​Koszykarze Miami Heat pokonali na wyjeździe Boston Celtics 103:84 w siódmym, decydującym meczu finału Konferencji Wschodniej i zagrają z Denver Nuggets o mistrzostwo NBA. "Celtowie" nie zostali tym samym pierwszym w historii ligi zespołem, który odwrócił losy rywalizacji play-off ze stanu 0-3.

REKLAMA

"Nie było bezprecedensowego powrotu, nie było cudu. Już nic nie przeszkodzi Miami Heat w walce o tytuł" - napisała stacja ESPN tuż po zakończeniu spotkania w Bostonie.

Koszykarze z Florydy po raz drugi w ostatnich czterech sezonach (w 2020 roku ulegli Los Angeles Lakers) i po raz siódmy w historii zagrają w wielkim finale NBA. Bilans dotychczasowych to 3-3. Na tytuł czekają od 2013 roku.

Heat, którzy zrewanżowali się "Celtom" za porażkę 3-4 w finale Wschodu przed rokiem, do play-off przystąpili z numerem ósmym w swojej konferencji. Wcześniej musieli wystąpić w barażach o awans - najpierw ulegli Atlanta Hawks, a następnie - w meczu ostatniej szansy - pokonali Chicago Bulls. Już w play-off wyeliminowali najlepszą ekipę sezonu regularnego - Milwaukee Bucks (4-1) oraz New York Knicks (4-2). Ostatnią drużyną, która mimo tak niskiego rozstawienia walczyła o tytuł, byli 24 lata temu właśnie nowojorczycy.

Butler poprowadził Heat do sukcesu

Do sukcesu w ostatnim pojedynku z finału Konferencji Wschodniej poprowadził ekipę z Miami Jimmy Butler, który zdobył 28 punktów. Tym razem mógł liczyć na wsparcie Caleba Martina, który uzyskał 26 punktów i zaliczył 10 zbiórek.

Goście już w pierwszej kwarcie wypracowali siedmiopunktową przewagę, a do przerwy prowadzili różnicą 11 "oczek". Później spokojną grą odpowiadali na desperackie próby odwrócenia losów meczu przez miejscowych, zwłaszcza w ostatniej odsłonie. Słaba postawa Celtics w decydujących momentach wywołała u ich kibiców frustrację na przemian z bezradnością, a momenty kompletnej ciszy na trybunach mieszały się z gniewnym buczeniem. Wreszcie pojawiły się złośliwe w wymowie oklaski dla Heat i sporo pustych miejsc na długo przed końcową syreną.

Celtics mieli kłopoty ze skutecznością, zwłaszcza z dystansu często pudłowali. Żaden z graczy gospodarzy nie osiągnął granicy 20 punktów. 19 punktów zdobył Jaylen Brown, ale "za trzy" trafił tylko raz na dziewięć prób. Cały zespół w tym elemencie odnotował ledwie 21,4 proc. celności (9/24) wobec 50 proc. rywali (14/28).

Przez cały sezon mieliśmy sporo kłopotów, ale ostatecznie daliśmy sobie szansę i byliśmy naprawdę blisko czegoś wyjątkowego. W decydującym momencie jednak zawiedliśmy. Siebie, klub, całe miasto zawiedliśmy - skomentował Brown.

Ekipa z Bostonu mogła zostać pierwszą, która - w 151. podejściu - odwróciłaby losy rywalizacji play-off do czterech zwycięstw ze stanu 0-3.

Przy 0-3 zastanawialiśmy się, jak zostaniemy zapamiętani. Doprowadzając do siódmej konfrontacji na pewno pokazaliśmy mnóstwo charakteru - przyznał trener Joe Mazzulla, który przejął drużynę w przeddzień przedsezonowego obozu, kiedy Ime Udoka został zawieszony za niewłaściwe zachowanie wobec pracowników klubu.

"Czasami trzeba mnóstwo wycierpieć"

Inne nastroje panowały wśród rywali.

Czasami trzeba mnóstwo wycierpieć, by osiągnąć coś, czego bardzo się pragnie. Ta grupa ludzi wykazała się niesamowitym hartem ducha, najpierw w trakcie sezonu zasadniczego, a później w play-off. Mimo rozmaitych przeciwności cały czas szliśmy do przodu, aż do celu, który dziś osiągnęliśmy - ocenił szkoleniowiec Heat Erik Spoelstra.

Początek rywalizacji o mistrzowskie pierścienie w czwartek w Denver. Nuggets w finale Zachodu pokonali Los Angeles Lakes 4-0 i czekali na wyłonienie rywala od 22 maja. Triumfator będzie znany najpóźniej - w przypadku siedmiomeczowej batalii - 18 czerwca.