Artur Szpilka pokonał na punkty Mariusza Wacha w wadze ciężkiej podczas gali "KnockOut Boxing Night 5" w Gliwicach. Po ogłoszeniu werdyktu w pobliżu ringu wybuchła awantura.
Przez kilkanaście sekund w hali widowiskowo-sportowej "Arena" niemal fruwały krzesła. Ludzie, którzy nie chcieli uczestniczyć w awanturze, w pośpiechu opuszczali okolice ringu. W stronę Artura Szpilki poleciała butelka. Na szczęście nie doszło do wybuchu paniki, a sytuację dosyć szybko udało się opanować.
Szpilka sprowokował przynajmniej jednego z fanów Wacha. Jak tłumaczył potem dziennikarzom, sam został nazwany niecenzuralnie, a walkę - chociaż było ona wyrównana - pewnie wygrał: Nie wiem do końca, co tam się wydarzyło. Byłem w nerwach. Ja też sobie nie pozwolę, aby ktoś tak mówił - stwierdził bokser, który nie chciał szerzej tłumaczyć całej sytuacji.
Bez przesady, że przegrałem tę walkę. Może w ostatniej rundzie dostałem naprawdę, ale tak to kontrolowałem cały czas sytuację. Powtórzę - była ciężka walka, ale ją wygrałem - zapewniał pochodzący z Wieliczki Artur Szpilka. To, że doprowadził do sytuacji, iż w ostatniej rundzie był liczony, nazwał głupotą: Mariusz to kawał chłopa, waży 124 kg. Jeśli się dostanie od kogoś takiego celny cios, to czuć. Jednak nie byłem bardzo zamroczony. Przecież wstałem - podkreślał.
Szpilka przyznał, że za dużo atakował rywala na głowę zamiast w niższe partie ciała. Zadeklarował, że zgodzi się na walkę rewanżową.
Wach zadeklarował, że chce znowu rywalizować ze Szpilką. Był to bardzo wyrównany pojedynek. Myślę, że zabrakło jednego wykończającego ciosu - ocenił. Przez całą walkę Artur może był ruchliwszy, więcej ciosów zadał, ale ja wyprowadziłem mocniejsze - dodał bokser z Krakowa-Nowej Huty.
Wach (w przeciwieństwie do Szpilki) nie zamierza teraz robić sobie wakacji. Już w poniedziałek ma zamiar trenować.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
(mn)