Arsenal Londyn wygrał u siebie z AC Milan 3:0 w rewanżowym meczu 1/8 finału piłkarskiej Ligi Mistrzów. Pewne zwycięstwo nie wystarczyło jednak, by awansować do ćwierćfinału rozgrywek - wcześniej, w Mediolanie włoski zespół zwyciężył bowiem aż 4:0. W drugim meczu 1/8 finału LM Benfica Lizbona wygrała u siebie z Zenitem Sankt Petersburg 2:0 i może cieszyć się z awansu.

REKLAMA

Piłkarze Arsenalu byli o krok od sprawienia sensacji. Po porażce na wyjeździe 0:4 z Milanem, w rewanżu 1/8 finału Ligi Mistrzów do przerwy prowadzili 3:0. Ostatecznie jednak drużyna Wojciecha Szczęsnego nie odrobiła wszystkich strat - wynik po przerwie nie uległ już zmianie.

Po wysokim zwycięstwie mediolańczyków na San Siro i słabej wówczas grze "Kanonierów" wydawało się, że losy tej rywalizacji w 1/8 finału są rozstrzygnięte. Jak się jednak okazało, emocje miały dopiero nadejść.

W pierwszej połowie rewanżu Milan sprawiał wrażenie drużyny, która przyjechała po "swoje", tymczasem Arsenal konsekwentnie realizował przedmeczowy plan. Sygnał do odrabiania strat dał już w siódmej minucie Laurent Koscielny. Obrońcy Milanu nie upilnowali w polu karnym Francuza polskiego pochodzenia, który strzałem głową z bliska zdobył gola.

Podopieczni Arsene'a Wengera poszli za ciosem, a operatorzy telewizyjni coraz częściej pokazywali jednego z kibiców Arsenalu, trzymającego kartkę z napisem "We believe" ("Wierzymy"). W 26. minucie ładnym płaskim strzałem przy słupku popisał się Czech Tomas Rosicky, na dodatek tuż przed przerwą Robin van Persie wykorzystał rzut karny i zrobiło się 3:0. Taki wynik oznaczał, że do dogrywki Arsenal potrzebował tylko jednego gola.

Na początku drugiej połowy straty powinny być już odrobione, ale tym razem van Persie nie wykorzystał znakomitej sytuacji, kiedy znalazł się sam przed bramkarzem Milanu. Zmarnowana stuprocentowa okazja Arsenalu podziałała mobilizująco na rywali, którzy od tej pory zaczęli śmielej atakować bramkę gospodarzy. Na dodatek nie pozwalali już londyńczykom na stwarzanie tak dogodnych sytuacji jak wcześniej.

W 62. minucie poważny błąd popełnił Wojciech Szczęsny. Golkiper "Kanonierów" tak niefortunnie kopnął piłkę, że ta trafiła pod nogi Zlatana Ibrahimovica. Na szczęście dla reprezentanta Polski Szwed nie trafił do praktycznie pustej bramki.

Kwadrans później polski bramkarz w pełni się zrehabilitował. Po strzale Antonio Nocerino z odległości trzech metrów instynktownie zatrzymał piłkę... nogami.

W miarę upływającego czasu Milan grał coraz pewniej, a piłkarze Arsenalu chyba zaczęli odczuwać trudy szalonej pogoni z pierwszej połowy. W końcówce nie zagrozili już bramce gości i mimo zwycięstwa 3:0 opuszczali boisko ze spuszczonymi głowami.

Emocje również w Lizbonie

Emocji nie brakowało również w drugim wtorkowym spotkaniu. W Lizbonie Benfica miała jednak łatwiejsze zadanie. W starciu z Zenitem Sankt Petersburg, naszpikowanym reprezentantami Rosji, musiała odrobić tylko jedną bramkę. Na wyjeździe przegrała bowiem 2:3.

Gola na 1:0 wicelider portugalskiej ekstraklasy zdobył w doliczonym czasie pierwszej połowy - strzelał Urugwajczyk Maxi Pereira, a wynik ustalił w... dodatkowym czasie drugiej części spotkania wprowadzony na boisko chwilę wcześniej reprezentant Portugalii Nelson Oliveira.

Arsenal Londyn - AC Milan 3:0 (3:0)

Bramki: Laurent Koscielny (7), Tomas Rosicky (26), Robin van Persie (43-karny).

Sędzia: Damir Skomina (Słowenia).

Pierwszy mecz: 0:4.

Awans: AC Milan.

Benfica Lizbona - Zenit Sankt Petersburg 2:0 (1:0)

Bramki: Maxi Pereira (45+1), Nelson Oliveira (90+3).

Sędzia: Howard Webb (Anglia).

Pierwszy mecz: 2:3.

Awans: Benfica.