Okres pandemii i zakaz podróżowania mocno przełożył się na działalność WADA, czyli Światowej Agencji Antydopingowej. Jej pracownicy z powodu zakazów podróży nie mogli np. normalnie przeprowadzać testów antydopingowych. "Jeżeli komuś się wydaje, że może oszukiwać i stosować środki dopingujące nie trenując i nie biorąc udziału w zawodach i chce ukryć to oszustwo, to ono prędzej czy później wyjedzie na światło dzienne" - podkreśla szef WADA Witold Bańka w rozmowie z RMF FM. Z byłym ministrem sportu o tym, jak Agencja pracuje w czasie pandemii, rozmawiał dziennikarz RMF FM Wojciech Marczyk.
Wojciech Marczyk, RMF FM: Czy w okresie pandemii sportowcy nie mają większej możliwości stosowania dopingu? Przecież utrudniona jest chociażby możliwość przeprowadzania testów.
Witold Bańka: Ludziom ze świata sportu czy odbiorcom może się wydawać, że czas pandemii jest przestrzenią dla oszustów. Ja jednak wiele razy w moich oświadczeniach medialnych podkreślałem, że dzisiaj antydoping jest w zupełnie innym miejscu. Jeżeli komuś się wydaje, że może oszukiwać i stosować środki dopingujące nie trenując i nie biorąc udziału w zawodach i chce ukryć to oszustwo, to ono prędzej czy później wyjdzie na światło dzienne. Wszystko dzięki analizie paszportu biologicznego, długotrwałym analizom próbek, dzięki śledztwom, które prowadzimy. Dzisiaj mamy specjalną platformę "speak up", która jest dedykowana dla środowiska sportowego i na której zachęcamy do kontaktu osoby mające wiedzę na temat dziwnych i podejrzanych zachowań. My to wszystko analizujmy i monitorujemy. Także narodowe agencje antydopingowe są informowane o takich sytuacjach. Dziś antydoping jest w innym miejscu. Jeżeli komuś się wydaje, że może oszukiwać w czasie COVID-19, to srogo się zawiedzie.
Sportowcy zgłaszają się też i mówią, że w leczeniu stosują niedozwolone środki. Czy w czasie pandemii przybyło takich wniosków?
To jest tak zwane TUE, czyli wyłączenie terapeutyczne - jest to normalne, dozwolone i ono funkcjonuje. Daje ono sportowcom możliwość, by w sytuacji ciężkiej kontuzji czy choroby mogli uzyskać zgodę na stosowanie danego środka. To wszystko odbywa się zgodnie z regulacjami i przepisami, a jeszcze dodatkowo jest monitorowane. Bez tego mówimy o stosowaniu środków dopingujących. Musi być zastosowana odpowiednia procedura, dzięki której dany sportowiec może zastosować określony środek.
Czy zauważyliście, że takich wniosków jest więcej i to oznacza np., że w tym czasie więcej sportowców zdecydowało się na leczenie urazów, na które w czasie normalnego sezonu nie byłoby czasu?
Na pewno będziemy mieli takie dane w skali globalnej. Będzie to jednak w trochę późniejszym czasie, bo takie dane zbieramy za konkretny okres. Wtedy będziemy mogli powiedzieć, czy takich wyłączeń terapeutycznych było więcej w tym roku niż w ubiegłym.
A czy w czasie pandemii, kiedy nie ma możliwości odbywania bezpośrednich spotkań, trudniej zarządza się taką międzynarodową instytucją jak WADA?
Ma to swoje plus i minusy. Sytuacja związana z COVID-19 powoduje, że ja spotkań bilateralnych w tygodniu mogę odbyć dużo więcej. Łączę się online z ministrami sportu na całym świecie. W ciągu dnia jestem w stanie odbyć 2-3 takie rozmowy na najwyższym szczeblu. To może być plus, bo kontakt jest o wiele częstszy. Na pewno jednak nic nie zastąpi takiego kontaktu "face to face", bezpośredniego spotkania. Ja jednak wierzę, że tak szybko jak to możliwe wrócimy do normalności, także w zakresie podróżowania. Bez tego nie da się żyć i życzę wszystkim, byśmy szybko wrócili do normalnych kontaktów. Staram się jednak pracować intensywnie, odbywać szereg spotkań. Mój zespół w Montrealu i innych biurach cały czas pracuje. Jesteśmy w stałym kontakcie z narodowymi biurami antydopingowymi. Testowanie też wraca w miarę do pełnych obrotów, w miarę odmrażania gospodarek i sportu w poszczególnych krajach. Wracamy więc do pełni sił, jeżeli chodzi o politykę antydopingową w wymiarze testowania. Testy jednak to nie jest jedyna broń, jaką dziś posiadamy w walce z oszustami. Mamy paszporty biologiczne, mamy długotrwałą analizę próbek, mamy śledztwa. Pracujemy też nad innowacyjnymi metodami, czyli na przykład metoda suchej krwi, którą chcemy wdrożyć jako pilotaż przed igrzyskami w Tokio, a przed igrzyskami w Pekinie ma to już być normalna i regularna metoda testowania. Pracujemy też ze specjalistami z uniwersytetów nad tym, jak sztuczna inteligencja może przyczynić się do lepszego monitorowania danych sportowców.
Trudniej jest być ministrem sportu w Polsce czy prezydentem WADA?
Pozwolę sobie zachować okazję do milczenia w tej sprawie. Jestem już w zupełnie innym miejscu. Ciężko to porównywać, to są dwie zupełnie inne role, chociaż obie w obszarze sportu. To jest zupełnie inny model zrządzania, inni ludzie, zupełnie inne miejsce.
Zanim objął pan szefostwo w WADA, wiedział pan dużo o działaniu tej organizacji. Ale czy było coś, co zaskoczyło pana lub może zostały jakieś niewyjaśnione sprawy?
Ja cały czas spotykam się z jakimiś sprawami, które dotyczą mojego poprzednika. To jest coś zupełnie normalnego w takiej globalnej organizacji. Wielką wartością są jednak ludzie pracujący w agencji. Kiedy poznałem 140 pracowników z 50 krajów, byłem naprawdę pozytywnie zaskoczony. Proszę zobaczyć, jaka to jest różnorodność kulturowa. Zarządzanie tyloma ekspertami z całego świata i wielu kultur, mają inny model funkcjonowania... Do tego trzeba się przyzwyczaić.