Zagłębie zagrało świetną pierwszą połowę, w której strzeliło trzy gole, ale po przerwie na boisku panował Lech i spotkanie zakończyło się sprawiedliwym remisem.

REKLAMA

Pierwsi zaatakowali goście, ale Pedro Tiba zamiast próbować szukać rozegrania kontrataku, zdecydował się na strzał zza pola karnego i Dominik Hladun bez problemu złapał piłkę.

Później do ataku ruszyło Zagłębie. Najpierw lewą stroną przedarł się Alan Czerwiński, który od nowego sezonu będzie zawodnikiem Lecha, dograł w pole karne, piłka trafiła pod nogi Sasa Zivca, ale ten huknął mocno i bardzo wysoko. Kilka chwil później było już jednak 1:0.

Po starciu Jakuba Kamińskiego z Filipem Starzyńskim w polu karnym ten drugi padł na murawę i sędzia wskazał na jedenasty metr. Sam poszkodowany podszedł do piłki i Mickey van der Hart był bez szans.

Po strzeleniu gola gospodarze cofnęli się na własną połowę i inicjatywę przejął Lech, który momentami zamykał rywali na ich własnym polu karnym. Szansę na gola mieli Dani Ramirez i Christian Gytkjaer, ale za każdym razem Hładun zdołał wybić piłkę.

W końcu jednak bramkarz Zagłębia skapitulował. Po dokładnym zagraniu Ramireza w sytuacji sam na sam z nim znalazł się Gytkjaer i technicznym strzałem trafił do siatki.

Pięć minut później ponownie na prowadzeniu było Zagłębie. Akcję zaczął Lubomir Guldan, który śmiało ruszył z własnej połowy, a rywale tylko mu się przyglądali. Środkowy obrońca gospodarzy następnie zagrał do Czerwińskiego na lewe skrzydło, a ten dokładnie dośrodkował na głowę Zivca i bramkarz Lecha wzrokiem odprowadził piłkę do siatki.

Tym razem po wyjściu na prowadzenie Zagłębie nie dało się zepchnąć do obrony i przyjmowało ataki Lecha już w środkowej strefie. Równocześnie gospodarze wyprowadzali groźne kontrataki i po jednym z nich i dośrodkowaniu Czerwińskiego piłka w polu karnym trafiła w rękę Wołodymyra Kostewycza. Sędzia podyktował rzut karny, który na gola zamienił ponownie Starzyński.

Lech mógł, a nawet powinien, zdobyć kontaktowego gola w doliczonym czasie pierwszej połowy. Najpierw jednak Lubomir Satka z kilku metrów trafił w poprzeczkę, a dobitkę Hładun wybił świetną paradą.

Po zmianie stron Zagłębie nastawiło się na grę z kontry i Lech został zmuszony do ataku pozycyjnego. Już kilka minut po wznowieniu gry Gytkjaer trafił do siatki, ale Duńczyk był na pozycji spalonej. Chwilę później z dystansu huknął Ramirez, lecz Hładun nie dał się zaskoczyć.

Ostatnie nieco ponad 20 minut piłkarze Lecha musieli sobie radzić bez trenera Dariusza Żurawia, który został upomniany żółtą kartką, a ponieważ była to druga w tym spotkaniu, został odesłany na trybuny.

Piłkarze Lecha nie potrzebowali jednak podpowiedzi, bo wiedzieli, że muszą nacierać. Ich przewaga rosła i w końcu została udokumentowana kontaktowym golem. Kamiński uderzył z pola karnego i tym razem Hładun nie zdołał uratować swojego zespołu.

W ostatnich minutach piłkarze Zagłębia właściwie tylko stali i kopali piłkę na zasadzie - aby dalej od własnej bramki. Przewaga Lecha była przytłaczająca i została nagrodzona golem na 3:3. Po dośrodkowaniu z lewej strony piłka trafiła w rękę Guldana i po weryfikacji wideo sędzia podyktował rzut karny. Ramirez strzelił lekko, technicznie i było 3:3.

Lech do ostatnich sekund nacierał, ale nie zdołał już strzelić czwartego gola, chociaż w polu karnym Zagłębia kilka razy mocno się zakotłowało. Brakowało jednak skutecznego strzału.