Jerzy Janowicz po zaciętej walce przegrał w dwóch setach 4-6, 3-6 z Hiszpanem Davidem Ferrerem w finale prestiżowego turnieju ATP w Paryżu. Mimo porażki to największy jak dotąd sukces Polaka w karierze.
Polak rozpoczął mecz dość niemrawo. Przy serwisie Ferrera nie zdołał zdobyć nawet punktu, a kiedy sam zaczął zagrywać, to na dzień dobry popełnił podwójny błąd serwisowy. Po chwili jednak wrócił na właściwe tory i wyrównał. Hiszpan zagrywał jednak bardzo pewnie i za drugim podejściem także nie dał się przełamać. Swoje podanie, choć z niewielkimi problemami obronił także Polak. Pierwsze gemy potwierdziły też, że grane wczoraj w półfinale skróty, nie muszą już być skuteczne w finale przeciwko Ferrerowi. Hiszpan był bardzo szybki i częściej, niż poprzedni rywale dobiegał do tego typu zagrań. "Jerzyk" ponownie popełniał sporo błędów, wyrzucał piłki w aut, nie zawsze radził sobie z trudnym technicznie serwisem Ferrera. Popisem Janowicza był szósty gem. Polak popisał się dwoma asami i znów mieliśmy remis, tym razem po 3. To nie zraziło Hiszpana, bo po kolejnych czterech dobrych akcjach znów wyszedł na prowadzenie. Na serwis Janowicza ponownie nie znalazł jednak żadnej recepty. W 9. gemie Janowicz miał nawet break pointa, a nie zdołał zdobyć decydującego punktu. W końcu to Polak dał się przełamać i to w decydującym gemie pierwszego seta. Pierwszego setbola obronił asem serwisowym, ale po chwili popełnił podwójny błąd serwisowy, a w kolejnej akcji posłał piłkę w aut. Ferrer wygrał pierwszego seta 6:4.
Drugą partię panowie rozpoczęli identycznie jak poprzednią - od obrony własnych podań. Emocje mieliśmy w trzecim gemie, bo Polak zdołał doprowadzić do równowagi po cudownym lobie. Hiszpan zrewanżował się niemal idealnym skrótem - Janowicz nawet nie próbował odebrać piłki. Wreszcie to nasz tenisista przełamał podanie Ferrera. Sędzia nie zauważył autu, ale "Jerzyk" poprosił o komputerowe odwzorowanie uderzenia Hiszpana i okazało się, że ten wyrzucił piłkę poza kort dosłownie o kilka milimetrów. Niestety tę z mozołem wywalczoną przewagę Łodzianin szybko roztrwonił. Po trwającym ponad 10 minut gemie Hiszpan zdołał wyrównać. Po kolejnych emocjonujących wymianach Ferrer wyszedł na prowadzenie, by później przełamać Janowicza. Zrobiło się niebezpiecznie - 4:2 dla piątego tenisisty świata. Doświadczony Hiszpan szybko zdobył kolejne punkty przy własnym serwisie i sytuacja stała się wręcz patowa. "Jerzyk" oczywiście nie miał zamiaru się poddawać i przy własnym podaniu wywalczył trzeci punkt. Przy serwisie Hiszpana był już bezradny.
Zmęczenie było przyczyną tej przegranej, bo to na pewno nie była porażka - skomentowała wynik meczu w rozmowie z reporterem RMF FM polska tenisistka Joanna Sakowicz-Kostecka. To było widać. Słaniał sie na nogach. To był ósmy mecz z rzędu - nawet największy sportowiec nie byłby w stanie tego wytrzymać - dodała.
Podobnie przegraną Polaka tłumaczy polski dziennikarz sportowy specjalizujący się w tenisie ziemnym Karol Stopa. To nie była sprawa umiejętności, tylko kwestia zmęczenia. Przez pewną część spotkania można było się zorientować, że Janowicz jeszcze próbował nawiązać walkę. Nie wiem, czy państwo zauważyli, ale Jurek prawie przed każdym meczem - ja przynajmniej tę sytuację wdziałem trzykrotnie - przyjmował jakieś pastylki, podobno przeciwbólowe od lekarza turniejowego. Ten zawodnik od dłuższego czasu narzeka na ramię, bo go boli. Nie można bez żadnego uszczerbu, skutków ubocznych, serwować - mecz po meczu - z prędkościami 230, 250 km na godzinę. To rodzi konsekwencje - mówił.
Polak przegrał najważniejszy mecz turnieju, ale jeszcze kilka dni temu nikt nie przypuszczał, że wywalczy szansę gry w finale. W Paryżu pokonał pięciu zawodników z czołówki światowego rankingu i teraz sam przesunie się do trzeciej dziesiątki. Ale - co chyba najważniejsze - Janowicz potwierdził wielki talent i stał się kimś rozpoznawalnym w tenisowym środowisku. Jego grę w turnieju pochwalił po meczu finałowym David Ferrer: Byłem bardzo zdenerwowany, bo wcześniej nie wygrałem jeszcze turnieju Masters 1000 i udało się. To jest najlepszy sezon w mojej karierze i jestem bardzo szczęśliwy. W dodatku pokonałem bardzo niebezpiecznego zawodnika, przed którym jest niesamowita przyszłość - powiedział po odebraniu trofeum w formie drzewa Hiszpan.
Teraz Janowicz będzie mógł spokojnie myśleć o początku nowego sezonu i turniejach w Australii. Tam każdy będzie go już traktował bardzo poważnie.