Kolejna grupa polskich sportowców udaje się do Pekinu na Lekkoatletyczne Mistrzostwa Świata. Dziś do Chin wylecieli tyczkarze – Paweł Wojciechowski, Piotr Lisek i Robert Sobera. Cała trójka może walczyć o awans do ścisłego finału. Polaków stać też na walkę o podium. Z Liskiem i Soberą przed ich wylotem do Pekinu rozmawiał Patryk Serwański.

REKLAMA

Patryk Serwański: Przed wylotem na tak ważną imprezę obawiacie się o los tyczek, który potrafią polecieć czasami w innym kierunku...

Robert Sobera: Ja się nie stresuję. Jestem tak nastawiony, że nawet na byle czym będę chciał skakać wysoko. Czy moje tyczki dolecą, czy będę musiał skakać na tyczkach kogoś innego - to nie ma znaczenia.

Piotr Lisek: Jakby co to ja ci mogę tyczkę pożyczyć...

Bardzo ładna postawa. Z tych ostatnich tygodni i treningów jesteście zadowoleni?

Piotr Lisek: Ja mogę powiedzieć, że zdecydowanie tak. Obóz w Formi z Robertem i jego trenerem był udany. Później wróciłem do domu i dalej ciężko trenowałem.

Robert Sobera: Miałem co prawda kilka małych kontuzji i nie trenowałem do końca jak chciałem, ale wydaje mi się, że forma jest. Fizycznie jestem dobrze przygotowany. Ważne w trakcie startu będzie moje nastawienie. Swoją formę muszę dobrze sprzedać na zawodach. Mogę tylko podtrzymać dyspozycję, ale i dobry nastrój.

Czy mistrzostwa świata to taki moment w karierze sportowej, w którym trzeba bić "życiówkę", żeby marzyć o podium?

Piotr Lisek: Najlepiej jakby udało się go pobić na tak ważnej imprezie. Choć oczywiście jeśli taki rekord jest wyśrubowany to nie jest to niezbędne by nawet wygrać. Mam na myśli Renauda Lavillenie. A jeśli chodzi o nas to byłoby fajnie poprawić rekordy życiowe.

Popatrzyłem na tegoroczne światowe listy i nie mam wątpliwości. Możemy mieć w ścisłym finale trzech Polaków.

Piotr Lisek: Też myślę, że możemy się o to pokusić i myślę, że tak właśnie będzie w Pekinie.

Robert, muszę cię wywołać do tablicy. Ty akurat masz w tym sezonie trochę słabszy wynik od kolegów z reprezentacji.

Robert Sobera: Na pewno będę się starał go poprawić i też cały sezon letni podporządkowałem Pekinowi. Jeśli mam gdzieś skoczyć wyżej to właśnie w Chinach. Mam nadzieję, że w ścisłym finale, w którym wystąpimy we trójkę.

W waszej konkurencji ważne jest przygotowanie psychiczne, podejście do tego co przed wami. Jako grupa pomagacie sobie na treningach? To ułatwia później walkę na zawodach?

Piotr Lisek: Jesteśmy grupą, która się szanuje i lubi. W konkursie oczywiście walczymy ze sobą, ale to jest napędzające.

Podczas konkursu każdy musi już sam się wyciszyć czy zdarza się wymiana jakiś informacji czy podpowiedzi pomiędzy wami?

Robert Sobera: W konkursie ani nie rozmawiamy za dużo, ani nie pomagamy. Porozumiewamy się tylko z trenerami. Atmosfera jest napięta, a każdy musi dbać o swoje interesy.

Startujecie w takiej konkurencji, w której teoretycznie jest murowany faworyt do złota Renaud Lavillenie. Z drugiej strony zdarzały się konkursy, w których wielcy faworyci nie zaliczali ani jednej próby...

Piotr Lisek: Paweł Wojciechowski pokazał już w 2011 roku, że z Francuzem można wygrać. Myślę, że w tym roku postaramy się powtórzyć taki wyczyn.

Jak spędzicie te najbliższe dni w Pekinie?

Robert Sobera: Aklimatyzacja to główny punkt programu, do tego lekkie treningi. Może jeden trochę cięższy. Poza tym będziemy oglądać okolicę i stadion, na którym będziemy potem skakać. Ważny będzie odpoczynek, regeneracja i przygotowania do eliminacji. Na pewno odbędą się rano i musimy się do tego przygotować. Forma już się nam drastycznie nie zmieni, ale ważne by odpowiednio się zaaklimatyzować w nowych warunkach.