boiska, ale na tym ich inwencja się kończyła.
Wreszcie w 19. minucie z 20. metra płockiej połowy Michał Marcjanik podał do Cilliana Sheridana, ten ścigał się z Maciejem Dąbrowskim, ale łódzki obrońca nie dał rady napastnikowi, który znalazł się ostatecznie sam na sam z bramkarzem ŁKS i bez problemu posłał piłkę w długi róg.
W 38. minucie Mateusz Szwoch zabrał piłkę rywalom, podał do Huberta Adamaczyka, a ten przedłużył do Piotra Tomasika, który swoją "gorszą" nogą podwyższył wynik na 2:0. Zmienić wynik próbował w doliczonym czasie Jakub Wróbel, strzelając z dystansu w światło bramki. Piłkę poza boisko wybił bramkarz Wisły Krzysztof Kamiński, który do tej pory nie miał właściwie okazji, by zaprezentować swoje umiejętności.
Po przerwie zaatakowali goście, dla których stawką meczu był już tylko honor. Szczególnie groźną sytuację stworzyli w 51. minucie - po strzale Adama Ratajczaka z trudem piłkę wybił Kamiński. Kilkadziesiąt sekund później mógł zdobyć kontaktowego gola Ricardo Guima, ale i tym razem płocki bramkarz był na posterunku.
Goście nadal atakowali. Blisko zdobycia bramki był w 75. minucie strzelający głową po podaniu Adama Ratajczyka - Jakub Wolski, a w odpowiedzi w znakomitej sytuacji znalazł się Karol Angielski, który rozpoczął kilkuminutowy atak na bramkę ŁKS. Dawid Arndt dwoił się i troił, ale nie dopuścił do zmiany wyniku, mimo dwóch rzutów rożnych i strzałów z akcji.
Mecz z ŁKS Wisła wygrała, styl pierwszego zwycięstwa w tym roku nie zachwycił, ale ważne są trzy punkty, które doliczone zostały do konta "Nafciarzy" i praktycznie dały utrzymanie płockiemu zespołowi w ekstraklasie na piąty z rzędu sezon w ekstraklasie.
W pierwszej połowie na boisku w Warszawie działo się niewiele ciekawego, o czym świadczą statystyki. Legioniści oddali jeden celny strzał, a goście żadnego.
Ten jedyny celny strzał to efekt ładnej, indywidualnej akcji Luquinhasa, ale bramkarz Piasta Frantisek Plach poradził sobie z uderzeniem brazylijskiego piłkarza Legii.
Znacznie ciekawiej było w drugiej części. W 55. minucie drugą żółtą kartkę (w ciągu zaledwie kilkudziesięciu sekund), za faul w środkowej strefie boiska, zobaczył doświadczony obrońca Piasta Bartosz Rymaniak i goście musieli grać w dziesiątkę.
Niespodziewanie chwilę później objęli prowadzenie. Za faul Pawła Wszołka sędzia Szymon Marciniak podyktował rzut karny, który w 59. minucie pewnie wykorzystał Jorge Felix. Dla Hiszpana to 15. gol w obecnym sezonie ligowym.
Od tego momentu Legia ruszyła do ataków, ale dość długo nie była w stanie sforsować pewnie grającej defensywy rywali. Bliski szczęścia był m.in. w 78. minucie Pekhart, który z bliska nie trafił w piłkę.
Sześć minut później legioniści wyrównali. Bramkarza Piasta pokonał uderzeniem głową 18-letni Maciej Rosołek. Sędzia Marciniak czekał chwilę z uznaniem tego trafienia, aby upewnić się, czy piłka minęła całym obwodem linię bramkową. Ostatecznie, po potwierdzeniu sędziów VAR, uznał gola.
Do końca wynik już się nie zmienił. Piastowi niewiele więc zabrakło do odniesienia zwycięstwa na Łazienkowskiej, ale i tak może mieć powody do drobnej satysfakcji. W trzech meczach z Legią w tym sezonie drużyna Waldemara Fornalika zdobyła aż siedem punktów. W fazie zasadniczej dwukrotnie pokonała warszawski zespół - u siebie 2:0, a na wyjeździe 2:1.
Legia Warszawa ma 11 punktów przewagi nad drugim Piastem. Na trzecim miejscu jest Lech, który w niedzielę zagra ze Śląskiem Wrocław.
Piłkarze Górnika Zabrze przegrali sobotnie spotkanie na własnym stadionie z Wisłą Kraków 0:1. "Biała Gwiazda" przerwała tym samym zwycięską serię drużyny z Górnego Śląska, która wcześniej trzy razy z rzędu zdobywała trzy punkty.
Pierwsza połowa toczyła się pod dyktando zabrzan. Jednak nie potrafili jej udokumentować zdobyciem gola. Najlepszą okazję do jego zdobycia miał w 9. minucie Erik Jirka. Mając przed sobą tylko Mateusza Lisa chciał go przelobować, ale skończyło się na rzucie rożnym dla miejscowych.
Krakowianie raz w pierwszych 45 minutach zagrozili bramce. W 38. min w dogodnej sytuacji znalazł się Alon Turgeman. Jednak jego strzał obronił Martin Chudy.
Druga połowa zaczęła się źle dla Górnika. Trzy minuty po jej rozpoczęciu, po dośrodkowaniu Rafała Boguskiego celnym strzałem popisał się Turgeman.
"Biała Gwiazda" mogła podwyższyć prowadzenie w 62. min, jednak Chudy zdołał odbić piłkę po strzale z bliska Boguskiego.
Im bliżej było końca meczu, tym wyraźniejsza stawała się przewaga Górnika. Jednak to wiślacy mieli lepszą okazję do zdobycia gola. W 82. min po strzale Nikoli Kuveljica piłka odbiła się od słupka.
W 28. min kontuzji doznał kapitan Wisły Jakub Błaszczykowski. Zastąpił go Boguski.